Читать книгу Enamorada. Połączeni - Elżbieta Walczak - Страница 17

ODCINEK V Nigdy nie ogarniaj niczego w całości.

Оглавление

W czymś trze­ba być naj­lep­szym. Za­dzwo­nił pro­du­cent mo­je­go se­ria­lu, że trze­ba szyb­ko uśmier­cić w ja­kiś spo­sób głów­ne­go bo­ha­te­ra, bo prze­cho­dzi do in­ne­go. Po­nie­waż współ­two­rzę sce­na­riusz, po­pro­szo­no mnie, że­by widz nie miał pre­ten­sji do nie­wła­ści­wych osób. Nie sza­nu­je się cu­dzej pra­cy, nie­ste­ty, wiem to z wła­sne­go do­świad­cze­nia. Co­kol­wiek na­pi­szę, bę­dzie się od­bi­jać na mnie. A oglą­dal­ność i tak nie spad­nie. Trwam w tym osiem lat. Cho­dzi o po­stać, któ­rą gra ak­tor w bar­dzo za­awan­so­wa­nym już wie­ku, i od pię­ciu lat jest w tym se­ria­lu biz­nes­me­nem, któ­re­mu się wy­łącz­nie uda­je. Nu­da – tak twier­dzi on sam, dla­te­go prze­cho­dzi do fil­mu, w któ­rym za­gra bez­dom­ne­go.

– Li­znę jesz­cze ten te­mat i mo­gę iść na eme­ry­tu­rę. – To są je­go sło­wa. – By­łem już każ­dą po­sta­cią i z każ­dą ko­bie­tą. Gra­łem wszyst­ko i dziś nie wiem, kim je­stem. Zda­je się, że tyl­ko ak­to­rem – pod­su­mo­wał swo­je ży­cie jed­nym zda­niem, bo fak­tycz­nie do­ro­bił się nie­wie­lu rze­czy. Żo­na go zo­sta­wi­ła dla wło­skie­go ho­dow­cy owiec. Dzie­ci roz­je­cha­ły się po świe­cie, więc zo­stał sam. Pró­bu­jąc na­dą­żać za mo­dą, pa­ląc ku­bań­skie cy­ga­ra, my­ślał, że po­zna jesz­cze ko­goś od­po­wied­nie­go. Ale nie w tym se­ria­lu. Mo­że w tym dru­gim.

Za­sta­na­wia­łam się jak go uśmier­cić? Za­wał wy­da­wał się naj­wła­ściw­szą opcją. Przy­po­mnia­ła mi się hi­sto­ria wiel­kie­go ar­chi­tek­ta Gau­di, któ­ry zo­stał po­trą­co­ny przez tram­waj i zmarł. Mo­że ja­kiś po­jazd, ale ja­ki? Za­wał to w su­mie ba­nal­ne. Se­ria­lo­wa śmierć mu­si być atrak­cyj­na. Przy­po­mnia­łam so­bie, że ma ko­chan­kę, zoł­zo­wa­tą pio­sen­kar­kę, w któ­rej nie­daw­no się za­ko­chał. Mo­gła­by mu coś pod­pa­lić z ze­msty al­bo dla chę­ci zy­sku. Mo­gła­bym go też w su­mie za­py­tać, jak chce umrzeć. Po­sta­no­wi­łam jed­nak, że zle­ci z da­chu wie­żow­ca, w któ­rym miał biu­ro.

Wy­sła­łam go­to­wą wer­sję pro­du­cen­to­wi. Nie wie­dzieć cze­mu zo­sta­łam we­zwa­na na dy­wa­nik do dy­rek­to­ra sta­cji te­le­wi­zyj­nej.

– Pro­szę usiąść pa­ni Ade­lo. – Miał na biur­ku mój sce­na­riusz. – Bra­wo! Bar­dzo atrak­cyj­ne za­koń­cze­nie. – Wziął do rę­ki kart­ki. – Cze­goś ta­kie­go ocze­ki­wa­łem od daw­na. Jest pa­ni bar­dzo zdol­na… – Tu na­stą­pi­ło spoj­rze­nie na mój biust. – I atrak­cyj­na – do­dał, kie­ru­jąc wzrok na mo­je uda. – Po­pro­si­łem pa­nią do sie­bie, bo mam bar­dzo po­uf­ną proś­bę.

Pa­mię­tam, że mo­jej mat­ce też się zda­rza­ły ta­kie zwie­rze­nia, po któ­rych naj­czę­ściej na­stę­po­wa­ły pro­ble­my, ale po­sta­no­wi­łam, że wy­słu­cham do koń­ca.

– Pa­ni Jan­kow­ska… – tak na­zy­wa­ła się ak­tor­ka, ko­chan­ka uśmier­co­ne­go bo­ha­te­ra – …est pry­wat­nie mo­ją przy­ja­ciół­ką.

Oczy­wi­ście nie mu­szę do­da­wać, że bar­dziej ob­lu­bie­ni­cą.

– Chciał­bym po­dzię­ko­wać głów­ne­mu sce­na­rzy­ście i po­pro­sić, aby pa­ni za­ję­ła je­go miej­sce – kon­ty­nu­ował. – Oczy­wi­ście, że bio­rę pod uwa­gę, że nie da pa­ni ra­dy grać i jed­no­cześ­nie pi­sać, dla­te­go pa­ni po­stać też trze­ba bę­dzie uśmier­cić.

Głów­ny sce­na­rzy­sta na­pi­sał dla tej sta­cji nie­je­den se­rial. Na­tych­miast zro­zu­mia­łam, jak ła­two po­dej­mu­je się bzdur­ne de­cy­zje dla ko­biet, ko­cha­nek, utrzy­ma­nek, bę­dąc na sta­no­wi­sku.

– Chciał­bym, aby roz­bu­do­wa­ła pa­ni ro­lę Jan­kow­skiej tak, aby sta­ła się głów­ną bo­ha­ter­ką.

– Nie ma głów­nych po­sta­ci w se­ria­lu. Każ­dy jest waż­ny, to nie film fa­bu­lar­ny, a se­rial, któ­ry jest już na an­te­nie osiem lat. Za­wsze moż­na stwo­rzyć pod ko­goś no­wą pro­duk­cję – w koń­cu się ode­zwa­łam, ale zro­zu­mia­łam rów­nież, że po­win­nam chy­ba bar­dziej do­ce­niać swo­je ta­len­ty. Pi­szę od ja­kie­goś cza­su i nie mo­że być dla mnie za­sko­cze­niem to, że ro­bię to do­brze. – Je­śli uza­sad­ni pan swo­ją de­cy­zję przed sce­na­rzy­stą i pro­du­cen­tem, to za­sta­no­wię się, w in­nym przy­pad­ku bę­dę zmu­szo­na się wy­co­fać.

– Ok. W ta­kim ra­zie nie by­ło roz­mo­wy. Dzię­ku­ję, do­ce­niam pa­ni mą­drość.

– Wąt­pię – po­wie­dzia­łam to z peł­ną pre­me­dy­ta­cją i by­łam ja­kaś wyż­sza, lżej­sza i szczę­śli­wa. Co­kol­wiek się wy­da­rzy, nie ba­łam się kon­se­kwen­cji, bo zo­ba­czy­łam dzi­siaj w tym czło­wie­ku bez­sens ogar­nia­nia ży­cia w ca­ło­ści i za­sta­na­wia­nia się nad ludz­ką głu­po­tą.

– W ta­kim ra­zie zo­sta­je po sta­re­mu. Ależ atrak­cyj­na mo­że być śmierć. Bar­dzo mi się po­do­ba. Już wi­dzę ten fru­wa­ją­cy gar­ni­tur, spa­da­ją­ce bu­ty, trzę­są­ce się po­licz­ki, strach i krew, du­żo krwi. – Rzu­cił sce­na­riusz na biur­ko. – Je­stem za­wsze do pa­ni dys­po­zy­cji.

Po usły­sze­niu tych słów po­pro­si­łam o mie­siąc wol­ne­go, że­by móc z Alon­zo po­je­chać do San­tia­go de Com­po­ste­la i wy­ja­śnić mniej atrak­cyj­ną śmierć je­go ro­dzi­ców.

– Tak, oczy­wi­ście, bar­dzo pro­szę. Mam na­dzie­ję, że po­tem po­wsta­nie fan­ta­stycz­ny film kry­mi­nal­ny, we­dług pa­ni sce­na­riu­sza. An­ta­go­ni­stę po­zna­je­my na sa­mym koń­cu, ale ca­ły czas wi­dać strach i je­go zbrod­nie, krzyw­dy kosz­mar­ne, per­wer­syj­ne…

– Dzię­ku­ję. – Po­de­rwa­łam się do wyj­ścia, bo chy­ba był pie­prz­nię­ty.

– Mo­gę być pierw­szym re­cen­zen­tem, że­by in­na sta­cja nas nie ubie­gła.

Był pie­prz­nię­ty.

– Mo­ją mat­kę chciał kie­dyś w Tur­cji za­bić Cy­gan prze­bra­ny za sprze­daw­cę. Do zo­ba­cze­nia.

Z pew­no­ścią był nie­ogar­nię­ty. Ta­cy lu­dzie ma­ją wpływ na to, co oglą­da­my w te­le­wi­zji. By­łam zdru­zgo­ta­na.

Bo­ha­te­ro­wie w se­ria­lach po­win­ni być nie­zmien­ni, zna­my ich i nie lu­bi­my prze­mian we­wnętrz­nych. Ocze­ku­je­my, że bę­dzie spój­ny, bo wie­my, kim jest od sa­me­go po­cząt­ku.

– Se­rial to kon­trakt z wi­dow­nią, pa­lan­cie – ga­da­łam do sie­bie, ja­dąc win­dą. – Wła­śnie ta nie­zmien­ność po­zwa­la oglą­dać se­ria­le ca­ły­mi la­ta­mi. Za­bi­łam bo­ha­te­ra, ale nie wpro­wa­dzę ja­kiejś ci­zi, bo nie ży­ję two­im ży­ciem.

Drzwi win­dy się otwo­rzy­ły. Pod­świa­do­mie uda­łam się do ka­wiar­ni na­prze­ciw­ko, że­by do­koń­czyć roz­mo­wę ze so­bą i na­pić się do­brej ka­wy. Po­sa­dzi­łam na krze­śle obok Ant­ka Ban­de­ra­sa, na dru­gim Ar­tu­ra Mil­le­ra, jed­ne­go z naj­więk­szych dra­ma­tur­gów ame­ry­kań­skich. Pa­trzy­łam na wy­ima­gi­no­wa­ne po­sta­ci i pra­gnę­łam tyl­ko jed­ne­go – pod­świa­do­mej od­po­wie­dzi na mo­je py­ta­nia. Rów­nie do­brze mo­głam po­sa­dzić sied­miu kra­sno­lud­ków z baj­ki mo­jej mat­ki, któ­rą ser­wo­wa­ła Mal­wi­nie, ale nie mia­łam ty­le cza­su, i nie by­ło ty­lu krze­seł. Na szczę­ście był ra­nek i by­łam sa­ma.

– Py­ta­nie mam do Ar­tu­ra – po­ru­szy­łam de­li­kat­nie usta­mi, ce­dząc sło­wa. Wo­la­łam, że­by nikt te­go nie wi­dział. – Czym jest do­brze opo­wie­dzia­na hi­sto­ria?

Sie­dzia­łam tak dłu­go, aż przy­po­mnia­łam so­bie je­go sło­wa, któ­re prze­czy­ta­łam w ja­kiejś mą­drej książ­ce: „Po­trze­ba pi­sa­nia ro­dzi się z we­wnętrz­nej po­trze­by upo­rząd­ko­wa­nia cha­osu, nada­nia mu zna­cze­nia” Mia­łam łzy w oczach, bo ta myśl do­ty­czy­ła wy­łącz­nie Alon­zo i śmier­ci je­go ro­dzi­ców. Tak bar­dzo chcia­łam wie­dzieć, dla­cze­go zgi­nę­li, że szu­ka­łam pod­świa­do­mie zgo­dy na po­dróż ich śla­dem i opi­sa­nie ich hi­sto­rii, na ra­zie tyl­ko dla sie­bie. Nie cze­ka­łam na od­po­wiedź Ban­de­ra­sa. Wy­szłam, ale obej­rza­łam się za sie­bie i usły­sza­łam głos: „Myśl ser­cem” To nie by­ły je­go sło­wa, ale frag­ment li­stu ro­dzi­ców Alon­zo, któ­ry zna­la­złam na stry­chu w Ma­dry­cie, i man­tra mo­jej mat­ki. Zda­łam so­bie spra­wę, że nie po­win­nam wszyst­kie­go ana­li­zo­wać i ogar­niać w ca­ło­ści. Po­win­nam zdać się te­raz na roz­wój wy­da­rzeń.

Enamorada. Połączeni

Подняться наверх