Читать книгу Mądrość psychopatów - Kevin Dutton - Страница 20
DWA
Prawdziwi psychopaci, proszę powstać
Maska normalności
ОглавлениеPsychopatia – jak i sama osobowość – po raz pierwszy wyłania się z mroku w niezwykle przewrotny sposób w przemyśleniach starożytnych Greków. Filozof Teofrast (ok. 371–287 p.n.e.), uczeń i następca Arystotelesa na stanowisku szefa szkoły perypatetyków w Atenach, w swoim dziele Charaktery szkicuje barwny opis trzydziestu temperamentów moralnych. A jeden z nich uruchamia dzwonek alarmowy.
„[Człowiek] bezwstydny to ktoś taki, kto np. puściwszy kogoś z torbami, zwraca się doń potem o pożyczkę […]”, lamentuje Teofrast. „[…] Idąc na zakupy, przypomina rzeźnikowi jakieś przysługi, które mu oddał, a stanąwszy przy wadze, rzuca na nią najchętniej kawałek mięsa albo przynajmniej kość na zupę. Gdy mu się ta sztuka uda, tym lepiej; jeśli nie, porywa ze stołu jakieś flaki i ulatnia się ze śmiechem”55. I to na dłuższy czas. Ale jeśli przeskoczymy dwa tysiące lat, do początków dziewiętnastego wieku, ten bezwstydny człowiek powróci, tym razem jako jeden z głównych graczy metafizycznej debaty nad wolną wolą. Czy może się tak zdarzyć, zastanawiali się filozofowie i lekarze, że pewnego rodzaju przestępcy moralni, zupełnie wyjątkowi nicponie, nie są po prostu źli, tylko posiadają niewielkie lub żadne, w przeciwieństwie do innych łajdaków, rozumienie konsekwencji swych czynów? Jeden z nich naprawdę tak myślał.
W 1801 roku56 francuski lekarz Philippe Pinel nagryzmolił w notatniku słowa manie sans délire, gdy pewien człowiek na jego oczach z zimną krwią, spokojnie i planowo skopał na śmierć psa. Jeszcze w tym samym roku stworzył metodyczny, zrozumiały – i do dziś dnia niezwykle ścisły – opis tego syndromu. Rzeczony człowiek nie okazał najmniejszej choćby oznaki żalu z powodu swego czynu, choć w innych sytuacjach wydawał się zupełnie normalny. Sprawiał wrażenie, by użyć tu określenia, z którym zgadza się większość osób mających kontakt z psychopatami, „szalonego, nie będąc szalonym”57. Manie sans délire.
Nasz Francuz nie był osamotniony w swoich rozważaniach. Benjamin Rush58, lekarz praktykujący w Ameryce na początku dziewiętnastego wieku, opisał przypadki równie odrażającego zachowania i równie beztroski proces myślowy. Sprawcom takich czynów przypisuje „wrodzone nadnaturalne zepsucie moralne”. Według niego „zapewne istnieje pierwotne uszkodzenie tych części ciała, które zajmują się moralnymi aspektami umysłu”.
Wola, ciągnie Rush, może ulec pomieszaniu nawet „w przypadku osób o pełnym rozumieniu […]. Wola staje się mimowolnie narzędziem do złych czynów za sprawą instrumentalności namiętności”.
Mówiąc to, Rush wyprzedził nowoczesną neurobiologię o dwa stulecia.
Tak więc okazuje się, że neurotsunami szaleństwa nie musi dokonywać apokaliptycznych zniszczeń na krystalicznie czystych wybrzeżach logiki. Można być równocześnie w pełni i nie w pełni władz umysłowych.
Przeskoczmy kolejne półtora wieku, przemierzmy Atlantyk i udajmy się do Medical College of Georgia, gdzie amerykański lekarz Hervey Cleckley bardziej szczegółowo opisał naszą la folie raisonnante. W książce The Mask of Sanity59 z 1941 roku stworzył następujący, nieco eklektyczny zestaw kryteriów identyfikacji psychopaty. Jego zdaniem to osoba inteligentna, bez poczucia lęku, wstydu i winy, charakteryzująca się ubóstwem uczuć, egocentryzmem, powierzchownym czarem i odpornością na karę; nieprzewidywalna, nieodpowiedzialna, skłonna do intryg i nawiązująca tylko przelotne związki. Jest to w zasadzie taki sam obraz zaburzenia, jaki skonstruowali klinicyści w dwudziestym pierwszym wieku (choć obecnie dzięki laboratoryjnym programom badawczym i technikom takim jak EEG i fMRI nieco lepiej rozumiemy przyczyny jego występowania). Ale w portrecie namalowanym przez Cleckleya odnajdziemy też elementy geniuszu. Jego psychopata jest obdarzony „przebiegłym i sprawnym […] umysłem”, jak również potrafi „mówić interesująco” i posiada „niezwykły urok”.
W pamiętnym ustępie Cleckley opisuje wewnętrzną pracę umysłu tych społecznych kameleonów, normalne życie za pozbawioną uczuć lodową kurtyną:
[Psychopata] nie zna podstawowych faktów lub danych na temat wartości osobistych i jest absolutnie niezdolny do rozumienia tego typu spraw. Nie potrafi w najmniejszym stopniu zainteresować się tragediami, radością czy dążeniami ludzkości, jakie ukazuje wybitna literatura i sztuka. Jest też obojętny na te kwestie w codziennym życiu. Piękno i brzydota – chyba że w bardzo powierzchownym sensie – dobro, zło, miłość, groza i humor nic dla niego nie znaczą, nie są w stanie go poruszyć. Co więcej, nie potrafi dostrzec, że inni są nimi poruszeni. To tak, jakby mimo wysokiej inteligencji był ślepy na te aspekty ludzkiego istnienia. Nie można mu ich objaśnić, bo w orbicie jego świadomości nie ma nic, co przybliżyłoby mu je za pomocą porównania. Będzie powtarzał usłyszane słowa i gładko zapewniał o swoim zrozumieniu, i żadnym sposobem nie pojmie, że wcale nie rozumie60.
Można by powiedzieć, że psychopata chwyta słowa, ale nie muzykę uczuć.
Zrozumiałem, co próbował opisać Cleckley już podczas pierwszego spotkania z psychopatą. Joe miał dwadzieścia osiem lat, wyglądał lepiej niż Brad Pitt, a jego IQ wynosiło 160. Nigdy nie zdołamy pojąć, co spowodowało, że postanowił pobić do nieprzytomności dziewczynę na parkingu, zawieźć ją na skraj miasta, wielokrotnie zgwałcić, grożąc przy tym nożem, a potem poderżnąć jej gardło i wrzucić zwłoki do kontenera na śmieci na terenie zamkniętej fabryki. Części jej ciała znaleziono później w schowku na rękawiczki w jego samochodzie.
Usiadłem przy stole naprzeciwko Joego w dusznej i bezdusznej sali przesłuchań, w której unosił się lekki zapach środków czyszczących – dzieliło nas pięć lat i wiele kilometrów od incydentu na parkingu. Ciekawiło mnie stochastyczne dostrojenie moralnego kompasu takiego umysłu, sposób, w jaki podejmuje on decyzje – a zamierzałem się tego dowiedzieć za pomocą swojej tajnej broni, szatańskiego psychologicznego podstępu. Przedstawiłem Joemu następujący dylemat:
Błyskotliwy chirurg transplantolog ma pięciu pacjentów. Każdy potrzebuje przeszczepu innego organu i umrze, jeśli go nie dostanie. Na nieszczęście chwilowo brak organów do transplantacji. Tymczasem w gabinecie naszego lekarza zjawia się na rutynowe badania zdrowy młody człowiek, bawiący w mieście przejazdem. Lekarz odkrywa, że używając organów tego młodzieńca, mógłby uratować swoich pięciu pacjentów. Co więcej, gdyby ten młody człowiek zniknął, nikt nigdy nie powiązałby tego faktu z naszym lekarzem. Czy zatem postąpiłby słusznie, zabijając jedną osobę, by ocalić pięć innych?
Ten dylemat moralny stworzyła Judith Jarvis Thomson61, autorka eksperymentu z grubasem na torach z rozdziału pierwszego. Choć rozwiązanie jest dyskusyjne, większość ludzi nie ma z nim problemu. Byłoby czynem moralnie nagannym, gdyby lekarz odebrał życie młodemu człowiekowi; żaden medyk nie ma prawa zabijać pacjenta, bez względu na to, jak humanitarne i usprawiedliwione mogłoby się to czasami wydawać. To zwykłe morderstwo, nic innego. Ale jak oceni to ktoś taki jak Joe?
– Wiem, gdzie leży problem – oświadczył spokojnie, kiedy skończyłem. – Jeśli po prostu grasz w cyferki, nie musisz myśleć, no nie? Zabijasz faceta i ocalasz pięciu innych. To taki utylitaryzm… Rzecz w tym, żeby za dużo nie myśleć… Gdybym to ja był tym lekarzem, w ogóle bym się nie zastanawiał. To jak kupić pięć w cenie jednego, no nie? Pięć dobrych wiadomości – no wiesz, dla rodzin tych pacjentów, te klimaty – i jedna zła. Prawdziwa okazja, no nie?
– Traktują emocje jak liczby – powiedział mi pewien doświadczony psycholog sądowy podczas rozmowy o psychopatach. W przypadku Joego można rzec, że najwyraźniej zupełnie dosłownie.
55
Teofrast, Charaktery, rozdz. IX, Bezwstyd; edycja komputerowa na ifkifa.uni.wroc.pl za Teofrast, Charaktery, tłum. Izydora Dąbska [w:] Tegoż Pisma t. 1, Warszawa 1963 (przyp. tłum.).
56
Patrz: Philippe Pinel, Medico-Philosophical Treatise on Mental Alienation, Second Edition, Entirely Reworked and Extensively Expanded (1809), tłumaczenie Traite medico-philosophique sur l’alienation mentale, 1809, Gordon Hickish, David Healy i Louis C. Charland (Oxford: Wiley-Blackwell, 2008).
57
Tak jak w oryginale (przyp. tłum.).
58
Patrz: Benjamin Rush, Medical Inquiries and Observations upon the Diseases of the Mind, New York Academy of Medicine, New York 1812; Hafner, New York 1962.
59
Patrz: Hervey Cleckley, The Mask of Sanity: An Attempt to Clarify Some Issues About the So-Called Psychopathic Personality, C.V. Mosby, St. Louis, MO 1941, 1976. Pełny tekst można pobrać za darmo na stronie www.cassiopaea.org/cass/sanity_l.pdf.
60
Cytat za Robert D. Hare, Psychopaci są wśród nas, tłum. Anna Skucińska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 45–46 (przyp. tłum.).
61
Patrz: Judith Jarvis Thomson, The Trolley Problem, „Yale Law Journal” 94, nr 6 (1985): s. 1395–1415.