Читать книгу Enamorada. Połączeni - Elżbieta Walczak - Страница 12

Wybiła godzina dwudziesta trzecia.

Оглавление

– Opo­wiedz­cie o swo­ich pla­nach i ma­rze­niach. – Ma­ry­sia w koń­cu do­szła do gło­su.

Uzna­łam to za cie­ka­wy po­mysł. Tym bar­dziej że mia­łam plan.

– Su­per, pew­nie. Kto za­cznie?

Oczy­wi­ście pierw­sza za­czę­ła mo­ja mat­ka.

– Chce­my w tym ro­ku po­je­chać do Por­tu­ga­lii.

– Bra­wo! – Ma­ry­si wy­raź­nie od­po­wia­dał ten plan, bo to rzut be­re­tem do An­da­lu­zji.

– Ja chcę spo­tkać An­to­nio Ban­de­ra­sa. – To ma­rze­nie Ry­sia, któ­re mnie oso­bi­ście roz­ba­wi­ło, ale szyb­ko się zo­rien­to­wa­łam, że w je­go ży­ciu to cał­kiem moż­li­we.

– A ty Alon­zo? – spy­ta­łam.

– Za­wsze my­śla­łem, że speł­nia­nie ma­rzeń, to naj­waż­niej­szy cel w ży­ciu. Dwa la­ta te­mu prze­sta­łem ma­rzyć. Cho­ciaż jest coś, o czym nie mó­wi­łem. Chciał­bym spę­dzić ty­dzień w do­mu ro­dzi­ców w Ma­dry­cie. Chcę wró­cić na chwi­lę do prze­szło­ści, po to, by móc ją so­bie upo­rząd­ko­wać i za­po­mnieć. Chciał­bym sprze­dać ich dom, nie mo­gę bez prze­rwy tkwić w czymś, cze­go już nie ma. Mam na my­śli swo­je emo­cje. Mó­wię wam o tym, bo z pew­no­ścią je­ste­ście cie­ka­wi, co czu­ję.

Za­pa­dła gro­bo­wa ci­sza.

– Czu­ję, że to nie był przy­pa­dek. Nie zo­sta­li za­mor­do­wa­ni bez po­wo­du al­bo zro­bił to sza­le­niec, któ­ry nie po­wi­nien unik­nąć ka­ry. Mo­je ma­rze­nie? Nie wiem, chciał­bym spoj­rzeć tej oso­bie w oczy i za­py­tać o po­wód. Ma­rze­nie zwy­kłe­go śmier­tel­ni­ka. Za­py­tać o po­wód śmier­ci i uzy­skać praw­dzi­wą od­po­wiedź. Chciał­bym rów­nież ko­chać swo­ją żo­nę tak, jak trzy, pięć czy dzie­sięć lat te­mu. To usły­sza­ła Mal­wi­na. Mo­je za­ci­śnię­te ser­ce, któ­re chce się uwol­nić od bó­lu.

Łzy na­pły­nę­ły mi do oczu, a ści­śnię­te gar­dło nie mo­gło wy­do­być żad­ne­go dźwię­ku. Wła­śnie tak się czuł Alon­zo. Oczy­wi­ście mo­ja mat­ka strze­li­ła ga­fę.

– Je­stem i bę­dę za­wsze two­ją mat­ką.

– Dzię­ku­ję – od­po­wie­dział Alon­zo, zu­peł­nie nie­prze­ko­ny­wu­ją­co.

By­łam pew­na, że spró­bu­je­my ra­zem od­kryć praw­dę.

– A ty Ma­ry­siu? – za­py­tał Alon­zo.

– Jak każ­da mat­ka, chcia­ła­bym, że­by mo­ja cór­ka by­ła szczę­śli­wa. Wy­obraź­cie so­bie, że na­pi­sa­ła ostat­nio ar­ty­kuł o pew­nej ro­dzi­nie – prze­pra­szam cię Alon­zo, ale to cię mo­że za­in­te­re­so­wać – któ­ra nie do­tar­ła do Com­po­ste­la, bo na szla­ku spo­tka­li czło­wie­ka – tu zer­k­nę­ła na swo­je­go mę­ża – któ­ry ka­zał im za­wró­cić z dro­gi, prze­po­wia­da­jąc cho­ro­bę ich dziec­ka. Czy­ta­łam ten ar­ty­kuł, ten facet wie, co i kie­dy się wy­da­rzy. Miesz­ka tam. Nie wiem, cze­mu wam to mó­wię. Po pro­stu czy­ta­łam ten ar­ty­kuł.

Ma­ry­sia wy­raź­nie wzru­szo­na spu­ści­ła gło­wę.

– Prze­pra­szam, tak mi przy­kro Alon­zo, to strasz­ne. My­ślę, że trud­no w tych cza­sach wie­rzyć w ta­kie rze­czy…

– Tak, kie­dyś by­ło ła­twiej – wtrą­cił Ry­siu. – Ale prze­pra­szam, prze­rwa­łem.

– Nie prze­rwa­łeś. Ma­te­usz! A ty? – Ma­ria pac­nę­ła mo­je­go oj­ca w ko­la­no.

– Chcę po­dą­żać za swo­ją żo­ną. Dzię­ku­ję za głos. I chcę, że­by­ście by­li szczę­śli­wi, wszy­scy. Za­wsze. Je­śli już je­stem przy gło­sie, to od­bi­ję pi­łecz­kę do mo­jej cór­ki. A ty?

– Chcę pójść z Alon­zo szla­kiem San­tia­go de Com­po­ste­la. I to za dwa mie­sią­ce.

– Tak, dziec­ko. Im wcześ­niej, tym le­piej – wtrą­ci­ła mo­ja mat­ka.

Wie­dzia­łam, że cho­dzi o Mal­wi­nę i o to, że jest ma­ła, więc nie bę­dzie za­da­wać za du­żo py­tań.

– Alon­zo? Co o tym my­ślisz? – Je­go uśmiech, roz­bro­ił mo­ją nie­pew­ność.

– A se­rial? Po­zwo­li­my się uśmier­cić kar­to­na­mi, czy bę­dzie­my mieć wy­pa­dek? – spy­tał roz­ba­wio­ny.

– Na­si bo­ha­te­ro­wie niech ja­dą z na­mi – od­wza­jem­ni­łam.

– Chy­ba żar­tu­jesz có­reń­ko. – Je­śli nie do­my­śla­cie się, kto się ode­zwał, to wam po­wiem – mo­ja ma­mu­sia. – Od­pocz­nij­cie od po­sta­ci, na któ­re się nie da już pa­trzeć. Prze­pra­szam, ale bę­dę szcze­ra. Ga­pię się na was od ośmiu lat i nie wiem, dla­cze­go ten pie­przo­ny, ni­by se­ria­lo­wy Hisz­pan, bez prze­rwy ją zdra­dza.

– Nie wiem, jak oglą­dasz ma­mo ten se­rial, ale ona też go bez prze­rwy zdra­dza. – Mo­ja ri­po­sta ją za­nie­po­ko­iła, bo zdra­da by­ła dla niej czymś ob­cym.

– Siu­siak nie mo­że prze­sła­niać praw­dzi­wych war­to­ści. – Na szczę­ście mój oj­ciec wie­dział, co mó­wi. – Ani ko­bie­cie, ani męż­czyź­nie.

Enamorada. Połączeni

Подняться наверх