Читать книгу Anatomia słabości - Robert Krasowski - Страница 34
Oni sami mówili o tym strachu, ale w innym kontekście. Geremek pisał o strachu, czy się w Polsce nie powtórzy plac Tiananmen. I nie jako swoim subiektywnym odczuciu, lecz jako obiektywnym zagrożeniu.
ОглавлениеJednak kolejne lata pokazały dobitnie, że zagrożenie nie było realne. Zresztą już wówczas można to było dostrzec. Co niewiele w istocie zmienia. Bo nawet gdyby zagrożenie było realne, to kiedy bierze się władzę, trzeba wobec takiego zagrożenia podjąć inną decyzję, niż podejmowali oni. Bo inaczej władza staje się wydmuszką. Zwłaszcza gdy do strachu dochodzi jeszcze niezdarność. Ówcześni nestorzy opozycji wyrośli w ramach obalania Gierka, podkopywania misji Pyki itp. Jak się pojawili w roli doradców Wałęsy, to wiemy, bo oni sami o tym wielokrotnie pisali. Wprowadziła ich tam jedna frakcja we władzy wbrew drugiej frakcji. I to nie jest zarzut pod ich adresem, bo dzięki temu miało nastąpić zbliżenie pomiędzy władzą i protestującymi robotnikami, które umożliwiło podpisanie porozumień sierpniowych. Część kierownictwa PZPR i rządu wpadła na pomysł, że trzeba dać znaną twarz nieznanemu. Sytuacja była bowiem taka, że w stoczni pojawili się zupełnie nowi ludzie, liderzy strajków to byli działacze całkowicie anonimowi, a przez to dla władzy nieobliczalni. Stąd właśnie zrodził się pomysł, aby dopuścić do nich doradców, znanych wcześniej działaczy opozycji, bo z tymi ludźmi wiadomo było, jak rozmawiać. Poza tym znane były ich poglądy, znane były ich dążenia. No i wcale nie najmniej ważne, z nimi łatwiej można było znaleźć wspólny język, bo byli inteligentami, a nie plebejuszami. I „doradcy” na tym wyrośli. Co zresztą polskiej opozycji wyszło na dobre. W latach osiemdziesiątych Mazowiecki i Geremek faktycznie byli użyteczni, bo ich wdrukowany strach miał wówczas wszelkie cechy racjonalności. Szczególnie w porównaniu z innymi znanymi postaciami opozycji, o autentycznie lewicowych poglądach, które co jakiś czas nawoływały do rewolucyjnych wystąpień.