Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 24

Haverhill

Оглавление

Pewnego ranka pod koniec marca, gdy Vic chodziła do ostatniej klasy ogólniaka, matka zastała ją w sypialni z Craigiem Harrisonem. Nie przyłapała ich na bzykanku, nawet się nie całowali, ale Craig przyniósł butelkę rumu Bacardi i Vic była nieźle wstawiona.

Craig wyszedł ze wzruszeniem ramion i uśmiechem – „Dobranoc, pani McQueen, przepraszam, że panią zbudziliśmy” – a Vic rano poszła na sobotnią zmianę do Taco Bell, nie zamieniwszy słowa z matką. Po pracy nie spieszyła się do domu i zdecydowanie nie była przygotowana na to, co tam zastanie, gdy wreszcie się zjawiła.

Linda siedziała na jej łóżku, na schludnie posłanym łóżku ze świeżą pościelą i wytrzepaną poduszką, jak w hotelu. Brakowało tylko miętówek.

Wszystko inne zniknęło: szkicownik, książki, komputer. Na biurku zostało parę drobiazgów, ale Vic nie od razu je zauważyła. Widok ogołoconego pokoju pozbawił ją tchu.

– Co ty zrobiłaś?

– Możesz odzyskać swoje rzeczy, jeśli zasłużysz – oznajmiła Linda – jeśli będziesz przestrzegała moich zasad i nowej godziny policyjnej. Od tej pory będę cię zawozić do szkoły i do pracy, i wszędzie indziej, gdzie będzie trzeba.

– Nie masz… nie miałaś prawa…

– W jednej z szuflad znalazłam kilka drobiazgów – mówiła matka, jakby Vic wcale się nie odezwała. – Chciałabym usłyszeć wyjaśnienie.

Linda wyciągnęła rękę, wskazując na drugą stronę pokoju. Vic odwróciła głowę, tym razem dostrzegając przedmioty wyłożone na blacie biurka: paczka papierosów, pudełeczko po pastylkach miętowych, zawierające coś, co wyglądało jak czerwone i pomarańczowe cukierki walentynkowe, kilka buteleczek ginu i dwie fioletowe paczuszki prezerwatyw o zapachu bananowym. Opakowanie jednego kondomu było rozdarte i puste.

Vic kupiła prezerwatywy z automatu w hotelu Howard Johnson’s i otworzyła jeden pakiecik, żeby nadmuchać gumkę i wyrysować na niej twarz. Nazwała swoje dzieło Kutafonem i rozbawiła dzieciaki w trzeciej klasie, prowadzając Kutafona po swojej ławce, gdy nauczyciel na chwilę wyszedł. Kiedy pan Jaffey wrócił z ubikacji, sala lekcyjna tak mocno pachniała bananami, że zapytał, kto przyniósł placek bananowy, wskutek czego wszyscy pękali ze śmiechu.

Co do fajek, Craig zostawił paczkę pewnej nocy i Vic je przechowywała. Nie paliła (jeszcze nie), ale lubiła pstryknięciem wybijać papierosa z paczki i leżeć na łóżku, wąchając słodki tytoń: zapach Craiga.

Tabletki ecstasy zażywała wtedy, gdy nie mogła zasnąć, bo myśli z wrzaskiem wirowały jej w głowie niczym stado oszalałych nietoperzy. W niektóre noce po zamknięciu oczu widziała Krótszą Drogę, krzywy prostokąt otwierający się w ciemność. Czuła zapach mostu, amoniakowy smród szczyn nietoperzy, odór butwiejącego drewna. W ciemności na drugim końcu mostu mrugały dwa reflektory, dwa osadzone blisko siebie kręgi bladego światła. Były jasne i straszne i czasami widziała, że płoną przed nią nawet wtedy, gdy otworzyła oczy. Sprawiały, że chciała krzyczeć.

Mała pastylka z krzyżykiem czasami pomagała. Dzięki małemu x miała wrażenie, że szybuje, czując wiatr na twarzy. Tabletka wprawiała świat w stan płynnego, subtelnego ruchu, jakby Vic siedziała z tyłu na motocyklu ojca, pochylając się na zakręcie. Po zażyciu ecstasy nie potrzebowała snu – była zbyt zakochana w świecie, żeby spać. Chciała dzwonić do koleżanek i mówić im, że je kocha. Chciała siedzieć do późna i szkicować wzory tatuaży, co pomogło jej wypełnić pustkę między przeciętną dziewczyną a wyuzdaną striptizerką. Chciała mieć silnik motocykla nad piersiami, żeby chłopcy wiedzieli, że można się na niej przejechać – nieważne i żałosne, że w wieku siedemnastu lat należała do wąskiego grona ostatnich dziewic w klasie.

Buteleczki ginu to pryszcz. Trzymała je pod ręką, żeby popijać ecstasy.

– Myśl sobie, co chcesz – powiedziała. – Mam to w dupie.

– Chyba powinnam się cieszyć, że przynajmniej się zabezpieczasz. Ale jeśli dorobisz się dzieciaka, nie licz na moją pomoc. Nie zamierzam mieć z nim do czynienia. Ani z tobą.

Vic chciała jej wygarnąć, że to całkiem dobry powód, żeby jak najszybciej zajść w ciążę, ale zamiast tego powiedziała:

– Nie spałam z nim.

– Kłamiesz. Czwarty września. Myślałam, że nocujesz u Willi. W twoim dzienniku jest napisane…

– Czytałaś mój pieprzony pamiętnik?

– …że po raz pierwszy spałaś z Craigiem jak noc długa. Sądzisz, że nie wiem, co to znaczy?

To znaczyło, że spali razem – w ubraniach, pod kołdrą, na podłodze w piwnicy Willi, z sześcioma innymi dzieciakami. Ale kiedy się zbudziła, on przytulał się do niej na łyżeczkę, obejmując ją w talii. Czuła jego oddech na karku i pomyślała: Nie budź się, proszę, i przez kilka chwil była taka szczęśliwa, że wręcz nie mogła tego znieść.

– Tak. To znaczy, że się pieprzyliśmy, mamo – powiedziała cicho. – Bo zmęczyło mnie robienie mu laski. To już nie dla mnie.

Z i tak już bladej twarzy matki spłynęła reszta kolorów.

– Zatrzymam twoje rzeczy osobiste – oświadczyła stanowczo. – Nie obchodzi mnie, że masz prawie osiemnaście lat. Mieszkasz pod moim dachem i masz przestrzegać moich zasad. Jeśli dostosujesz się do tego nowego programu, wtedy za kilka miesięcy…

– Czy właśnie tak postąpiłaś, kiedy tata sprawił ci zawód? Zamknęłaś cipę na kilka miesięcy, żeby zobaczyć, czy dostosuje się do programu?

– Wierz mi, gdybym miała gdzieś w domu pas cnoty, kazałabym ci go nosić – warknęła matka. – Ty mała dziwko o niewyparzonej gębie.

Vic parsknęła śmiechem – był to dziki, udręczony śmiech.

– Jaką koszmarnie brzydką osobą jesteś w środku – rzuciła matce w twarz największą obelgę, jaka przyszła jej na myśl. – Wychodzę.

– Jeśli teraz odejdziesz, po powrocie zastaniesz zamknięte drzwi – przestrzegła matka, ale Vic nie słuchała, już wychodząc z sypialni.

NOS4A2

Подняться наверх