Читать книгу Enamorada. Połączeni - Elżbieta Walczak - Страница 15
ODCINEK III Bal u króla.
Оглавление18 czerwca w 2014 roku Jan Karol II podpisał akt abdykacji i przestał być królem Hiszpanii. Jego miejsce zajął Filip VI, a właściwie – usiądźcie wygodnie na waszych sofach, bo to chwilę potrwa – Filipe Juan Pablo Alfonso de la Santisima Trinidad y de Todos los Santos de Burbon y de Greci, który ożenił się z dziennikarką Letycją Ortiz Rocasolano. Siedzicie wygodnie? Jej miejsce zajęła Ewa, córka Rysia i Marii. Dowiedzieliśmy się o tym w czasie suto zakrapianej kolacji w naszym domu. Takie informacje nie robią na nas większego wrażenia, bo jak widzicie mamy mnóstwo swoich atrakcji życiowych, ale Ewa zadzwoniła do nas w czasie naszego pobytu w Madrycie.
– Alonzo, odbierz! – krzyknęłam z łazienki.
– Si. – Rozpoczął profesjonalnie, jak znam życie, to przeglądał się w tym czasie w lustrze, które wisiało naprzeciwko telefonu. Mój ojciec zawsze tak robił.
– Alonzo? – zabrzmiał głos w słuchawce. – Po tej stronie Ewa, córka Marii i Rysia.
– O, jaka miła niespodzianka. Dzień dobry. – Słyszałam, bo uchyliłam drzwi, wycierając się ręcznikiem.
– Wiem od rodziców, że jesteście w Madrycie. Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła, bo chcę was o coś poprosić. Mogę ci zająć chwilę?
– Pewnie, mów śmiało.
– Na dworze króla Filipa VI jutro odbędzie się bal charytatywny i aukcja różnych fajnych rzeczy. Czy nie zechcielibyście w nim uczestniczyć, ofiarowując jeden z obrazów twoich rodziców? Proszę cię o to, bo widziałam już jeden w Sali Pałacowej. Wiem, że jesteście krótko i z pewnością musicie ogarnąć mnóstwo spraw, ale zgódź się, proszę. Poznacie króla, no i oczywiście królową. Z pewnością nie jesteście przygotowani na taką uroczystość, dlatego zadbałam o wszystko. Jak się zgodzisz, to za dwie godziny będzie posłaniec z propozycjami strojów. No wiesz, frak i suknia balowa dla Adeli. I? Co wy na to?
– Bal u króla? – Alonzo jak zwykle, nie potrafił ukryć zdziwienia.
– Tak! Powiedz „tak!”– krzyknęłam przez uchylone drzwi.
– Słyszałaś odpowiedź.
– Cieszę się. Będziemy z ekipą za dwie godziny. Hasta luego.
– Do zobaczenia.
Alonzo był skromnym facetem. Frak zakładał tylko do scen filmowych, wykłócając się z producentem, który musiał się ciężko nagimnastykować, żeby mu wmówić, że to ważne i uzasadnione.
– Alonzo, która suknia?
– Moim skromnym zdaniem, ta różowa – odezwał się zamiast niego stylista.
– Też jestem tego zdania. – Ewa w niczym nie przypominała swoich rodziców. Otwarta na życie i wydarzenia, kobieta sukcesu.
Stylista to zupełnie inna postać niż garderobiana na planie filmowym. Wyglądałam chyba dziwacznie, bo Alonzo gapił się na mnie z otwartymi ustami. Nie wytrzymał, kiedy założono mi na głowę diadem z brylancikami.
– Przepięknie. – Oparł dłonie o twarz i wpatrywał się we mnie z zachwytem, jakiego chyba nigdy nie widziałam w jego oczach.
– To co, szanowni państwo? Czy ten strój zostaje? – zapytała Ewa, bardziej Alonzo niż mnie.
– Tak, jestem zachwycony swoją żoną.
– Cieszę się. I jeszcze jedna ważna rzecz, czy mogę zobaczyć obraz, który przeznaczyliście na aukcję?
Podjęliśmy z Alonzo decyzję, że przeznaczymy na sprzedaż siedem obrazów, które układały się w słowo „ADOPCJA”
– Żartujecie. Naprawdę, chcecie się ich pozbyć? Są piękne, to cała kolekcja.
– Tak, chcemy przeznaczyć całą kolekcję. – Alonzo uśmiechnął się do mnie i wiem, że mu ulżyło.
Mężczyźni. Nie miałam ich wielu w życiu. Wiecie, mam na myśli seks, miłostki, romanse itp., ale tych, których poznałam w pałacu królewskim w Madrycie, nie zapomnę nigdy.
Ewa o umówionej godzinie przysłała po nas samochód.
– Kochanie, jak się czujesz? Dasz radę? – zapytałam mojego męża, dopinającego spinkami mankiety w koszuli.
– Pewnie. Nie martw się. Bardzo się cieszę, że możemy uczestniczyć w czymś ważnym. Wyglądasz tak, że chrupnąłbym cię teraz, na tej niekrólewskiej sofie. Nie zgub o dwunastej pantofelka dla jakiegoś napalonego Hiszpana.
– Przestań.
– Wiem, co mówię. Gdybym nie był adoptowany, mógłbym być królem. To jest życie.
– Dlaczego to mówisz, głuptasie? Daj te mankiety, bo spinki to nie guziki.
– Mogę dotknąć tych piersi? Będę cię miał dzisiaj na oku. Upijają mnie te lakierki albo stanęłaś mi na palcach, a ta suknia waży parę kilo – dyskutował i obmacywał moje ciało. – Pragnę cię.
– Ja ciebie też, ale chodźmy już.
– Niezła wymówka. Torebka, proszę madame.
Mężczyźni. Nie miałam…Chyba już to mówiłam.
Właśnie zobaczyłam Antonio Banderasa. Stał w ogrodzie, oparty o fontannę i rozmawiał z królem.
– Czad! – wykrzyknął Alonzo. Na szczęście to słowo w Hiszpanii nic nikomu nie mówiło. – Postarzał się ten Banderas.
– Nie bądź złośliwy. Mamy się ukłonić? Powiedzieć: „Cześć Wasza Wysokość” Czy co?
– Uśmiechaj się. – Alonzo wziął moją rękę i położył na swojej. – Niech widzą, czyja jesteś.
– Błagam, zachowuj się.
– Hola – przywitał się z nami król Hiszpanii. – Hola – zawtórował Banderas.
– Hola – odpowiedział zmieszany Alonzo. – Mucho gusto – przyspieszyliśmy. – Spociłem się.
– Dziękuję, że jesteście – przywitała nas Ewa. – Chodźcie, przedstawię was gościom.
Było jakieś dwieście osób, więc chwilę to trwało. Zobaczyłam obrazy rodziców Alonzo i oczy tłumu zwrócone w naszą stronę. Byli właściciele hoteli, ambasadorzy marek, aktorzy, politycy, dziennikarze i my – aktorzy polskiego serialu, który ciągnął się całymi latami, jak woszczyna z ucha Malwiny. Uświadomiłam sobie, że nikt nas nie rozpoznał, a twarze połowy z tych osób znane mi były z kolorowych pism, z telewizji, z reklam. Nie byłam zazdrosna. Po prostu zrozumiałam, że żyjemy w innym świecie. Podrobionym na zachodni styl. Królowa Letycja rozpoczęła aukcję.
– Pięćset tysięcy! Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci. Sprzedane! – Po godzinie usłyszeliśmy, cenę naszych obrazów. Kupił je Hotel Puerta America.
– Uf! Kochani, co za emocje, co za sukces. – Ewa trzymała w ręku szampana, który dostaliśmy w prezencie od Antka Banderasa. – Antonio nie dał rady, nie przebił ceny. Prezent od niego. Zrobiliście wrażenie. To co? Napijmy się za sukces. Wasze obrazy zawisną na siódmym piętrze Hotelu Puerta. Jakże wam zazdroszczę. Cudownie. – Nie dawała nam dojść do głosu. – Za chwilę sesja z fotoreporterami. No, malucha i do roboty.
Fotoreporterzy obsiedli nas jak muchy.
– Adela uśmiech! – krzyczeli jeden przez drugiego. – Alonzo! Obejmij ją! Teraz pocałunek! Nie udawaj, całuj! Adela, ręce pod boki. Alonzo, ty ręce z tyłu. Przytrzymajcie jej torebkę, za wielka! Dziękujemy! Kto następny? Antonio, byłeś już? – podbiegli do Banderasa, zostawiając nas z niedosytem.
– Przejdźmy się kochanie po ogrodzie – zaproponowałam.
Objęci, szczęśliwi, nie mówiąc za dużo, spacerowaliśmy i myśleliśmy o tym, że ten dzień jest chyba nagrodą, która jest zadośćuczynieniem poniesionych strat.
– Można się przyłączyć na chwilę? – Usłyszeliśmy głos Banderasa za plecami. – Nazywam się…
– Chodź Antonio, będzie nam miło. – Alonzo uścisnął mu dłoń. Mnie ucałował, jakbyśmy się znali całe lata.
– Znałem twoich rodziców. – Wcale nas to nie dziwiło. Byli ludźmi, którzy liczyli się w artystycznym świecie. Nie grali ról filmowych, bo teatr był ich życiem, tam czuli się najlepiej. – Ostatnio widzieliśmy się cztery lata temu.
– Mieszkamy w Polsce, nie wiedzieliśmy o nich za wiele. Trudno jest opowiadać o swoim życiu na odległość.
– Kupiłem ich dwa obrazy. Są piękne. Mówiąc szczerze, przyjechałem, bo miałem nadzieję, że uda mi się kupić kolekcję.
– Żartujesz? – Alonzo wyobraził sobie Antka Banderasa przy kominku, nad którym wiszą obrazy jego rodziców.
– Nie żartuję. Za kilka lat obrazy twoich rodziców będą warte majątek, pamiętaj o tym. Są niepowtarzalni, wyjątkowi w swoich wizjach. Byli. Widać ich partnerstwo, porozumienie, ta dziewczynka na obrazach jest niesamowita, prawdziwa, a jednocześnie widać, że umarła.
– Jak to widać? – spytałam, bo na malarstwie zupełnie się nie znam. Gdyby nie te literki, nigdy bym nawet nie wpadła na to, że można w nich zobaczyć całą historię. A z pewnością nie zdawałam sobie sprawy, że może to odczytać ktoś obcy.
– Zginęli, prawda? W niewyjaśnionych okolicznościach. Było mi przykro, kiedy się o tym dowiedziałem. Darzyłem ich szacunkiem i sympatią. Nie wyglądali na ludzi, którzy lubią pielgrzymować. Dlaczego właśnie wtedy udali się do Santiago de Compostela? Wiecie? Ktoś ich zamordował dla pieniędzy? Zginęły obrazy? Co się wydarzyło? – Banderas był uroczy.
Nie wiedzieliśmy, co się wydarzyło. Nawet przez myśl nam nie przeszło, że to morderstwo mogło być na tle rabunkowym. Z pewnością nie mieli przy sobie dużej gotówki, ale nigdy nie pomyśleliśmy o tym, że mogli mieć ze sobą obrazy albo szkice, które malowali w trakcie podróży. Wydawało nam się, że zrobił to zwykły wariat. Dlatego nigdy nie rozmawialiśmy o tym. Nawet nie wiedziałabym, jak to sprawdzić. Nie znalazłam, żadnego spisu dzieł, które tworzyli, ale może źle szukałam. Przecież muszą być jakieś faktury, dowody sprzedaży, lista klientów. Postanowiłam to sprawdzić jutro. A teraz marzyłam o tańcu ze swoim ukochanym.
– Antonio, zabrałeś nam nasze gwiazdy wieczoru. Chodźcie, jesteście potrzebni. – Ewa wzięła Antka pod rękę i poszliśmy na hiszpańskie bailando.
Król i królowa bili brawo, kiedy weszliśmy do sali balowej. Pierwszy taniec należał do nas. Para królewska dołączyła na parkiet. Za nimi Banderas z Ewą i cała reszta.
Dlaczego podjęliśmy taką decyzję?
Bo nie wiedzieliśmy, co jest lepsze. Cierpienie czy miłość? Gdybyśmy zostawili obrazy, nie bylibyśmy w stanie na nie patrzeć. Leżałyby w pawlaczu i nikt by nigdy po nie nie sięgnął. Człowiek ma zdolność zapominania, odradzania się. Wiem to. Widzę teraz, jak tańczy Alonzo z inną kobietą i nie czuję zazdrości, tylko radość, że staliśmy się na tyle wolni i świadomi, że potrafimy kochać, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Chciałam wam powiedzieć, że mężczyźni są cudowni, chociaż znam tylko jednego. Niech tańczy, idę się napić.
W takich sytuacjach polecam. Adela