Читать книгу Enamorada. Połączeni - Elżbieta Walczak - Страница 8

Sen Rysia.

Оглавление

– Bie­głem w Bzo­wie po piasz­czy­stej dro­dze – w koń­cu za­czął.

Pierw­sza myśl, ja­ka przy­szła mi do gło­wy, to ta­ka, że w Bzo­wie chy­ba nie ma in­nych dróg. I to do tej po­ry.

– Trzy­ma­łem w rę­ku ba­lo­nik…

Mo­ja pierw­sza myśl? „Ra­ny bo­skie, Ry­siu, co się z to­bą dzie­je?” Za­nie­po­ko­ił mnie ten ba­lo­nik. Ma­ry­sia za­mknę­ła usta, ale swo­je otwo­rzy­ła Mal­wi­na, a Alon­zo grze­bał w uchu.

– …w stro­nę słoń­ca – do­koń­czył Ryś.

Szyb­ka myśl? „Do­brze, że nie w stro­nę księ­ży­ca, bo w Bzo­wie ta­ka noc to czar­na du­pa”

– Za mną wiał wiatr i wi­dzia­łem li­ście, któ­re ukła­dał w zda­nia.

I tu mi się za­czę­ło po­do­bać, bo za­brzmia­ło po­etyc­ko.

– Był nie­po­ko­ją­cy ten wiatr, dla­te­go za­pa­mię­ta­łem te zda­nia. – Wy­jął z kie­sze­ni ver­sa­ce kar­tecz­ki z za­pi­sa­ny­mi sło­wa­mi i każ­dą z osob­na roz­kła­dał na pod­ło­dze.

Pierw­sze zda­nie, ja­kie uda­ło mu się uło­żyć, to: „Ko­cha­jąc ży­cie, my­śl­cie o przy­szło­ści” Nic mi to nie mó­wi­ło, cho­ciaż gdzieś to już wi­dzia­łam. Stąd ta grzeb­nię­ta li­ter­ka „K”na spodniach, od sło­wa „ko­cha­jąc”(tak my­ślę). I dru­gie: „Nie pró­buj­cie ogar­niać ni­cze­go w ca­ło­ści”

Hmm…Ba­lo­nik szarp­nię­ty przez wiatr? „Da­waj Ry­siu!”– No co, to tyl­ko mo­ja myśl.

– …wzbił się do słoń­ca i na­gle spadł. Pękł…

I w tym mo­men­cie spoj­rzał na mnie. Po­my­śla­łam, że mo­że cho­dzić o Mal­wi­nę, bo tak zo­sta­ła po­czę­ta, przez ba­lo­nik, któ­ry pękł.

Rącz­ka Ry­sia po­wę­dro­wa­ła do kie­szon­ki ma­ry­nar­ki i zo­ba­czy­li­śmy ostat­nie zda­nie, któ­re mia­ło zmie­nić na­sze ży­cie.

– Ena­mo­ra­da mu­si trwać.

– Ena­mo­ra­da? – spy­ta­łam. – Czy cho­dzi o ten se­rial, któ­ry cią­gnął się ca­ły­mi la­ta­mi jak wosk z ucha Mal­wi­ny i Alon­zo?

– Tak, Ade­lo – wy­szep­tał Ry­siu. – Prze­zna­cze­nie.

Pró­bo­wa­łam so­bie przy­po­mnieć, o co cho­dzi­ło w tym se­ria­lu, i nie by­łam w sta­nie.

*

Spa­ce­ro­wa­li­śmy po ogro­dzie z Mal­wi­ną i Alon­zo. Wie­dzia­łam, że prę­dzej czy póź­niej i tak po­zna­my praw­dę. Ry­siu z Ma­ry­sią za­trzy­ma­li się na kil­ka dni w na­szym do­mu. Zbli­ża­ły się wa­ka­cje, więc my­śla­łam o tym, gdzie je spę­dzić. Mo­że w An­da­lu­zji? By­ło­by mi­ło. Alon­zo po­cho­dził z Ma­dry­tu. Jak to mó­wią – „ma­dri­le­ńo” po­dob­nie jak w Pol­sce mó­wi się „war­sza­wiak” Je­go ro­dzi­ce by­li cu­dow­ny­mi ludź­mi. By­li, bo obo­je zmar­li dwa la­ta te­mu. Zgi­nę­li w dziw­nych oko­licz­no­ściach. Je­śli ma­cie chwi­lę, to opo­wiem Wam o tym póź­niej, bo wła­śnie pi­szę książ­kę, w któ­rej spró­bu­ję wy­ja­śnić so­bie, co się mo­gło wy­da­rzyć. Mam to chy­ba po swo­jej mat­ce. Ma­ga­zy­nu­ję i prze­twa­rzam wszel­kie in­for­ma­cje, po­tem mam wra­że­nie, że tyl­ko prze­la­nie ich na pa­pier oczy­ści mój mózg z emo­cji, któ­re pęcz­nie­ją, ro­biąc z mo­jej gło­wy wiel­kie­go ar­bu­za. Ca­łe szczę­ście, że mo­je pi­sa­nie po­do­ba się na ty­le, że współ­two­rzę sce­na­riusz se­ria­lu, w któ­rym gra­my. Mo­że kie­dyś w koń­cu zo­sta­nę pi­sar­ką? Mo­że.

– Ma­mu­siu, wra­ca­my? – spy­ta­ła Mal­wi­na.

Na­wet nie za­uwa­ży­łam, że wy­szli­śmy po­za ogro­dze­nie do­mu. Po­sta­no­wi­łam po­spa­ce­ro­wać sa­ma, po­trze­bo­wa­łam te­go. Nie za­wsze jest tak za­baw­nie, jak­bym chcia­ła. Po­ma­cha­łam do Alon­zo. Te­raz był bar­dzo szczę­śli­wy, ale dwa la­ta te­mu my­śla­łam, że umrze z roz­pa­czy, z któ­rą nie po­tra­fił so­bie po­ra­dzić. Zu­peł­nie nie mam po­ję­cia, dla­cze­go my­ślę o tym wła­śnie te­raz, ale ta­ka już je­stem. Wróż­by Ry­sia za­wsze mnie ba­wi­ły, na­wet wte­dy, kie­dy opo­wia­da­ła o tym mo­ja ma­ma. Cie­ka­we, czy po­tra­fił­by od­po­wie­dzieć na na­praw­dę trud­ne py­ta­nia?

Enamorada. Połączeni

Подняться наверх