Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 48
Pierwszy typ emocjonalny: intelektualista
ОглавлениеIntelektualiści to osoby bystre i elokwentne, błyskotliwi analitycy, którzy najlepiej czują się w świecie racjonalnym i interpretują emocje z poziomu umysłu. W sytuacji stresowej szukają schronienia przede wszystkim w swojej głowie. Najważniejszym filtrem stosowanym przy odbiorze rzeczywistości jest racjonalne myślenie. Intelektualny klimat panował w gorących polemikach, które w latach 60. prowadzili między sobą pisarze Gore Vidal i John Updike. Do grona intelektualistów zaliczamy naukowców, nauczycieli, gospodynie domowe – każdego, kto koncentruje się głównie na racjonalnym podejściu do życia, bez względu na to, jakie odebrał wykształcenie. Część mózgowców może uważać intuicję oraz duchowość za bzdury, jako że nigdy nie miała w zwyczaju kierować się przeczuciami i nigdy nie doświadczyła korzyści płynących z takiego postępowania. Intelektualiści bywają wygadani albo zamknięci w sobie, łączy ich poruszanie się przede wszystkim w sferze umysłu a nie ciała. Dla zatwardziałych intelektualistów (nie wszyscy tacy są) rozmowa o uczuciach – o działaniu na ich podstawie w ogóle nie wspominając – może być źródłem tak wielkiego cierpienia jak wizyta u dentysty. Niektórzy z nich po prostu nie umieją nie myśleć, są więźniami rozumu.
Nadmierne przywiązanie do własnego umysłu może okazać się źródłem piekielnych męk. Intelektualiści niekiedy odcinają się od własnych emocji, uznając je za zbyt miękkie lub nielogiczne. Doświadczenie określonego uczucia skutkuje podjęciem wysiłku racjonalizacyjnego – tymczasem interpretacja uczuć w oderwaniu od ciała jest równoznaczna z dostrzeżeniem jedynie części ich znaczenia. Zdarzają się również przypadki całkowicie biernego doświadczania emocji. Przykładem może być tu pisarz Truman Capote, który w nowojorskim światku literackim słynął z niespodziewanych wybuchów złości lub radości. Problem w tym, że to on pozostawał pod kontrolą swoich emocji, a nie na odwrót. Truman Capote bardzo cierpiał z tego powodu i w rezultacie popadł w alkoholizm. Niektórzy intelektualiści uznają niestety cierpienie za przejaw życia, podsycając je, zamiast z nim walczyć. To nie jest sposób na doświadczenie wolności. Nawet osoby najbardziej bystre mogą mieć poważne trudności z eliminacją negatywności i przyjęciem bardziej pozytywnego stosunku do życia.
Zawsze byłam olbrzymią fanką ludzi o wielkich umysłach. W trakcie studiów medycznych uwielbiałam słuchać lekarzy, którzy potrafili w sposób racjonalny uzasadniać swoje koncepcje leczenia danej choroby lub ratowania życia. Podążałam za nimi krok w krok i chłonęłam ich akademicką wiedzę. Chętnie korzystałam z metody naukowej, poszukując rozwiązań problemów moich pacjentów. Do dziś mam olbrzymi szacunek dla analitycznego potencjału mojego mózgu i bardzo chętnie go wykorzystuję. Ale staram się unikać sytuacji, w których ograniczałabym się wyłącznie do niego. Kilka lat temu przyśnił mi się następujący koszmar:
Przedstawiam historię choroby pacjenta grupie lekarzy odbywających obchód. Szef oddziału psychiatrii odziany w garnitur, typ profesora, wydaje mi takie oto polecenie: „Pani doktor Orloff, proszę postawić diagnozę, odcinając się zupełnie od swojej intuicji”. Zamurowało mnie. Dlaczego mam celowo odrzucać te informacje?
To niecodzienne polecenie spowodowało, że obudziłam się cała spięta. Przecież takie zachowanie byłoby nie fair w stosunku do moich pacjentów. Postępując w dobrze rozumianym interesie pacjentów, nie mogłam okroić posiadanych informacji. Miałabym poczucie, że wyzbyłam się części siebie. Jestem wdzięczna, że nie muszę tego robić, bowiem uważam, że właściwym rozwiązaniem jest odpowiednie zrównoważenie intelektu i intuicji. Kierowanie się tymi dwoma drogowskazami oznacza prawdziwą wolność.
Intelektualiści bardzo często płacą wysoką cenę za danie umysłowi prawa do przejęcia kontroli nad organicznym poczuciem duchowości i linearną interpretację rzeczywistości. Przez pewien czas umawiałam się z ortodoksyjnym żydem i religioznawcą, który codziennie odmawiał tradycyjne żydowskie modlitwy i odprawiał tradycyjne rytuały. Mimo swojego zaangażowania przez cały czas powtarzał: „Robię wszystko tak jak trzeba, a mimo to nie czuję Boga”. Była to porażka, która bardzo go bolała. Współczułam mu, ale niestety nie bardzo mogłam mu pomóc. Ktoś, kto wierzy, że nie ma nic potężniejszego nad linearny umysł, nie znajdzie Boga. Ten uparty, choć kochany człowiek, nie chciał porzucić swojego intelektualnego modelu dążenia do Boga – ale nie można mu było odmówić wiary czy religijnego zaangażowania. Z góry odrzucał wszystkie podsuwane przeze mnie alternatywy, na przykład inne techniki modlitwy, ponieważ nie pasowały one do jego tradycyjnego schematu. Nasz związek zakończył się z dniem, kiedy jego duchowy przywódca, rabin z synagogi, usłyszał o moim śnie, w którym mój umierający dziadek przyszedł się ze mną pożegnać. Rabin orzekł, że Judith jest czarownicą. W kręgach ortodoksyjnych żydów było to równoznaczne z przyrównaniem mnie do wcielenia złego. Słowa rabina spowodowały, że mój religioznawca wziął nogi za pas, a ja pozostałam z uczuciem pustki… Czułam się jak parias. Doświadczenie to nauczyło mnie, że zbyt konsekwentne trzymanie się rozumu może obrócić się przeciw nam i uniemożliwić poznanie świata duchowości.
Zamieszczony tu quiz pozwoli ci stwierdzić, czy jesteś typem intelektualisty.