Читать книгу Europejski lider wzrostu - Marcin Piątkowski - Страница 13
Wprowadzenie
ОглавлениеTa książka jest o tym, co sprawia, że jedne państwa stają się bogate, a inne tkwią w biedzie. Opowiada historię zacofanego gospodarczo, biednego kraju na peryferiach, który za życia jednego pokolenia, na przekór wszystkiemu, dołączył do grona gospodarek o wysokich dochodach. To mało znana historia, choć kraj, o którym mowa, stał się liderem wzrostu w Europie i na świecie, dopisując się do krótkiej listy państw, które odniosły sukces w skali świata. Tym krajem jest Polska.
Niniejsza publikacja zawiera wnioski płynące z tej historii sukcesu gospodarczego – nadal mało znanej. Omawia czynniki uniemożliwiające krajom rozwijanie się oraz przedstawia zalecenia dla innych państw pragnących dołączyć do grona gospodarek wysoko rozwiniętych. Opisuje także nowy model wzrostu, który Polska i jej podobne kraje powinny wprowadzić w życie, aby nadal się rozwijać i pierwszy raz w historii dogonić Zachód.
Książka zaczyna się od podkreślenia istotnego wpływu instytucji i kultury na rozwój kraju. Opierając się na koncepcji społeczeństw oligarchicznych (ang. extractive) i inkluzywnych (ang. inclusive), opracowanej przez Darona Acemoglu, Simona Johnsona i Jamesa Robinsona, przekonuję, że najmniej rozwinięte kraje świata tkwią w pułapce społeczeństwa oligarchicznego, w którym nieliczni rządzą dla dobra nielicznych i tworzą instytucje podtrzymujące status quo, zaś kraje należące do wąskiej grupy bogatych i dobrze prosperujących zawdzięczają to stworzeniu społeczeństwa inkluzywnego, w którym wielu rządzi dla dobra wielu. Dowodzę, że stan równowagi dla społeczeństwa zarówno oligarchicznego, jak i inkluzywnego jest trudny do zmiany i dlatego rzadko się zdarza, by jakiś kraj przechodził z jednego stanu do drugiego. To wyjaśnia, dlaczego tylko niecałe pięćdziesiąt krajów na świecie osiągnęło status wysoko rozwiniętych, podczas gdy reszta ma trudności z podtrzymaniem wzrostu.
Następnie rozszerzam model pojęciowy Acemoglu, Johnsona i Robinsona, podkreślając warunki, które muszą być spełnione, aby mogło nastąpić przejście od społeczeństwa oligarchicznego do inkluzywnego i vice versa. Przekonuję, że przemoc w jej różnych formach była przez stulecia niefortunnym, lecz niezbędnym elementem takiej transformacji. Dobra wiadomość jest taka, że przejście od społeczeństwa oligarchicznego do inkluzywnego wydaje się nieodwracalne, ponieważ jak dotąd prawie żaden inkluzywny kraj nie powrócił do oligarchii, choć coraz większe rozwarstwienie dochodów i bogactwa w kilku wysoko rozwiniętych krajach zwiększa prawdopodobieństwo takiego regresu w przyszłości.
Następnie posługuję się koncepcją społeczeństw oligarchicznych i inkluzywnych, analizując przyczyny trwającego wiele stuleci zacofania gospodarczego Polski, a na jej przykładzie także całej Europy Środkowo-Wschodniej. Pokazuję, że Polska przez większość swojej historii była społeczeństwem par excellence oligarchicznym, które nie umiało stworzyć właściwych instytucji i kultury, by podtrzymać swój rozwój. Takie warunki utrzymywały się mniej więcej przez cały okres od 1500 do 1939 roku, a więc do wybuchu drugiej wojny światowej. Większość pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej opierała się na podobnym modelu społeczeństwa oligarchicznego i przez to również nie odnosiła sukcesów gospodarczych. Wiele biednych państw do dzisiaj znajduje się w podobnej sytuacji.
W dalszej części wywodu argumentuję, że druga wojna światowa, a nade wszystko komunizm, stanowiły zewnętrzny wstrząs, który popchnął Polskę i pozostałe państwa Europy Środkowo-Wschodniej w stronę społeczeństwa inkluzywnego, będącego punktem wyjścia do osiągnięć gospodarczych kraju po 1989 roku. Komunizm odebrał ludziom wolność i doprowadził do katastrofy gospodarczej, ale jednak zmiótł z powierzchni ziemi stare, feudalne, przednowoczesne struktury społeczne, które przez wieki utrzymywały Polskę w stanie zacofania, zastępując je egalitarnym, dobrze wykształconym społeczeństwem, oferującym możliwość społecznego awansu. Owa włączająca siła komunizmu, która wydobyła miliony ubogich polskich chłopów i robotników z nędzy i pierwszy raz w historii kraju dała im możliwość odniesienia sukcesu, była w dużej części ukryta pod dysfunkcjami, zniekształceniami i defektami gospodarki planowej. Kiedy jednak Polacy obalili komunizm i odzyskali wolność w 1989 roku, egalitaryzm społeczny minionego ustroju stał się kluczem do budowy demokratycznego, inkluzywnego, prosperującego jak nigdy dotąd kraju.
Należy przy tym zaznaczyć, że w chwili upadku PRL-u w 1989 roku Polska znajdowała się w opłakanej sytuacji. Była jednym z najbiedniejszych krajów w Europie, a statystyczny Polak zarabiał około jednej dziesiątej pensji przeciętnego Niemca. Nawet po uwzględnieniu niższego poziomu cen siła nabywcza polskiego obywatela nie przekraczała jednej trzeciej siły nabywczej mieszkańca Niemiec. Polacy zarabiali mniej niż obywatele Gabonu, Ukrainy czy Surinamu. Zarobki w Polsce były też niższe niż we wszystkich pozostałych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, z wyjątkiem Rumunii. Z gospodarczego punktu widzenia Polska pozostawała w tyle nawet za innymi zapóźnionymi krajami postkomunistycznymi. Państwo bankrutowało pod ciężarem przestarzałego, nieefektywnego, wyniszczającego środowisko przemysłu i rolnictwa oraz szalejącej hiperinflacji. Brakowało nawet najbardziej podstawowych dóbr konsumpcyjnych. Nad Polską wisiało widmo katastrofy gospodarczej.
Mimo to ćwierć wieku później Polska stała się liderem wzrostu w Europie. Jej realny PKB na głowę mieszkańca wzrósł 2,5-krotnie – więcej niż w którymkolwiek innym kraju europejskim. Po uwzględnieniu różnic siły nabywczej PKB uległ niemal potrojeniu, z poziomu 10,3 tys. dolarów w 1990 roku do prawie 30 tys. dolarów w 2019 roku (w przeliczeniu na dolary międzynarodowe z 2011 roku). W tym samym okresie PKB per capita na Węgrzech nawet się nie podwoił, a np. we Francji wzrósł tylko o jedną trzecią. Polska rozwijała się też szybciej niż wszystkie kraje na świecie o podobnym poziomie dochodów. Prześcignęła nawet takie azjatyckie tygrysy jak Singapur, Tajwan czy Korea Południowa. Rozwijała się bez przerwy od 1992 roku, ustanawiając najdłuższy okres wzrostu w historii Europy i jeden z najdłuższych w historii świata. Jako jedyna gospodarka w Unii Europejskiej uniknęła recesji w czasie globalnego kryzysu w latach 2008–2009.
Pokazuję, jak niezwykły wzrost w ostatnim ćwierćwieczu doprowadził do tego, że zarobki przeciętnego Polaka osiągnęły poziom ponad dwóch trzecich dochodów obywatela Zachodu. To najwyższy relatywny poziom dochodów w historii kraju, znacznie przewyższający poziom zamożności z mitycznej „złotej ery” w XVI wieku, kiedy Polska była największym krajem w Europie, rozciągającym się od Bałtyku po Morze Czarne. Dzisiejszy dobrobyt i jakość życia są jeszcze wyższe, ze względu na obowiązujący w Polsce model europejskiego państwa opiekuńczego. Polacy mają obecnie taki sam dostęp do światowej kultury, techniki i cywilizacji jak ich sąsiedzi z Zachodu. Dzięki temu ponad 80% mieszkańców kraju jest zadowolonych z życia, podczas gdy na początku transformacji satysfakcję odczuwała zaledwie połowa ludności. Polacy nigdy nie mieli się tak dobrze. Polska przeżywa swój prawdziwy złoty wiek.
Podkreślam, że sukces gospodarczy Polski jest pod wieloma względami unikatowy, ponieważ został osiągnięty pomimo braku zasobów naturalnych, niskiego zadłużenia i położenia w sercu wolno rozwijającej się Europy (a nie np. w Azji). Co ważniejsze jednak, Polska należy do niewielu krajów, które weszły do grona państw wysoko rozwiniętych pomimo faktu, że od 1989 roku Polska miała aż siedemnaście rządów. Większość pozostałych krajów doganiających Zachód po 1945 roku nie była demokratyczna przynajmniej przez jakiś okres nadrabiania zaległości. Ponadto w Polsce udało się połączyć szybki wzrost dochodów z szybkim wzrostem jakości życia. Poziom dobrostanu (ang. well-being) jest wyższy, niż wynikałoby z samej wysokości PKB. Według wielu rankingów w Polsce żyje się co najmniej tak dobrze jak w bogatszej Korei Południowej. W końcu Polska jest też jedynym krajem w obozie postkomunistycznym, w którym „przypływ uniósł wszystkie łodzie” i sprawił, że dochody nawet najbiedniejszych grup społecznych zaczęły się zbliżać do standardów zachodnich. Wszyscy Polacy czerpią korzyści z nadejścia złotego wieku, choć nie zawsze w równych proporcjach.
Następnie wyjaśniam źródła osiągnięć Polski. Analizuję polityki gospodarcze realizowane po 1989 roku, pokazuję, w jaki sposób przekładały się na wzrost gospodarczy i wyjaśniam, co odróżnia Polskę od jej sąsiadów w Europie Środkowo-Wschodniej. Akcentuję znaczenie głębokich reform rynkowych przeprowadzonych na początku transformacji, które – choć dalekie od optymalnych – mimo wszystko stały się fundamentem polskiego cudu gospodarczego. Zwracam uwagę na godny uwagi boom w sektorze prywatnym, bezprecedensową poprawę jakościową i ilościową oświaty czy powstanie silnego nadzoru nad sektorem bankowym. Wyjaśniam także, dlaczego w Polsce udało się przeprowadzić relatywnie przejrzystą i efektywną prywatyzację, która, inaczej niż w wielu innych krajach regionu i świata, nie doprowadziła do narodzin oligarchii. Pokazuję, jak kraj zdołał zadbać o to, by z dobrodziejstw wzrostu mogli korzystać wszyscy obywatele. W końcu podkreślam również kluczowe znaczenie szybkiego tworzenia instytucji w procesie akcesji do Unii Europejskiej. Dochodzę do wniosku, że, ogólnie rzecz biorąc, polska transformacja postkomunistyczna była bezprecedensowym sukcesem, który mógł być tylko trochę większy, ale równie dobrze mógł się w ogóle nie wydarzyć.
Skoro dobra polityka gospodarcza jest źródłem dobrych wyników, to co jest źródłem dobrej polityki? Wychodzę poza istniejącą literaturę przedmiotu, która w większości jest poświęcona pośrednim źródłom wzrostu, i skupiam się na fundamentalnych źródłach sukcesu Polski: instytucjach, kulturze, ideach i przywódcach. Szczególnie podkreślam kluczowe znaczenie zachodnich instytucji importowanych do Polski. W ramach procesu integracji z Unią Europejską Polska zbudowała w ciągu zaledwie dekady instytucje, których tworzenie na Zachodzie trwało 500 lat i które uczyniły Zachodnią Europę tym, czym jest dzisiaj: najbogatszym, najbardziej humanitarnym, najszczęśliwszym i najbardziej cywilizowanym kontynentem na świecie. Zachodnie instytucje oparte na zachodniej kulturze, wartościach i sposobach postępowania pozwoliły Polsce odnieść największy sukces w dziejach.
Jeżeli dobre instytucje są przyczyną rozwoju Polski, to co przyczyniło się do powstania dobrych instytucji? Przekonuję, że Polska chciała przyjąć dobre instytucje – m.in. demokrację, wolny rynek, silną konkurencję i równe możliwości dla wszystkich – z pięciu podstawowych powodów. Po pierwsze, wynikało to z pozytywnej spuścizny PRL-u, który pozostawił po sobie egalitarne, bezklasowe, inkluzywne społeczeństwo zainteresowane budowaniem otwartego państwa demokratycznego. Po drugie, w Polsce istniał silny konsensus społeczny, by „wrócić do Europy” i w ramach tego procesu przyjąć zachodnie instytucje. Po trzecie, krajem rządziły silne, profesjonalne, prozachodnie elity, które wiedziały, do czego dążą i co chcą osiągnąć: pełną integrację z bogatszą częścią Europy. Po czwarte, Europa Zachodnia chciała przyjąć Polskę na korzystnych warunkach, wykorzystując Unię Europejską jako główny instrument wsparcia instytucjonalnego i finansowego. Po piąte, przyjęciu dobrych instytucji sprzyjało pojawienie się nowej klasy średniej i nowej elity biznesowej. Większość tych czynników była wcześniej nieobecna albo nigdy wcześniej nie zaistniała jednocześnie.
Po wyjaśnieniu źródeł sukcesu po 1989 roku przechodzę do rozważań o przyszłości. Analizuję długookresowe prognozy dla Polski i rozważam pozytywne i negatywne scenariusze. Twierdzę, że Polska zajmuje dobrą pozycję, by nadrabiać dystans do Zachodu przynajmniej do 2030 roku, czemu będą sprzyjały konkurencyjna gospodarka i inkluzywne społeczeństwo. Do 2030 roku Polska może osiągnąć 80% zachodniego poziomu dochodów, co byłoby najwyższym wskaźnikiem w historii. Po 2030 roku tempo wzrostu Polski może jednak znacząco spaść ze względu na połączenie negatywnego wpływu starzenia się populacji, spadku liczby ludności i spowolnienia wzrostu produktywności. Na końcu wspominam także o tym, co my, ekonomiści, wiemy na temat wzrostu i czego nie wiemy oraz omawiam znaczenie i wiarygodność międzynarodowych rankingów.
Następnie przekonuję, iż nie ma żadnych gwarancji, że Polska utrzyma szybki wzrost gospodarczy w przyszłości, jeśli nie będzie się nadal reformować. Twierdzę, że jeśli Polska i kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają nadal gonić Zachód i dogonić go w jakimś momencie w przyszłości, potrzebują zmodyfikowanego modelu wzrostu, który nazywam „konsensusem warszawskim”. „Konsensus warszawski” opiera się na swoim starszym bracie – „konsensusie waszyngtońskim” – ale koryguje jego błędy. Opisuję w szczegółach dziesięć filarów polityki gospodarczej będących podstawą „konsensusu warszawskiego”. Znajdują się wśród nich silniejsze instytucje, większe oszczędności wewnętrzne, wyższe zatrudnienie, większa innowacyjność, ale także bardziej konkurencyjny kurs wymiany waluty, otwartość na imigrację oraz koncentracja na dobrobycie wykraczającym poza PKB. Gdyby udało się wdrożyć politykę zalecaną w ramach „konsensusu warszawskiego”, Polska około roku 2040 mogłaby stać się tak bogata jak kraje zachodnie i na zawsze przenieść się z gospodarczych rubieży Europy, na których tkwiła przez wieki, do jej ekonomicznego centrum. Przekonuję, że sukces „konsensusu warszawskiego” będzie w dużym stopniu zależał od jakości jego wdrożenia oraz wzywam do stworzenia nowego modelu prowadzenia polityki gospodarczej. W końcu przestrzegam, że Polska nie osiągnie poziomu dochodów najwyżej rozwiniętych krajów europejskich, takich jak Niemcy, Francja czy Holandia, jeżeli nie zacznie generować własnych pomysłów, zamiast kopiować pomysły innych. To będzie wymagało dalszych zmian w rozwojowym DNA kraju, w tym w jego instytucjach i kulturze.
W ostatnim rozdziale dzielę się najważniejszymi wnioskami, spostrzeżeniami i zaleceniami opartymi na doświadczeniach Polski, które mogą się przydać krajom, które mają ambicje powtórzenia sukcesu Polski i wyrwania się z zaklętego kręgu biedy.