Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 25
Na zimnie
ОглавлениеSzła.
Deszcz ze śniegiem przesiąkał przez marynarską bluzę i lód chrzęścił w jej włosach.
Ojciec i jego przyjaciółka mieszkali w Durham, w New Hampshire. Vic mogłaby pojechać pociągiem MBTA – linią T do North Station, a tam się przesiąść na Amtrak – ale to kosztowałoby mnóstwo pieniędzy, których nie miała.
Mimo to poszła na stację T i kręciła się po niej przez jakiś czas, bo tam przynajmniej nie padało. Kombinowała, do kogo mogłaby zadzwonić, żeby pożyczyć na bilet. Potem pomyślała, że to pieprzy, zadzwoni do ojca i poprosi, żeby po nią przyjechał. Naprawdę nie rozumiała, dlaczego wcześniej na to nie wpadła.
W ubiegłym roku widziała go tylko raz i spotkanie wypadło fatalnie. Wdała się w kłótnię z jego dziewczyną, rzuciła w nią pilotem i traf chciał, że podbiła jej oko. Tego samego wieczoru ojciec odesłał ją do matki, nawet nie chciał wysłuchać jej wersji zdarzenia. Od tej pory Vic z nim nie rozmawiała.
Chris McQueen odebrał po drugim sygnale i powiedział, że zgadza się pokryć koszt rozmowy. Nie sprawiał wrażenia zachwyconego. Głos miał chrapliwy. Ostatnim razem, gdy go widziała, miał we włosach o wiele więcej srebrnych nitek niż rok temu. Słyszała, że mężczyźni biorą sobie młodsze kochanki po to, żeby zachować młodość. W jego wypadku to nie zadziałało.
– No tak – powiedziała i nagle musiała dołożyć wszelkich starań, żeby znowu się nie rozpłakać. – Mama mnie wyrzuciła, tak samo jak ciebie.
Oczywiście było inaczej, ale uznała to za właściwy początek rozmowy.
– Hej, Szkrabie, gdzie jesteś? Nic ci nie jest? Twoja mama zadzwoniła z informacją, że wyszłaś z domu.
– Jestem na stacji kolejowej. Nie mam pieniędzy. Możesz po mnie przyjechać, tato?
– Mogę zamówić ci taksówkę. Mama zapłaci, kiedy wrócisz do domu.
– Nie mogę tam wrócić.
– Vic, dojazd zajmie mi godzinę, a dochodzi północ. Muszę być w pracy o piątej. Już powinienem być w łóżku, ale zamiast tego siedzę przy telefonie i zamartwiam się o ciebie.
Vic usłyszała w tle głos jego dziewczyny Tiffany:
– Ona tu nie przyjedzie, Chrissy!
– Musisz dogadać się z matką – powiedział. – Nie mogę stanąć po żadnej ze stron, Vic. Przecież wiesz.
– Ona tu nie przyjedzie – powtórzyła Tiffany ostrym, złym głosem.
– Powiesz tej piździe, żeby zamknęła swoją pierdoloną mordę? – wrzasnęła Vic.
Kiedy ojciec znów się odezwał, jego głos miał twardsze brzmienie.
– Nie. Biorąc pod uwagę, że ją pobiłaś, gdy byłaś tu ostatnim razem…
– Kurwa!
– …i nie raczyłaś przeprosić…
– Nie tknęłam tej kretyńskiej dziwki.
– …w porządku. Koniec rozmowy. Jeśli o mnie chodzi, możesz, kurwa, całą noc spędzić na deszczu.
– Uznałeś, że jest ważniejsza ode mnie – warknęła Vic. – Wybrałeś ją. Pierdol się, tato. Wyśpij się, żebyś rano był gotów wysadzać różne rzeczy w powietrze. To umiesz robić najlepiej.
Rozłączył się.
Przez jakiś czas Vic rozważała pomysł, czy się nie przespać na ławce na stacji. Doszła do wniosku, że o drugiej w nocy to raczej wykluczone. Było za zimno. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do matki na koszt abonenta z prośbą, żeby przysłała taksówkę, ale sama myśl o proszeniu jej o pomoc wydała się nie do zniesienia, dlatego Vic poszła piechotą, biorąc namiar na