Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 12

Wieś w Pensylwanii

Оглавление

Charlie Manx sprowadził Upiora na pobocze spękanej, piaszczystej wiejskiej drogi i stanął. Żółknące zielsko rosło tuż przy karoserii. Brzęczały owady. Słońce wisiało nisko nad horyzontem. Mogła być najwyżej siódma rano, ale Bing już czuł przez przednią szybę nadciągający piekielny skwar.

– A niech mnie! – krzyknął Bing. – Co się stało?

– Wzeszło słońce – odparł Manx łagodnym tonem.

– Spałem?

– Sądzę, Bingu, że tak naprawdę byłeś w pełni świadomy. Być może po raz pierwszy w życiu.

Manx się uśmiechnął, a Bing poczerwieniał i zrewanżował się niepewnym uśmiechem. Nie zawsze rozumiał Charliego Manxa, ale ów stan rzeczy tylko ułatwiał mu uwielbianie tego człowieka, otaczanie go czcią.

W wysokich chwastach unosiły się ważki. Bing nie miał pojęcia, gdzie się znajdują. Na pewno nie w Sugarcreek. Gdzieś na jakiejś bocznej drodze. Kiedy spojrzał przez okno pasażera, w przymglonym złotym świetle zobaczył wzniesiony na wzgórzu dom w stylu kolonialnym z czarnymi okiennicami. Na podjeździe pod akacją stała dziewczynka w szkarłatnej luźnej sukience w kwiatki. Trzymała w ręce skakankę, ale nie skakała, nie bawiła się, tylko spoglądała na nich z wielkim zdziwieniem. Bing przypuszczał, że nigdy dotąd nie widziała rolls-royce’a.

Przymrużył oczy, patrząc na nią, i lekko uniósł rękę w geście powitania. Nie odpowiedziała tym samym, jedynie przekrzywiła głowę, przyglądając się im badawczo. Mysi ogonek opadł na jej prawe ramię i wtedy Bing ją rozpoznał. Podskoczył ze zdziwienia i uderzył kolanem w spód deski rozdzielczej.

– To ona! – krzyknął. – To ona!

– Kto, Bingu? – zapytał Charlie Manx takim tonem, jakby doskonale znał odpowiedź.

Bing patrzył na nią, a ona odpowiadała spojrzeniem. Nie byłby bardziej wstrząśnięty, gdyby zobaczył zmartwychwstawanie. W pewien sposób właśnie to oglądał.

– Lily Carter – przytoczył nazwisko. Zawsze miał dobrą pamięć do fragmentów wierszy i zacytował: – Matka ją pchnęła na ścieżkę grzechu, a gdyby był przy niej ktoś inny, wiodłaby szczęśliwe dzieciństwo na łonie…

Jego głos przycichł, gdy na werandzie otworzyły się ze skrzypnięciem siatkowe drzwi i wychyliła z nich głowę filigranowa, drobnokoścista kobieta w oprószonym mąką fartuchu.

– Lily! – krzyknęła. – Dziesięć minut temu mówiłam, że śniadanie czeka. Chodź tutaj!

Lily Carter nie odpowiedziała. Zaczęła powoli iść tyłem podjazdem, oczy miała duże i zafascynowane. Nie przestraszone. Po prostu… zaciekawione.

– To matka Lily – powiedział Manx. – Zebrałem informacje o małej Lily Carter i jej matce. Pracuje nocami, obsługując bar w pobliskim zajeździe. Wiesz, jakie są kobiety pracujące w barach.

– Jakie? – zapytał Bing.

– To dziwki – odparł Manx. – Prawie wszystkie. Przynajmniej dopóki jako tako wyglądają, a w wypadku matki Lily Carter uroda szybko przeminie. Wtedy, jak się obawiam, przestanie być dziwką i zostanie stręczycielką. Stręczycielką własnej córki. Ktoś musi zarabiać na chleb, a Evangeline Carter nie ma męża. Nigdy nie wyszła za mąż. Pewnie nawet nie wie, kto jej zmajstrował dzieciaka. Och, mała Lily ma tylko osiem lat, ale dziewczynki… dziewczynki dojrzewają znacznie szybciej niż chłopcy. A niech mnie, spójrz, jaka z niej idealna mała dama. Jestem pewien, że matka drogo sprzeda niewinność swojego dziecka!

– Skąd pan wie? – zapytał szeptem Bing. – Skąd pan wie, że to wszystko naprawdę się stanie? Jest pan… jest pan pewien?

Charlie Manx uniósł brew.

– Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać. Stanąć z boku i zostawić Lily pod opieką matki. Może powinniśmy zajrzeć do niej za parę lat, zobaczyć, ile matka każe nam zapłacić za numerek z jej córką. Może zaproponuje nam promocję, dwa w cenie jednego!

Lily doszła tyłem do werandy.

Jej matka znów krzyknęła szorstkim, pełnym złości głosem. Bing Partridge miał wrażenie, że słucha wrzasków skacowanego pijaka. Głos brzmiał zgrzytliwie, wulgarnie.

– Lily! Chodź tu natychmiast, bo inaczej dam twoje jajka cholernemu psu!

– Suka – szepnął Bing Partridge.

– Jestem skłonny się z tobą zgodzić, Bingu – powiedział Manx. – Kiedy jakaś dziewczynka przybywa ze mną do Gwiazdkowej Krainy, z matką też trzeba zrobić porządek. Jest naprawdę lepiej, gdy matka i córka znikają razem. Nie zabiorę panny Carter do Gwiazdkowej Krainy, ale może ty będziesz miał z niej jakiś pożytek. Choć przychodzi mi na myśl tylko jedno, do czego może się przydać. W każdym razie to nie moja sprawa. Matka Lily po prostu ma zniknąć na zawsze. I kiedy weźmie się pod uwagę, co pewnego dnia zrobi swojej córce, jeśli będzie miała możliwość… cóż, ja nie uronię nad nią ani jednej łzy!

Serce Binga biło szybko i lekko za mostkiem. Zaschło mu w ustach. Niezdarnie sięgnął do klamki.

Charlie Manx chwycił go za rękę jak wtedy, gdy pomagał mu przejść po lodzie na Cmentarzu Tego, Co Może Się Wydarzyć.

– Dokąd się wybierasz, Bingu?

Bing spojrzał na niego dzikim wzrokiem.

– Na co czekamy? Chodźmy tam. Chodźmy tam teraz i ocalmy dziewczynkę!

– Nie – sprzeciwił się Charlie. – Nie teraz. Trzeba się przygotować. Nasza chwila nadejdzie, już niedługo.

Bing spojrzał na Charliego Manxa ze zdumieniem… i z pewną dozą szacunku.

– Tak – mruknął Charlie Manx. – Poza tym, Bingu, matki potrafią narobić strasznego harmidru, kiedy myślą, że ktoś zabiera im córkę, nawet bardzo złe matki, jak panna Carter.

Bing pokiwał głową.

– Jak sądzisz, dasz radę załatwić nam trochę sewofluranu ze swojego miejsca pracy? – zapytał Manx. – Może też przyniesiesz broń i maskę przeciwgazową. Jestem pewien, że się przydadzą.

NOS4A2

Подняться наверх