Читать книгу Czarny wygon Tom 1 - Stefan Darda - Страница 13

5.

Оглавление

W innych okolicznościach być może cała ta sytuacja wydawałaby mi się komiczna, lecz tym razem w ogóle mnie nie bawiła. Byłem na siebie po prostu wściekły.

Stałem kilka metrów od drogi, którą szedłem poprzedniej nocy i wpatrywałem się w ślady na śniegu. Już podczas rozmowy przy śniadaniu w hotelu, w którym się zatrzymałem, zacząłem mieć pewne podejrzenia. Byłem jedynym gościem, więc właściciel z braku lepszego zajęcia przysiadł się do mojego stolika. Opowiedział mi wiele interesujących rzeczy na temat Zwierzyńca, między innymi wspominając o rezerwacie konika polskiego, który umiejscowiono tuż obok miasteczka. Inne atrakcje przestały mnie wtedy obchodzić. Zanotowałem jeszcze tylko fakt, że wysiadłem na niewłaściwej stacji. Gdybym wcześniej zapytał konduktora, o której będziemy na miejscu, to do hotelu miałbym ledwie kilka minut spacerkiem.

Niedługo potem ruszyłem znaną mi już drogą, tym razem w przeciwnym kierunku. Po prawej stronie zauważyłem niewysoki parkan. Uszedłem jeszcze kawałek i skręciłem w las. Tuż za drewnianymi żerdziami zobaczyłem to, czego się spodziewałem. Ślady kopyt na śniegu nie pozostawiały wątpliwości, że tajemniczą istotą, która śledziła mnie podczas nocnej eskapady, był koń, zapewne zaciekawiony, kogo to diabli niosą drogą o tak późnej porze.

Przypominałem sobie przerażenie, o jakie przyprawiły mnie tajemnicze odgłosy i stwierdziłem z całym przekonaniem, że jestem po prostu starym, miastowym durniem, który w zetknięciu z odrobiną nieznanego, najzwyczajniej w świecie robi pod siebie.

Wracając do hotelu, pomyślałem jeszcze tylko o materiale, który miałem zamiar przygotować dla swojego czasopisma i zacząłem mieć wątpliwości, czy aby na pewno jestem najbardziej odpowiednim do tego zadania dziennikarzem. Przy okazji zastanowiłem się, co by się stało, gdyby w którejkolwiek z opisywanych dotąd przeze mnie historii tkwiło choć ziarno prawdy. Rozważania te nie prowadziły do zbyt optymistycznych wniosków.

*

Pobieżnie obejrzałem najciekawsze punkty miasteczka, koncentrując się na kościółku na wodzie i starym browarze, w którym wciąż warzono piwo „Zwierzyniec”. Przespacerowałem się też parkiem, wyglądającym o tej porze roku niezwykle malowniczo. Zespół drzew, posadzonych przed wiekami, przecięty łagodną wstęgą Wieprza, działał uspokajająco. Postałem przez chwilę na jednym z mostków, wpatrując się w nieśpiesznie uciekającą gdzieś wodę.

W hotelu zjadłem lekki posiłek, popijając nadspodziewanie smacznym lokalnym piwem. Już wcześniej uzgodniłem z właścicielem hotelu, że za niewielką opłatą zawiezie mnie do Guciowa na spotkanie z Krzysztofem Piaseckim — tajemniczym autorem wiadomości, która przygnała mnie w te okolice.

Czarny wygon Tom 1

Подняться наверх