Читать книгу Enamorada. Połączeni - Elżbieta Walczak - Страница 4

WSTĘP

Оглавление

To nie jest nor­mal­na książ­ka.

To nor­mal­nie nor­mal­ny po­rad­nik o tym, jak ko­rzy­stać z ży­cia w chwi­li, kie­dy koń­czy się ulu­bio­ny bra­zy­lij­ski se­rial, któ­ry trwał pięć czy dzie­sięć lat, i gdy wy­da­je Wam się, że nie je­ste­ście już so­bą, tyl­ko ulu­bio­ną po­sta­cią. Ubie­ra­cie się już jak ona czy on, wy­zna­je­cie mi­łość już pra­wie po hisz­pań­sku i nie ma­cie wyj­ścia, bo – chce­cie czy nie – bra­zy­lia­da trwa, tyl­ko prze­nio­sła się do Wa­sze­go ży­cia. Mam na­dzie­ję, że bez­bo­le­śnie przej­dzie­cie na lep­szą stro­nę ży­cia, kie­dy po­mo­gę Wam zro­zu­mieć me­cha­ni­zmy ta­kich dzia­łań.

Za­cy­tu­ję kil­ka wpi­sów z In­ter­ne­tu, au­tor­stwa nie­świa­do­mych za­gro­że­nia mło­dych dziew­czyn:

„Hi, hi :) Dla mnie se­ria­le bra­zy­lij­skie, to jest to­tal­ny kicz :) Tam wszyst­ko jest ta­kie dra­ma­tycz­ne, prze­bar­wio­ne, ba­nal­ne i pseu­do­ro­man­tycz­ne, a na do­da­tek nie ma żad­nej war­to­ści. Nic, kom­plet­nie nic nie wno­si do ży­cia :) Trzy la­ta te­mu, jak by­łam u cio­ci na wa­ka­cjach, to ona oglą­da­ła je­den z bra­zy­lij­skich se­ria­li, na­zy­wał się «Fio­rel­la». Przy­łą­czy­łam się do niej i oglą­da­łam. Z po­cząt­ku z nu­dów, ale po­tem – mu­szę przy­znać – to mnie wcią­gnę­ło, bo za­ła­pa­łam, o co cho­dzi. A co tam. Wcią­gnę­ło i już”– pi­sze Jo­ey.

I ko­lej­ny wpis dziew­czy­ny, któ­rej se­rial od­mie­nił ży­cie:

„Mam tak sa­mo. Wiem, że to nic nie wno­si i tak da­lej, że to kicz, ale kie­dyś mo­ja sio­stra za­czę­ła oglą­dać te­le­wi­zję w cza­sie obia­du, i le­ciał ta­ki se­rial «Cud mi­ło­ści». Oglą­da­łam go ja­kieś trzy ty­go­dnie, w koń­cu się wcią­gnę­łam :) Na­wet się za­ko­cha­łam w głów­nym bo­ha­te­rze. Po trzech la­tach już wie­dzia­łam, co i jak, kto ko­go ko­cha, i zro­zu­mia­łam, że on nie jest dla mnie. Pła­ka­łam dwa ty­go­dnie. Ca­łe szczę­ście, że już się koń­czy. Ni­gdy wię­cej nie po­zwo­lę dać się tak wro­bić so­bie sa­mej”– Ros­sie.

Sa­mi wi­dzi­cie, że nie ma żar­tów. Choć ostat­ni wpis su­ge­ru­je zu­peł­nie coś in­ne­go:

„He, he, co praw­da do ma­nia­ków se­ria­lo­wych nie na­le­żę, ale swo­je­go cza­su też wcią­gnę­ła mnie (przez ma­mę) te­le­no­we­la pro­duk­cji… nie pa­mię­tam ja­kiej. By­ła bo­ska, po­nie­waż po­za roz­bu­do­wa­ny­mi ko­li­ga­cja­mi ro­dzin­ny­mi wy­róż­nia­ła się ta­ki­mi śmiesz­ny­mi sce­na­mi, jak­by sa­mi twór­cy śmia­li się z kon­wen­cji, któ­rą stwo­rzy­li :) Jak­by ro­bi­li nas w chu.., wie­cie w co :)”– Ar­te­mis.

Enamorada. Połączeni

Подняться наверх