Читать книгу Panorama współczesnej filozofii - Группа авторов - Страница 35

DEFLACJONIZM
1. Carnap i Quine

Оглавление

Jeśli pierwsza z interesujących nas postaci ontologicznego deflacjonizmu jest stroną debaty rozwijającej dawniejszy spór, to nie od rzeczy będzie przypomnieć kilka elementarnych informacji o wystąpieniu Quine’a, jego polemiki z Carnapem, a ogólnie pokrętnych kolei analitycznej restauracji ontologii, która stanowi tło obecnych dyskusji. Sformułowane przy okazji uwagi wykorzystamy jako przesłanki oceny wymienionych programów deflacji. Niech naszym punktem wyjścia będzie wystąpienie Carnapa, gdyż relacje między Carnapem a faktycznym źródłem najważniejszych pomysłów w tej kwestii, tj. wczesnym Wittgensteinem są zbyt skomplikowane, by je dyskutować w tym miejscu15. Przypomnijmy tylko, że w swojej krytyce metafizyki Carnap powoływał się (z zastrzeżeniami) na Traktat jako podstawę wyrażonych w niej poglądów (zob. Carnap 1932, s. 224, 1934/1995, s. 376 i n.), ale Wittgenstein zarzucił Carnapowi plagiat, a jednocześnie niezrozumienie swojego dzieła (zob. np. Kienzler 2012). Carnap odwoływał się przy tym do Traktatu logiczno-filozoficznego, który autor Dociekań poddał radykalnej deflacji jako konstrukcję typu werbalnego (gramatycznego). Jedną z najistotniejszych różnic dzielących Carnapa i Wittgensteina był zaś stosunek do wzorowanego na niektórych naukach upraszczającego modelowania i formalizacji, które Wittgenstein, zwłaszcza w późniejszej wersji poglądów, zdecydowanie odrzucał, a Carnap z zapałem uprawiał.

W schematycznym ujęciu ewolucja filozofii analitycznej w sprawach ontologii i metafizyki polegała na porzuceniu początkowej wrogości po warunkową akceptację. Teksty Carnapa z początku lat trzydziestych stanowią kulminację pierwszej fazy, natomiast artykuł Quine’a z 1948 roku O tym, co istnieje inauguruje radykalny zwrot analityków w tej kwestii. Jak wiadomo, w takich tekstach jak Przezwyciężenie metafizyki przez logiczną analizę języka Carnap uzasadniał krytykę metafizyki przede wszystkim przekonaniem o bezsensowności twierdzeń, dla których nie ustalono warunków prawdziwości, względnie metody sprawdzenia (zob. Carnap 1932/1991, s. 54 i n.). Szedł w tym za przesadną (jak się później okazało) restrykcją Traktatu, który uzależnił sens zdania od potencjalnego obrazowania faktów (zob. Wittgenstein 1921/1970, 4.01 i n.). Ważnym, ale nie decydującym uzupełnieniem tego definicyjnego w gruncie rzeczy argumentu było wyliczenie rodzajów naruszeń logicznej składni języka (zob. Carnap 1932/1991, s. 66 i n.), rozwinięte w rozróżnieniu formalnego i materialnego trybu mówienia (zob. Carnap 1932/1995, 370 i n.). Kiedy metafizyka nie przestrzega tego rozróżnienia, jest bezsensowna, ale zdania metafizyki nie mają sensu już z tego prostego powodu, że programowo wykraczają poza doświadczenie (zob. Carnap 1932/1991, s. 69). Tak czy inaczej, posunięcia te zapewniły Carnapowi, przynajmniej na pewien czas, rozgłos pogromcy metafizyki, chociaż zarówno weryfikacjonistyczna definicja sensu, jak i idea przeciwstawienia formalnego i materialnego trybu mówienia były konstrukcjami nader wywrotnymi16.

Jest rzeczą ważną, by dostrzec, że rehabilitacja ontologii, którą w polemice ze stanowiskiem Carnapa zainaugurował artykuł Quine’a z 1948 roku, opierała się na założeniach dalekich od oczywistości. Najkrócej mówiąc, Quine przedefiniował bowiem z kolei pojęcie istnienia na potrzeby „logicznego punktu widzenia”, tzn. tak, by poradzić sobie z trudnościami analizy logicznej zdań używających nazw przedmiotów nieistniejących. Odwołując się do „chwytu” zastosowanego w Russellowskiej teorii deskrypcji, Quine doszedł zatem do raczej oczywistych dla czytelnika Wittgensteina konkluzji, że użycie nazw nie zakłada istnienia bytów będących ich odpowiednikami, sensowne użycie terminów ogólnych nie wymaga przypisania im roli nazw przedmiotów abstrakcyjnych, a znaczenie nie musi być pojmowane jako swoisty byt (zob. Quine 1948/1969, s. 24). Co więcej jednak, doszedł również do wniosku, że „być uznanym za przedmiot istniejący to po prostu i tylko tyle, co być zaliczonym do wartości zmiennych” (kwantyfikacji, takich jak „coś”, „nic” czy „wszystko”), które zatem wyznaczają przyjmowaną ontologię (Quine 1948/1969, s. 25). Oznacza to relatywizację ontologii do teorii (naukowej), gdyż – jak pisze dalej Quine – teoria „zakłada istnienie tych i tylko tych bytów, których występowanie wśród wartości zmiennych kwantyfikacji tej teorii jest koniecznym warunkiem prawdziwości jej twierdzeń” (Quine 1948/1969, s. 26).

Jest to też jednak na tyle daleko idąca formalizacja pojęcia istnienia (zresztą analogiczna do zabiegu wykonanego przez Wittgensteina w Traktacie na pojęciach zdania i faktu), że pozbawiająca to słowo właściwej mu użyteczności. „Istnieć” nie znaczy bowiem według Quine’a „być rzeczywistym”, względnie „zajmować miejsce w czasoprzestrzeni”, ale mieścić się w zakresie odniesienia jakiegoś zaimka. Quine zastrzegał wprawdzie, że jego ujęcie sprawy jest przydatne tylko do ustalenia ontologicznych zobowiązań teorii lub wypowiedzi (tj. tego, co się w nich uznaje za istniejące), a nie do ustalenia, co istnieje. To, co istnieje i nie istnieje, nie zależy bowiem od słów (zob. Quine 1948/1969, s. 29–30). Nietrudno jednak zauważyć, że za tego typu twierdzeniami kryje się zasadnicza dwuznaczność słowa „istnieje”, co najmniej utrudniająca odróżnienie prawdziwej wypowiedzi o istnieniu od wypowiedzi fałszywej17. Jej źródłem jest to, że definiując istnienie przez kwantyfikację, Quine najpierw zaciera różnicę między uznaniem czegoś za istniejące a rzeczywistym istnieniem, a później ją podkreśla. Raz „istnieć” („być”) to „być wartością zmiennej kwantyfikacji”, czyli „być uznanym za istniejący”, czyli „być przedmiotem teorii bądź wypowiedzi”. Innym razem „istnieć” znaczy „być przedmiotem prawdziwej teorii bądź wypowiedzi”, być rzeczywistym. Jeśli jednak pierwsze, to nie drugie, jeśli drugie, to nie pierwsze, trudno bowiem byłoby zaprzeczyć, że zdarza się, nawet dość często, że coś jest uznane za istniejące fałszywie.

Wrócimy jeszcze do tej kwestii, na razie przypomnijmy, że to właśnie w obronie swojej niechęci do ontologii, metafizyki i tradycji filozoficznej Carnap wprowadził kolejne rozróżnienie dyskredytujące metafizyczny rodzaj pytań o istnienie, do którego nawiązała wprost interesująca nas postać deflacjonizmu. Jest to mianowicie rozróżnienie między wewnętrznymi i zewnętrznymi pytaniami o istnienie. Zgodnie z określeniem Carnapa, pytania wewnętrzne to pytania o istnienie pewnych bytów wewnątrz przyjętego schematu pojęciowego. Natomiast pytania zewnętrzne dotyczą „istnienia czy też realności systemu bytów jako całości” (Carnap 1950/2005, s. 14). Jak twierdzi przy tym Carnap, w zależności od rodzaju teorii i jej schematu pojęciowego na wewnętrzne pytania o istnienie odpowiada się bądź przez zastosowanie metod logicznych (jak w odpowiedzi na pytanie „czy istnieje liczba pierwsza większa od stu?”), bądź przez odwołanie się do danych empirycznych (jak w pytaniu „czy król Artur żył naprawdę?”). Natomiast pytania zewnętrzne, np. o „realność samego świata rzeczy” czy o realność liczb, są pseudopytaniami stawianymi tylko przez filozofów, którzy – przynajmniej do tej pory – nie nadali znaczenia zastosowanym w nich terminom.

Jeśli więc Quine zachowywał jeszcze choćby śladową możliwość krytycznej oceny schematu pojęciowego z punktu widzenia prawdziwości jego zobowiązań ontologicznych, to Carnap zlikwidował wszelką dwuznaczność pod tym względem. Sensowne są tylko pytania (i odpowiedzi) wewnętrzne. Natomiast pytania (i odpowiedzi) zewnętrzne nie mają treści poznawczej i są co najwyżej pytaniami praktycznymi, dotyczącymi włączenia nowych wyrażeń do języka. Oznacza to zakaz oceny systemów pojęciowych, a zwłaszcza ich zobowiązań pod względem prawdziwości. Można tylko liczyć, ale nie zastanawiać się nad tym, czy i w jaki sposób istnieją liczby. Albo: używać nazw kolorów, ale nie pytać, czy i w jaki sposób istnieją kolory. W konsekwencji ontologia stała się dla Carnapa kwestią w zasadzie dowolnego wyboru, nawet nie „bytów”, o których chce się twierdzić, że istnieją, ale schematu pojęciowego, pewnego sposobu mówienia (zob. Carnap 1950/2005, s. 27).

Istnieją przesłanki by sądzić, że motywem, który napędzał poglądy Carnapa w tych sprawach, była chęć usprawiedliwienia i uzgodnienia z empiryzmem przekonania dopuszczającego istnienie bytów abstrakcyjnych (własności, klas, relacji, liczb, sądów itd.). Carnap, który był do tego przekonania mocno przywiązany, różnił się pod tym względem od Quine’a, który dość konsekwentnie odmawiał istnienia powszechnikom, a może nawet i liczbom (zob. np. Quine 1948/1969, s. 28 i n.). Znaczyłoby to jednak, wbrew sugestiom obu dyskutantów, że źródłem ich sporu były właśnie różnice akceptowanych przez nich ontologii18. Ale co więcej, należy też zauważyć, że najważniejszy argument Carnapa za zasadnością zarysowanego podziału pytań ma – podobnie jak wzmiankowany argument Quine’a – charakter gramatyczny w wittgensteinowskim sensie. Argument ten odwołuje się mianowicie do redefinicji pojęcia istnienia (ewentualnie „bycia realnym”), która w zasadzie przesądza sprawę wewnętrzności i zewnętrzności. Jak bowiem pisze Carnap: „W naukowym sensie bycie realnym oznacza bycie elementem systemu, z czego wynika, że pojęcie to nie może być sensownie zastosowane do samego systemu” (Carnap 1950/2005, s. 15). Amerykańska wersja przezwyciężenia metafizyki z 1950 roku opierała się więc w tym samym stopniu na gramatycznej nadaktywności jej autora, co wcześniejsza wersja austriacka. Ale podobnie jest z rehabilitacją ontologii przez Quine’a jako jego oponenta.

We wcale niebłahej mierze spór Carnapa i Quine’a był więc sporem o słowa „istnieć”, względnie „być realnym”. Rzecz jasna i Quine, i Carnap podkreślali raczej, że chodzi o charakter różnicy między kwestiami znaczenia i kwestiami faktu, innymi słowy między zdaniami analitycznymi i syntetycznymi (zob. Quine 1951/1991, s. 171). Dlatego też w następnym akcie dyskusji uwaga przeniosła się na rozróżnienie zdań analitycznych i syntetycznych. I pewnie słusznie, tyle że stanowisko w sprawie rozróżnienia analityczne/syntetyczne w takim samym stopniu wspiera redefinicję słowa „istnieć”, w jakim redefinicja „istnieć” wspiera to stanowisko. W szczególności, jeśli jak Carnap przyjmuje się, że „istnieć”, „być realnym” znaczy „być elementem systemu”, to kwestia istnienia staje się w ważnym sensie kwestią wewnątrzjęzykową. Zwrócił na to uwagę również Quine, wskazując, że do deflacji ontologii w stylu Carnapa, zatem do uznania, że twierdzenia typu „istnieją liczby” należy traktować jako kwestie językowe (a nie rzeczowe), wystarczy samo przeciwstawienie analityczne/syntetyczne (zob. Quine 1951/1991, s. 170). Jeśli twierdzeniem analitycznym jest każde twierdzenie niewymagające odwołania się do doświadczenia w celu oceny wartości logicznej, to twierdzenie „istnieją liczby” jest twierdzeniem analitycznym, wynikającym z przyjęcia języka, który posługuje się liczbami.

W tym sensie sednem poglądów Carnapa na ontologię było jego stanowisko w sprawie analityczności. Możemy poprzestać na tej wyrywkowej prezentacji, wraz z tym ustaleniem otrzymujemy bowiem ważną przesłankę do oceny deflacjonizmu nawiązującego do Carnapa i dziedziczącego jego założenia, sympatie i antypatie. Dodajmy tylko jeszcze jeden element układu, mianowicie, że jeden z wątków odpowiedzi Quine’a na dictum Carnapa mówił, że jego ujęcie odwołuje się do teorii typów, chociaż można odwołać się do teorii zbiorów i stosować jeden rodzaj zmiennych dla wszystkich typów, np. dla przedmiotów fizycznych i klas (zob. Quine 1951/1991, s. 168 i n.). Wskazuje to, w jak wielkim stopniu poglądy obu dyskutantów na ontologię motywowane były być może nie czysto technicznymi, ale z pewnością wewnętrznymi problemami logiki, a właściwie logistyki. W istocie formalizacja jest trzecią – obok redefinicji „istnieć” i przekonań na temat analityczności – podpórką tego rodzaju deflacji ontologii.

15

Jest to jednak sprawa ważna, gdyż Carnap często posługiwał się również tymi z rozstrzygnięć Traktatu, które uzasadnienie (a przynajmniej jego pozór) miały tylko w jego kontekście. Dotyczy to m.in. odmówienia sensu pytaniom zewnętrznym, które pośrednio wywodzi się z teorii obrazowania przez strukturę. Zob. na ten temat Soin (2001, s. 54 i n.).

16

Argumentem w pierwszej sprawie jest właśnie Wittgensteinowska konstatacja wielości sposobów używania języka (gier językowych), a zatem i rodzajów sensu. Znaczy to, że weryfikacjonistyczna koncepcja sensu podlega analogicznej krytyce gramatycznej jak Traktat. W kwestii drugiej zob. np. Ayer (1997, s. 172 i n.).

17

Soames (2009, s. 426) zaciera tę dwuznaczność, jednak jego wykładnia nie zgadza się m.in. z przykładem rozważanym przez Quine’a (zob. 1948/1969, s. 25).

18

Dlatego nie sądzę, by usprawiedliwiona była sugestia Price’a, według której Quine był bardziej zdecydowanym neopragmatycznym antymetafizykiem niż Carnap (zob. Price 2009, s. 326–327).

Panorama współczesnej filozofii

Подняться наверх