Читать книгу Anyżowe dropsy - Aleksandra Konieczna - Страница 8

NA MOJE OKO TO RYBA

Оглавление

Okrążam z Kochanym staw w parku. Przy pałacu. Dalej i dalej. Zieleń koi nas i otula.

Przystajemy na mostku. Patrzymy w dół na dopływ stawu. Maleńką tamę.

Ja jak zwykle zarzucam ręce na drewnianą poręcz, głowa w dół, nogi w lekkim przeproście i rozciągam się cała.

Czuję lekkie pieczenie pośladków, miednicy i łydek.

Mój Kochany mówi.

– O, patrz, ryba.

Prostuję się, by dojrzeć.

– Popłynęła – mówi – zawsze tu widzę rybę.

– A jak się nazywa to do robienia drinków? – pytam ja. – Blender?

– Shaker – mówi on.

Idziemy chwilę w ciszy.

– A skąd ci się skojarzył shaker? – pyta.

– Jesteś ciekawy moich skojarzeń? – pytam ja.

– No jasne, bo rozmawiamy o rybie, a ty nagle…

Aż kucam od tego, co mam powiedzieć.

– Tak, ja mam z tymi skojarzeniami top. Ty mówisz „ryba”, ja kojarzę „blender”.

I myślę skrycie: on to nazwał rozmową o rybie? Gdzie? Kiedy? Rozmową?

– Jak mnie przyjmowali do szkoły teatralnej, to badali liczbę skojarzeń na minutę. I miałam wychył w górę! Oprócz podzielności uwagi, oczywiście. Najważniejsze predyspozycje przyszłego aktora.

– No tak, asocjacje, wyobraźnia. To rozumiem. Ale skąd ten shaker? – dopytuje.

– Bo myślę, jak zmiksować tę z balkonu z Penelopą i Bette Davis.

– Co?! Co ty pierdolisz?

– I jakich kostek lodu użyć.

Kucam ze śmiechu. Zaraz upadnę na piasek.

– Co?! Kurwa. Tą z balkonu z Bette Davis?! Ty myślisz, że ja ciebie nie słucham? Otóż słucham. Gdybym nie słuchał…

A ja już tyłkiem na piasku i o rozmowie o rybie myślę.

– To do mojej książki – mówię.

Wstaję z piasku.

– Ach, to takie zaczepy – mówi on.

I poważnieje nagle. Dalej idziemy w ciszy. Czy ktoś zrozumie mnie tak jak on?

Miłość.

Anyżowe dropsy

Подняться наверх