Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 29

Haverhill

Оглавление

Vic podniosła kawałek łupku i rzuciła go na most. Spadł ze stuknięciem, prześliznął się i podskoczył. Powyżej coś się poruszyło. Nietoperze.

Halucynacja wydawała się dość silna. Choć może ten kawałek łupku też był przywidzeniem.

Vic doszła do wniosku, że są dwa sposoby sprawdzenia, czy most jest realny. Może przesunąć się do przodu o kolejne trzydzieści centymetrów, postawić na nim przednie koło. Jeśli go sobie wyobraziła, może zdąży rzucić się w tył, żeby nie spaść.

Albo może po prostu wjechać. Zamknąć oczy i pozwolić, by raleigh poniósł ją ku temu, co na nią czeka.

Miała siedemnaście lat, była nieustraszona i podobał jej się szum wiatru w bluszczu wokół wlotu mostu. Postawiła stopy na pedałach i ruszyła. Usłyszała, jak opony podskoczyły na progu, usłyszała klekoczące pod nimi deski. Nie doznała wrażenia spadania, lotu z wysokości dziesiątego piętra w arktyczny chłód rzeki Merrimack. Słyszała narastający ryk białego szumu. Czuła ukłucie bólu w lewym oku.

Sunęła przez znajomą ciemność, śnieg zakłóceń migotał w szparach między deskami. Pokonała już jedną trzecią drogi i na drugim końcu dostrzegła zaniedbany biały dom z dostawionym garażem. Sanie Mikołaja, cokolwiek to było.

Nazwa nie miała dla niej znaczenia i wcale nie musiała go mieć. W jakimś abstrakcyjnym sensie wiedziała, ku czemu jedzie, jeśli nawet nie znała konkretnego miejsca.

Szukała kłopotów, a Most Krótsza Droga nigdy jej nie zawiódł.

NOS4A2

Подняться наверх