Читать книгу Wracając do moich Baranów - Janusz R. Kowalczyk - Страница 33
47
Оглавлениеna podporach reprezentacyjnego balkonu pierwszego piętra. Ten imponujący budynek, własność Potockich, świetnie usytuowany w Rynku Głównym, „sprawiedliwość dziejowa” oddała po wojnie w ręce „ludu pracującego miast i wsi”.
Spotkania odbywały się przy świecach, co było równie romantyczne, jak podyktowane sytuacją. Instalacja elektryczna nie schodziła wówczas niżej parteru.
W notatkach Kazimierza Wiśniaka „Z pamiętnika 1956” czytamy, jak to „kierownictwo Krakowskiego Domu Kultury Pod Baranami oddało zagraconą pałacową piwnicę działaczom ZMP-owskim, którzy mieli zorganizować w niej Klub Młodzieży Twórczej. Najaktywniejsi zabrali się do pracy (...) wyburzali mury, wynosili gruz rękami, zamiatali, sprzątali całe noce”.
W maju, „dwudziestego szóstego o godzinie dwudziestej pierwszej nastąpiło któreś tam otwarcie Piwnicy pod Baranami. Zaproszenia wykonane techniką linorytu zaprojektował Wiesław Dymny. Swoje bajki o zwierzętach czytała Janina Garycka, doktorantka UJ. Przejęła sprawę piwnicy, rzuciła karierę naukową”.
Z zachowanego przez Magdalenę Pruszyńską protokołu otwarcia wynika, że obok Garyckiej wystąpili także: pianista Bogusław Zubrzycki, poeta Jerzy
Passakas, aktorzy Maria Nowotarska, Ewa Wawrzoń i Jan Adamski. Potwierdza to świadek tamtych czasów i jeden z organizatorów, aktor Rajmund Jarosz.
„W blasku świec i ognia z kominka podawano gratis i w nieograniczonych ilościach najtańsze grzane wino «Wino» – odnotował Wiśniak, nie kryjąc, że „wieczór ten był wyjątkowo nudny”.
„Październik wytworzył w Krakowie niezwykłe wśród ludzi wiry i entuzjazm, podniecał wyobraźnię do twórczych pomysłów i czynów. Powtarzamy sobie zdanie: Po latach kłamstw i krzywd nastaje czas nadziei – zapisał Wiśniak. – W Piwnicy pod Baranami było cicho i spokojnie. W przytulnym kącie, przy kominku, suszyła swoje łachmany przyprowadzona przez Piotra Basia N., w drugim kącie Krzysio Litwin komponował na gitarze. Jan Güntner wygłaszał wiersze swojego przyjaciela Andrzeja Bursy, Joanna Olczakówna czytała moje i swoje gazetki, a Wiesio malował po ścianach. Bywali Skarżyńscy. Lidia nieodłącznie z bukietem kwiatów, za nimi przybywał Mrożek”.
W listopadzie artyści biegają „na Politechnikę Krakowską oddawać krew dla Węgrów. Kika Lelicińska z Leszkiem Hołdanowiczem rozklejają kartki z barwami narodowymi Węgier, rysując na ich tle oko, z którego spływa łza. Panika na ulicach wzrasta. Ludzie mówią wyłącznie o wojnie, wykupują mydło, świece, cukier, mąkę. Z radia co chwila nawołują do spokoju i opanowania. (...) Zamknęliśmy się znowu w Piwnicy. Chwedczuk prowadził śpiewano-czytane wieczory, tańczyliśmy, piliśmy wino, śpiewaliśmy Leokadię – nasz piwniczny hymn. Zastanawialiśmy się, co robić dalej. Jedenastego Piotr Skrzynecki zaproponował założenie kabaretu w Piwnicy. Dwunastego zaczęły się próby. Piotr