Читать книгу Panorama współczesnej filozofii - Группа авторов - Страница 29

ESENCJALIZM METAFIZYCZNY
3. Esencjalizm neoarystotelesowski

Оглавление

Chociaż eksplikacja i rozwinięcie esencjalizmu metafizycznego w kategoriach konieczności i światów możliwych jest zdaniem wielu filozofów współczesnych najbardziej wiarygodną opcją teoretyczną w tej materii, nie jest to opcja jedyna. Bardzo sugestywnie i przekonująco pokazuje to w swoich pracach Kit Fine (1994, 1995a, 1995b, 2015), bodaj najbardziej wpływowy metafizyk analityczny początku XXI wieku. Jego zdaniem pojęcia istoty nie należy rozumieć modalnie; nie można nawet twierdzić, że jest ono zakresowo równoważne z jakimś pojęciem modalnym, a w szczególności z pojęciem konieczności. Dla metafizyka kategoria istoty ma charakter pierwotny i odpowiada jej w przybliżeniu to, co ujmowane jest w definicji realnej, czyli w definicji rzeczy, w przeciwieństwie do definicji nominalnej, czyli definicji słowa. Fine podkreśla, że pod tym względem nawiązuje do Arystotelesa, który w swojej Metafizyce twierdzi, że definicja jest sformułowaniem lub wyrazem istoty. W artykule uważanym przez wielu za jeden z najważniejszych, jaki napisano o esencjalizmie w ostatnich dekadach (Correia 2012, s. 639) wprost twierdzi, że „tradycyjna asymilacja istoty do definicji lepiej nadaje się do objaśnienia tego, czym jest istota. Być może nie dostarcza nam analizy tego pojęcia, lecz daje nam dobry model jego funkcjonowania” (Fine 1994, s. 3).

Zanim przejdziemy do próby przybliżenia tej neoarystotelesowskiej koncepcji istoty, przedstawmy krótko dwie zasadnicze racje, które zdaniem Fine’a przemawiają za odrzuceniem szeroko rozpowszechnionej modalnej teorii istoty. Racje te wiążą się z tym, że konieczność nie jest warunkiem wystarczającym esencjalności, czyli istotności. Można się natomiast zgodzić z tym, że jeśli coś jest dla czegoś istotne, to jest dla tego czegoś konieczne.

Fine proponuje na początek rozważyć relacje między Sokratesem a zbiorem, którego jedynym elementem jest Sokrates (dalej zbiór ten będziemy oznaczali jako {Sokrates}). W świetle standardowego ujęcia zbiór taki z konieczności istnieje jeśli tylko istnieje Sokrates, Sokrates zaś z konieczności należy do takiego zbioru. W ramach modalnej teorii istoty prowadzi to do wniosku, że Sokrates z istoty należy do zbioru {Sokrates}. Według Fine’a trudno się z takim wnioskiem zgodzić, gdyż do istoty Sokratesa nie należy bycie elementem takiego zbioru, aczkolwiek niewątpliwie jest tak, że do istoty owego zbioru należy to, że jego jedynym elementem jest Sokrates. Jeśli kogoś nie przekonuje ten przykład, w którym zestawia się konkretną osobę ludzką z abstrakcyjnym obiektem, jakim jest zbiór jednoelementowy, można podać inne przykłady, w których brane są pod uwagę dwa obiekty konkretne. Niech to będzie Sokrates i wieża Eiffla. Ponieważ nie są to obiekty, które byłyby w jakikolwiek sposób ze sobą powiązane, to jest konieczne, że są to obiekty odrębne. Odrębność od wieży Eiffla nie jest jednak czymś istotnym dla Sokratesa. Konieczność nie implikuje w tym przypadku istotności. Jeśli wszystkie te przykłady rodzą u wielu osób zdziwienie i niedowierzanie, to tylko dlatego, iż osoby te „są pod takim wpływem modalnego ujęcia istoty, że nie potrafią inaczej zrozumieć tego pojęcia” (Fine 1994, s. 5).

Druga racja przemawiająca przeciwko przyjęciu koncepcji modalnej jest następująca. Weźmy pod uwagę jakąkolwiek prawdę konieczną lub koniunkcję wszystkich praw koniecznych, oraz załóżmy, że Sokrates istnieje. Będzie zatem czymś koniecznym, że Sokrates istnieje, kiedy dana prawda konieczna lub koniunkcja takich prawd obowiązuje. A przecież może nie być żadnego związku między istotą Sokratesa a treścią owych prawd koniecznych. „Nie należy bowiem do istoty Sokratesa to, że istnieje nieskończenie wiele liczb pierwszych lub to, że abstrakcyjny świat liczb, zbiorów lub czegoś innego w tym rodzaju jest taki, a nie inny” (Fine 1994, s. 5). Aby nadać temu zarzutowi jeszcze bardziej wyrazistą postać rozważmy twierdzenia o istocie, które według koncepcji modalnej są twierdzeniami o konieczności, a zatem jeśli będą prawdziwe, to będą koniecznie prawdziwe. Godząc się na przejście od konieczności do istotności, będziemy zmuszeni przyjąć coś wysoce nieintuicyjnego, a mianowicie, że do istoty dowolnego przedmiotu należy to, iż każdy inny przedmiot ma takie własności istotne, jakie ma, na przykład, że do istoty Sokratesa należy to, iż wieża Eiffla jest czasoprzestrzennym obiektem. Tak więc poznając naturę czy istotę jednej rzeczy poznajemy w pewnym sensie także naturę wszystkich innych rzeczy. Trudno o bardziej zaskakującą i niewiarygodną konkluzję.

Sformułowane zarzuty pod adresem modalnej koncepcji istoty można próbować odeprzeć, lecz zdaniem Fine’a nie da się tego uczynić w skuteczny sposób. Co więcej, roztrząsając rozmaite przypadki twierdzeń na temat tego, co istotne i konieczne, zauważymy, że niejednokrotnie łatwo się zgodzić co do zachodzących konieczności, lecz o wiele trudniej co do faktów związanych z istotą. Wystarczy chociażby wziąć pod uwagę taki oto scenariusz klasycznego sporu filozoficznego na temat relacji umysłu do ciała. Dwaj filozofowie zgadzają się co do tego, że jest czymś koniecznym, iż osoba ma jedno ciało i jeden umysł, a ponadto że dany umysł i dane ciało należą tylko do jednej osoby. Przystają również na to, że dana istniejąca osoba ma z konieczności ten umysł i to ciało, które ma, oraz na to, że ten umysł i to ciało z konieczności należą do tej osoby, do której należą. Krótko mówiąc, są oni zgodni co faktów modalnych dotyczących osoby, umysłu i ciała. Ta zgoda nie przeszkadza im jednak toczyć sporu o istotne własności osoby, umysłu i ciała.

Jeden filozof może bowiem pojmować ciało i umysł jako coś wyabstrahowanego z osoby. Dla niego zatem istotne dla umysłu i ciała będzie należenie do osoby, do której należą, chociaż dla osoby nie będzie istotne posiadanie tego ciała i umysłu, które posiada. Drugi filozof może wszelako pojmować osobę i jej umysł jako coś wyabstrahowanego z ciała. Dla niego zatem istotne dla osoby i umysłu będzie należenie do ciała, do którego należą, chociaż dla ciała nie będzie istotna przynależność do tej osoby lub umysłu (Fine 1994, s. 8).

Opisana sytuacja pokazuje, że związki konieczne nie wyznaczają w jednoznaczny sposób związków esencjalnych, czyli istotnościowych. Innymi słowy, nie ma prostego przejścia od konieczności do istoty, a tym bardziej nie ma żadnych podstaw do utożsamienia tego, co konieczne, z tym, co istotne.

Dlaczego tak się dzieje? Przecież istnieje ścisły związek między pojęciami istoty i konieczności. Jeśli na przykład jakieś przedmioty są z istoty powiązane, to jest koniecznie prawdziwe, że są one tak powiązane. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że takie prawdy konieczne nie są konieczne tak po prostu, niejako same z siebie. Jest tak na mocy natury i tożsamości przedmiotów, których te prawdy dotyczą. Konieczność ma zatem swe źródło w istocie owych przedmiotów. Źródłem konieczności stwierdzenia, że Sokrates jest człowiekiem, jest natura i tożsamość Sokratesa, a źródłem konieczności tego, że dwa jest liczbą jest natura i tożsamość dwójki. Kiedy prawda konieczna dotyczy kilku przedmiotów, to źródłem jej konieczności może być jakiś jeden określony przedmiot. Tak właśnie jest w wypadku twierdzenia, że Sokrates należy do zbioru {Sokrates}, gdyż „jest ono prawdziwe na mocy tożsamości zbioru jednoelementowego zawierającego Sokratesa, a nie na mocy tożsamości Sokratesa” (Fine 1994, s. 9).

Fine podkreśla, że pojęcie konieczności jest tego rodzaju, iż ignoruje się w nim owe subtelności dotyczące źródła konieczności. Liczy się jedynie to, jakiego rodzaju obiekty lub stany rzeczy są konieczne, a nie bierze się już pod uwagę mechanizmu konstytuowania się związków koniecznych. „Zważywszy na pomijanie przez pojęcie konieczności owych zmian co do źródła, nie jest niczym zaskakującym, że nie jest ono w stanie uchwycić pojęcia, które te zmiany uwzględnia” (Fine 1994). Mamy tu do czynienia z taką sytuacją, w której te czy inne przedmioty, albo poszczególne grupy przedmiotów, przyczyniają się do ustanowienia całokształtu praw koniecznych. Z owego całokształtu tych prawd nie da się dokładnie określić wkładu, jaki poszczególne przedmioty miały w ich ustanawianiu, podobnie jak z zestawu przekonań powszechnie żywionych w danej wspólnocie nie da się wywnioskować, jakie dokładnie są przekonania poszczególnych jednostek tej wspólnoty.

Istotę i własności istotne stanowiące podstawę stanów i prawd koniecznych łączy Fine bardzo ściśle, w duchu arystotelesowskim, z definicją realną. Definicję taką rozumie się jako zwięzłe określenie rzeczy i przeciwstawia się definicji nominalnej, czyli określeniu znaczenia słowa lub terminu. Dokładne rozważenie tego przeciwstawienia pokazuje, twierdzi Fine, że między tymi dwoma rodzajami definicji jest więcej podobieństw niż różnic. Jeśli bowiem pojmujemy definicję nominalną nie jako zdanie sprawy z empirycznego faktu powiązania określonego dźwięku lub napisu z pewnym znaczeniem, lecz jako podanie natury znaczącego coś słowa, to będzie ona po prostu niczym innym jak tylko ujęciem istoty znaczenia przyporządkowanego danemu słowu, np. słowu „kawaler”. Wielu filozofów przystaje na takie postawienie sprawy, lecz jednocześnie utrzymuje, że chociaż możemy zdefiniować znaczenie lub pojęcie, to analogiczne postępowanie w wypadku rzeczy i ich własności skazane jest na niepowodzenie. Innymi słowy, chociaż definicje nominalne są czymś, co gwarantuje postęp wiedzy, to poszukiwanie definicji realnych jest poznawczo jałowe i stanowi przysłowiową pogoń za błędnym ognikiem. Zdaniem Fine’a tego rodzaju stanowisko jest nie do utrzymania.

Trudność tego stanowiska polega na tym, że nie wiadomo, czym szczególnym wyróżniają się pojęcia. Przyjmuje się, że pojęcie kawalera można zdefiniować jako pojęcie nieżonatego mężczyzny; definicja ta podaje, w odpowiednim sensie esencjalistycznym, czym jest to pojęcie. Dlaczego zatem nie jest równie sensowne zdefiniowanie konkretnego zbioru w kategoriach jego elementów lub zdefiniowanie konkretnej cząsteczki wody w kategoriach jej atomowych składników? Dlaczego jeden z tych zabiegów jest bardziej niż inne definicją lub ujęciem tego, czym jest dany przedmiot? (Fine 1994, s. 14).

Fine sądzi, że pytania te nie mają dobrych odpowiedzi, a stanowisko preferujące definicje nominalne jest tylko wyrazem irracjonalnej niechęci do tradycyjnych definicji realnych. Tymczasem, jak się okazuje, definiowanie nominalne i realne są aktywnościami nastawionymi na, w zasadzie, ten sam cel, czyli na uchwycenie istoty czegoś. Różnią się one jedynie dziedziną, której definiowanie dotyczy.

Wskazana tu interpretacja zagadnienia istoty w kategoriach definicji realnej może sugerować, że pojęcia te są równoważne. Istnieje jednak cecha, która sprawia, że twierdzenie takie jest nieuzasadnione. Jak wskazywaliśmy wcześniej, istota przedmiotu oparta jest na jego identyczności. Pozwala to twierdzić, że każdy przedmiot, który jest identyczny z samym sobą, posiada pewną istotę. Ta natomiast jest wyrażana przez sądy, których prawdziwość opiera się na identyczności tego przedmiotu. Wnioskowanie z powyższego o tym, że każdy przedmiot posiada również definicję realną prowadzi do problematycznej konsekwencji, zgodnie z którą każdy przedmiot jest definiowalny. Problematyczność tej konsekwencji polega na tym, że z łatwością możemy wskazać kontrprzykłady dla tego twierdzenia. Choć nie znamy definicji realnej funktora negacji, to wiemy, że do jego istoty (na gruncie logiki klasycznej) należy to, że jeśli zdanie p jest prawdziwe, to zdanie nie-p jest fałszywe. Zatem brak definicji realnej wybranego przedmiotu nie stanowi o braku jego istoty. Świadczyć o tym może również przykład z zakresu semantyki modalnej. Wielu teoretyków modalności uznaje, że funktory i operatory możliwości oraz konieczności są wzajemnie „definiowalne”. Oznacza to, że zdanie „możliwe, że p” jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy prawdziwe jest zdanie „nie jest konieczne, że nie-p”. Natomiast wyrażenie „konieczne, że p” rozumiane jest jako „nie jest możliwe, że nie-p”. Warunki poprawności definicji wykluczają jej kolistość, a powyższa analiza zdaje się ją implikować, aby bowiem wiedzieć, czym jest możliwość, musimy w pierwszej kolejność wiedzieć, czym jest konieczność. A ta z kolei definiowana jest przez odwołanie do możliwości. Nie chcąc uznać poprawności definicji obarczonej błędnym kołem, powinniśmy uznać, że modalności te (we wskazanej interpretacji) są niedefiniowalne. Nie zmienia to jednak faktu, że powyższe opisy w dobry sposób oddają istotę obu modalności (Rosen 2015).

Jak wskazywaliśmy wcześniej, istnieją dwa główne zarzuty stawiane modalnej wersji esencjalizmu. Pierwszy z nich dotyczy braku odpowiedniej asymetrii między określonymi przedmiotami. Choć zgodzimy się z tym, że istotą zbioru {Sokrates} jest posiadanie jako jedynego elementu Sokratesa, wcale nie jest tak, że istotą Sokratesa jest bycie jedynym elementem zbioru {Sokrates}. Wynika to z tego, że choć jeśli jeden z tych przedmiotów istnieje, to z konieczności istnieje drugi, istnienie elementu zbioru jest niejako pierwotne wobec istnienia zbioru. Drugim problemem było uznanie za esencjalną takiej cechy, która nie ma odpowiedniego związku z wybranym przedmiotem. Na przykład w każdym świecie, w którym istnieje Sokrates, jest prawdą, że 2 + 2 = 4. Wobec tego na podstawie esencjalizmu w kategoriach światów możliwych powinniśmy uznać, że cechą esencjalną Sokratesa jest to, że 2 + 2 = 4. W świetle powyższych problemów warto zastanowić się nad tym, jak prezentowana w tej części koncepcja ich unika.

Zgodnie z poglądem Fine’a powinniśmy uznać, że istota przedmiotu jest wyrażana przez zbiór sądów, które są prawdziwe ze względu na naturę (identyczność) określonego przedmiotu. Powiemy wówczas, że w naturze zbioru {Sokrates} leży to, że jedynym jego elementem jest Sokrates. Podobnie w naturze wody leży to, że posiada ona strukturę chemiczną H2O. Problemem związanym z taką interpretacją istoty jest to, że sądy są domknięte ze względu na operację konsekwencji logicznej. Jeśli zgodzimy się z tym, że natura przedmiotu wyrażona jest przez sądy prawdziwe na mocy identyczności danego przedmiotu, to zauważymy, że istotą zbioru {Sokrates} jest nie tylko to, że jedynym jego elementem jest Sokrates, lecz także będzie nim to, co jest stwierdzane w każdym sądzie, który wynika z prawdziwości tej tezy. Wobec tego do istoty zbioru {Sokrates} należy również to, że coś jest jego elementem, lub to, że jego elementem nie jest wieża Eiffla. Oto bowiem, z prawdziwości sądu „Jedynym elementem zbioru {Sokrates} jest Sokrates” możemy wyprowadzić prawdziwość sądu „Jest coś, co jest jedynym elementem zbioru {Sokrates}”, a z tego, że Sokrates jest różny od wieży Eiffla, możemy wydedukować, że „elementem zbioru {Sokrates} nie jest wieża Eiffla”. Choć konsekwencje te nie muszą być fałszywe, to zdaje się, że cechy te są niejako wtórne. Chcąc dać temu wyraz, Fine przeprowadza odróżnienie między wąsko rozumianą istotą konstytutywną oraz szeroko rozumianą istotą konsekwencjalną (albo inaczej: konsekutywną).

Cecha istotna przedmiotu jest konstytutywną częścią istoty tego przedmiotu wówczas, gdy nie posiada on jej dzięki temu, że cecha ta jest konsekwencją jakichś bardziej podstawowych cech istotnych; w innym przypadku jest ona konsekwencjalną częścią tej istoty (Fine 1995b, s. 57).

Nawet jeśli zgodzimy się z podziałem na dwa typy czy odmiany istoty, to pojawia się trudność polegająca na tym, że do konsekwencjalnej istoty zbioru {Sokrates} należy również to, że 1 = 1 oraz to, że zbiór {Sokrates} jest zbiorem lub nie jest zbiorem. Wszak każdy z tych sądów wyraża prawdę logiczną, a te implikowane są przez dowolny sąd. Wobec tego powinniśmy uznać, że w naturze zbioru {Sokrates} leży to, że 1 = 1 lub to, że w świetle identyczności Sokrates = Sokrates jest tak, że 1 = 1. Tym samym powracamy do problemu analogicznego do tego, na który w kontekście analiz modalnych wskazywał Fine. Okazuje się bowiem, że zmuszeni jesteśmy uznać za istotę przedmiotu coś, co nie ma z nim żadnego interesującego związku. Chcąc uniknąć tej problematycznej konsekwencji, Fine zaleca posłużenie się zabiegiem wygeneralizowania (generalize away), pozwalającym na wykluczenie ze zbioru konsekwencji natury danego przedmiotu prawd logicznych, które są konsekwencjami dowolnego sądu. Uzasadnieniem dla tego zabiegu jest to, że jeśli konsekwencja natury przedmiotu a jest taka sama jak konsekwencja natury przedmiotu b, oraz a i b są różnymi przedmiotami, to możemy uznać, że konsekwencja ta nie jest wcale oparta (a przynajmniej nie musi być oparta) na identyczności a. Tym samym konsekwencja ta nie należy do natury przedmiotu a (Fine 1995b, s. 59).

W związku z tym na gruncie koncepcji Fine’a możemy wyróżnić dwie kategorie istot. Do pierwszej należą istoty konstytutywne. Wyraża się je w sądach, które w bezpośredni sposób są związane z naturą danego przedmiotu. Do drugiej należą istoty konsekutywne, które są wyrażane przez sądy wynikające pośrednio z natury danego przedmiotu, a dokładniej takie, które są konsekwencjami sądów wyrażających istoty konstytutywne. Wyjątek stanowią prawdy logiczne, które są konsekwencjami natury każdego przedmiotu. Taka analiza zagadnienia istoty pozwala nam na uniknięcie problemu związanego z uznaniem za cechy istotne przedmiotów tych uniwersalnych własności, które są wyrażane przez prawdy logicznie konieczne. Do natury zbioru {Sokrates} nie należy więc to, że 1 = 1.

Zabieg ten pozwala również uporać się z drugim z problemów i uczynić zadość intuicji, zgodnie z którą istota przedmiotu powinna być w bezpośrednim związku z tym przedmiotem. Poglądowi temu dajemy często wyraz przez stwierdzenie, że wybrany przedmiot jest tym a nie innym ze względu na posiadanie określonej cechy. Mówimy wówczas, że przedmiot jest zbiorem {Sokrates} z uwagi na lub ze względu na bycie zbiorem, którego jedynym elementem jest Sokrates. Podobnie przedmiot jest wodą z uwagi na lub ze względu na posiadanie struktury chemicznej H2O. Nie powiemy natomiast, że przedmiot jest zbiorem {Sokrates} z uwagi na to, że 1 = 1; nie powiemy również że przedmiot jest wodą z uwagi na to, że albo ma strukturę H2O, albo tej struktury nie ma.

Mnogość użyć zwrotu „z uwagi na” (oraz jemu pokrewnych) wywołała zainteresowanie wśród filozofów. Odwołując się do sposobu, w jaki zwrot ten jest używany, argumentowali, że wskazuje on na pewną relację między faktami stanowiącymi kolejne etapy złożoności rzeczywistości metafizycznej. Niektórzy relację wyrażoną przez ten zwrot uznają za rodzaj przyczynowego oddziaływania metafizycznego, które pozwala na podanie wyjaśnienia pewnych złożonych faktów przez wskazanie na ich ontologiczne oparcie w prostszych, bardziej fundamentalnych faktach (Schaffer 2012, s. 122). O tym, że zwrot ten i jemu podobne odgrywają właśnie taką rolę, mają świadczyć przykłady następujących wypowiedzi:

(1) Szklanka jest tłukliwa z uwagi na układ jej molekuł.

(2) Prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu jest na mocy prawa nielegalne.

(3) Ból jest stanem mentalnym powstałym w wyniku pobudzenia neuronu C.

Każde z tych zdań wskazuje na istotny związek między dwoma faktami. Wskazuje się w nich również na pewną ontologiczną pierwotność jednego z tych faktów względem drugiego, co ma stanowić metafizyczne wyjaśnienie zajścia tego pierwszego. I tak uznamy, że dyspozycyjna własność szklanki do stłuczenia, stanowiąca tu explanandum, opiera się na głębokiej strukturze fizycznej tejże szklanki, która stanowi explanans. Gdyby struktura ta była inna, to szklanka nie miałaby tej własności. Podobnie, gdyby przepisy prawa były inne, to prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu nie byłoby karane. Relacja łącząca tak rozumiane explanandumexplanans nazywana jest fundowaniem metafizycznym (metaphysical grounding).

Choć źródeł analiz tej relacji należy szukać już w pracach Arystotelesa, Platona, G.W. Leibniza oraz Bernarda Bolzana, to obecny jej obraz w największej mierze kreowany jest pracami takich filozofów jak m.in. Kit Fine (2001), Jonathan Schaffer (2009) oraz Gideon Rosen (2010) (zob. Correia, Schnieder 2012). W języku potocznym relacja fundowania wyrażana jest najczęściej za pomocą zwrotów takich jak „z uwagi na”, „ze względu na”, „ponieważ” lub „w świetle” czy „na mocy” (in virtue of). Wspomniani filozofowie upatrują w analizie tej relacji pewnej nowej jakości w podejmowaniu problemów filozoficznych. Najczęściej przytaczanym przykładem są problemy ontologiczne. Zwolennicy fundowania wskazują na to, że faktyczne pytania ontologiczne, wbrew rozpowszechnionemu poglądowi Quine’a nie dotyczą tego, co istnieje, lecz tego, co jest fundamentem rzeczywistości (Fine 2001; Schaffer 2009). Możemy bowiem uznać, że istnieją zarówno drzewo, liczba parzysta większa od 2, złoto itp., ale nie wymaga to uznania, że przedmioty te są podstawowymi budulcami rzeczywistości11.

Inni wskazują, że również spory etyczne można sprowadzić do pytań dotyczących kolejnych etapów złożoności metafizycznej struktury rzeczywistości:

Jeśli działanie jest złe, to musi być jakaś własność tego działania, która czyni je takim. Dane działanie może być złe z uwagi na różne powody i niektóre z nich są bardziej fundamentalne niż pozostałe. Złamanie obietnicy może być złe z uwagi na nadużycie zaufania, a to z kolei jest złe z uwagi na pogwałcenie określonych zasad społecznej kooperacji, których zasadność trudno podważyć. Jednym z głównych celów teorii moralności jest zidentyfikowanie najbardziej podstawowych własności czynów, które to własności stanowią o tym, czy czyn ten jest dobry, czy zły (Rosen 2010, s. 110).

Relacja fundowania rządzi się określonymi prawami logicznymi i choć różnią się one w zależności od wybranej teorii, to niektóre z nich podzielane są przez wszystkich teoretyków. Wymieńmy tu trzy podstawowe założenia dotyczące fundowania zupełnego:

(a) Założenie o silnej asymetrii: Jeśli fakt A jest ufundowany w fakcie B, to nie jest tak, że B jest ufundowany w A.

(b) Założenie o silnej niezwrotności: Żaden fakt nie może być ufundowany w samym sobie.

(c) Założenie o silnej przechodniości: Jeśli fakt A jest ufundowany w fakcie B, oraz jest tak, że B jest ufundowany w C, to A jest ufundowany w C (Rosen 2010, s. 115−116).

W zrozumieniu słuszności akceptacji powyższych zasad może pomóc przypomnienie, że fundowanie ma być relacją wyjaśniającą zajście jednego faktu przez wskazanie na jego metafizyczną podstawę w innym fakcie. Trudno wobec tego uznać, ażeby relacja ta mogła być relacją symetryczną. Wyjaśnienie takie byłoby koliste, a tym samym nie spełniłoby swojego zadania. Z podobnych powodów relacja ta powinna być niezwrotna, ponieważ w innym przypadku trudno byłoby ją uznać za wyjaśniającą cokolwiek. Na podstawie założenia o silnej przechodniości relacji fundowania można zauważyć, że bycie faktem prostszym jest relacją względną. Dzięki temu samo fundowanie można przedstawić jako łańcuch zależności między kolejnymi faktami o różnym stopniu złożoności. Celem metafizyki, twierdzą niektórzy, jest wskazanie na to, jakie fakty znajdują się u podstawy tego łańcucha, tj. wskazanie na fakty pierwotne, które stanowią podstawę dla innych, ale które nie są ufundowane w żadnych innych.

Sceptyk w sprawie wartości teoretycznej relacji fundowania oraz entuzjazmu, jakim obecnie się ona cieszy, mógłby wskazywać na to, że jest to jedynie nowa nazwa dla znanych już relacji. Przykładami mogą być ontologicznie zinterpretowane wynikanie logiczne, superweniencja, identyczność lub relacja uprawdziwiania (truthmaking). Choć faktycznie podane przez nas przykłady mogłyby coś takiego sugerować, wskazane tu założenia dotyczące logiki fundowania powinny częściowo rozwiać formułowane tu i ówdzie wątpliwości. Tak oto wynikanie logiczne jest relacją zwrotną, superweniencja nie zawsze musi być relacją asymetryczną, identyczność jest relacją zwrotną oraz symetryczną, natomiast uprawdziwianie nie jest relacją przechodnią. Ze względu na to trudno zredukować fundowanie do którejkolwiek ze wspomnianych relacji (Fine 2012).

Po przedstawieniu podstawowych założeń dotyczących relacji fundowania warto zapytać o to, w jaki sposób może ona nam pomóc w podjęciu problemu esencjalizmu i jego związku z definicją realną (Rosen 2010; Koslicki 2012b; Fine 2015). Można tego dokonać na dwa sposoby. Pierwszy z nich opiera się na zaakcentowaniu zależności metafizycznej. W przypadku fundowania mówimy o zależności faktów złożonych od faktów prostszych (lub bardziej fundamentalnych). W przypadku definicji realnej jest to zależność między przedmiotem definiowanym oraz tymi, na podstawie których jest on definiowany. Do tych ostatnich należą przedmioty, które są elementami jego istoty (Koslicki 2012b, s. 196). Powiemy wówczas, że przedmiot x jest ontologicznie zależny od przedmiotu y wtedy i tylko wtedy, gdy y jest elementem istoty przedmiotu x. Jak wskazywaliśmy, Fine uznaje, że istota przedmiotu jest wyrażana w sądach, które są prawdziwe w świetle identyczności tego przedmiotu, np. istotą zbioru {Sokrates} jest to, że jedynym elementem tego zbioru jest Sokrates. W tym przypadku powiemy, że zbiór {Sokrates} znajduje swoje podłoże w ontologicznie pierwotniejszym bycie, jakim jest Sokrates.

Choć pojęcia fundowania oraz definicji realnej opierają się na wskazaniu pewnego porządku ontologicznego, to zachodzi między nimi istotna różnica. Fundowanie zachodzi między członami określanymi jako explanandum oraz explanans, natomiast elementami definicji są definiendumdefiniens. Podczas gdy te pierwsze są faktami, do których odnosimy się za pomocą sądów, te ostatnie są przedmiotami, do których odnosimy się za pomocą nazw lub deskrypcji. Dlatego też definicja realna często przyjmuje formę „być x to tyle, co być y”, np. „być zbiorem {Sokrates}, to tyle, co być zbiorem, którego jedynym elementem jest Sokrates”. Jedną z cech odpowiednio zbudowanej definicji jest to, aby między przedmiotem definiowanym oraz definiującym zachodziła identyczność. W przeciwnym wypadku definicja ta będzie albo za wąska, albo za szeroka. Dodatkowo, nie powinna to być banalna identyczność, w rodzaju: zbiór {Sokrates} = zbiór {Sokrates}. Choć naturalnie jest ona prawdziwa, to nie spełnia funkcji, którą ma pełnić definicja (Koslicki 2012b, s. 200). Wynika to z tego, że również definiowanie pełni pewną funkcję wyjaśniającą.

Poczyniona obserwacja pozwala nam na kolejny krok w kierunku wskazania związku definicji realnej i fundowania. W tym celu należy zauważyć, że w metafizyce możemy mówić o dwóch typach wyjaśnienia. O pierwszym już pisaliśmy. Dotyczy ono prawdziwości sądów i pojawia się jako odpowiedź na pytania typu „dlaczego jest tak, że A?”, np. „Dlaczego jest tak, że szklanka jest tłukliwa?”. W odpowiedzi wskazujemy na przyczynę zajścia tego faktu w pewnym pierwotniejszym fakcie, „Szklanka jest tłukliwa, ponieważ posiada odpowiednią strukturę fizyczną”. Drugi rodzaj wyjaśnienia metafizycznego związany jest z dostarczeniem odpowiedzi na pytania typu „czym jest x?”, np. „Czym jest woda?”. W odpowiedzi na tak postawiane pytanie odwołujemy się do wskazania istoty przedmiotu x. Istotą wody jest to, że jest ona substancją o strukturze chemicznej H2O. Podobnie na pytanie „czym jest zbiór {Sokrates}?” możemy odpowiedzieć, że jest on zbiorem, którego jedynym elementem jest Sokrates. W tym przypadku odwołujemy się do cech esencjalnych wybranego przedmiotu. Innymi słowy, dostarczamy jego definicji realnej (Fine 2015, s. 296).

Tym, co różni te dwa typy wyjaśnienia, jest natura explanandum. W pierwszym przypadku jest nim fakt, do którego odnosimy się za pomocą sądu. W tym drugim jest nim przedmiot, do którego odnosimy się za pomocą nazwy lub opisu. Różnica ta sugeruje pojawienie się trudności przy wskazaniu na wspólne cechy obu typów wyjaśnienia, jednak możemy je przezwyciężyć przez pewną parafrazę. W tym celu należy wskazać, że wyrażenia „w naturze a leży to, że A”, gdzie a jest nazwą przedmiotu, natomiast A wyraża naturę a (jest zbiorem sądów prawdziwych na podstawie tego, że a = a) możemy sparafrazować jako „dla a występującego w A1 jest cechą esencjalną to, że a występuje w A2”. Na przykład dla przedmiotu x takiego, że x jest zbiorem {Sokrates} cechę esencjalną stanowi to, że x jest zbiorem, którego jedynym elementem jest Sokrates. Innymi słowy, wskazujemy na to, że prawdziwość pewnego sądu, którego elementem jest przedmiot a, znajduje swoje wyjaśnienie w prawdziwości pewnego innego sądu, którego elementem jest również a.

Dodatkowo za słusznością takiego przejścia przemawiają własności logiczne fundowania, na które już tu wskazywaliśmy. Bez trudu możemy zauważyć, że analogiczne cechy posiada poprawnie zbudowana definicja. Musi ona być bezzwrotna, niesymetryczna oraz przechodnia. Cechy te gwarantują jej poprawność formalną oraz oczekiwaną informatywność. Chcąc zatem wskazać na analogię między relacją fundowania oraz definicją realną należy podkreślić, że obie relacje możemy przedstawić jako relacje wyjaśniające, a ponadto obie opierają się na wskazaniu istotnych zależności ontologicznych między ich elementami.

Analizy zagadnienia esencjalizmu w tradycji neoarystotelesowskiej zdają się w adekwatniejszy sposób oddawać to, czym jest istota przedmiotu oraz jego cechy istotne. Wskazanie na różnice między istotą konstytutywną oraz konsekutywną, a także zabieg generalizowania pozwalają uniknąć fałszywych twierdzeń, zgodnie z którymi cechą esencjalną Sokratesa jest to, że 1=1. Natomiast analizy sformułowania „z uwagi na” pozwalają zapewnić pożądany związek przedmiotu oraz jego cech istotnych.

Sceptyk mógłby zarzucić tym analizom, że wyjaśnianie esencjalizmu w kategoriach fundowania metafizycznego wcale nie musi być uznane za sukces. Wynikać ma to z tego, że same analizy tej relacji nie są wcale tak jasne jak chcieliby twierdzić jej zwolennicy. Świadczyć o tym miałby m.in. brak zgody co do tego, czym są elementy relacji fundowania, oraz jaka jest faktycznie jej natura. Choć dla celów heurystycznych przyjęliśmy, że są nimi fakty, niektórzy wskazują, że w rzeczywistości relacja ta zachodzi między zdaniami. Inni wskazują na to, że bez problemu możemy podać przykłady zdań, które zgodnie z analizami zwolenników fundowania powinny zostać uznane za stwierdzające tę relację, ale które faktycznie jej nie stwierdzają, np.:

(4) Gromit jest psem z uwagi na to, że jest beaglem.

(5) Chris jest wujem Suzie, ponieważ jest on bratem jej mamy.

(6) Jack stał przed Ginger, ponieważ Ginger zatrzymała się za Jackiem.

Choć potrafimy wskazać na pewne zależności między tym, co stanowi explanans oraz explanandum, które zostały w powyższych zdaniach przedstawione, trudno zgodzić się z tym, by fakt, że Gromit jest beaglem, był bardziej fundamentalny od tego, że jest on psem lub by fakt bycia bratem mamy był bardziej fundamentalny niż fakt bycia wujem (Daly 2010, s. 182–183)12.

Naturalnie, trudno znaleźć koncepcję filozoficzną wolną od trudności, z którymi musi się ona zmierzyć. Wyjątkiem w tej materii nie jest idea fundowania metafizycznego. Jednak fakt, że w ciągu ostatniej dekady przeżywa ona dynamiczny rozwój, pozwala wierzyć, że z czasem przynajmniej niektóre z tych trudności zostaną zniwelowane.

Wielu jednak uznaje, że trudności pojawiające się w obrębie tak modalnej jak i neoarystotelesowskiej analizy esencjalizmu jasno wskazują na to, że pogląd, zgodnie z którym możemy wyróżnić cechy esencjalne oraz nieesencjalne, jest trudny do obrony. Na stanowisku takim stoją najczęściej filozofowie wątpiący w wartość teoretyczną metafizyki uprawianej w sposób systematyczny i maksymalistyczny, która nie ogranicza się do ostrożnego interpretowania wyników nauk szczegółowych i refleksji nad naszym schematem pojęciowym, lecz dąży do opracowania najogólniejszej teorii rzeczywistości samej w sobie. Jednym z bardziej jaskrawych wyrazów tego poglądu są uwagi Quine’a, które zostały przytoczone w pierwszej części prezentowanego tekstu. Na zakończenie naszych rozważań przyjrzymy się temu, czy esencjalizm faktycznie musi wiązać się jedynie z tak rozumianą maksymalistyczną metafizyką.

11

W sprawie roli fundowania metafizycznego w sporze o realizm zob. Szubka (2011) oraz Sendłak (2015).

12

W sprawie szczegółowo wyartykułowanego sceptycyzmu wobec doniosłości filozoficznej fundowania metafizycznego zob. Daly (2012) oraz Wilson (2014).

Panorama współczesnej filozofii

Подняться наверх