Читать книгу Marksizm - Группа авторов - Страница 29
PERSPECTYWY
Piotr Skwieciński
NIE CHCEMY DO KANSAS
2
ОглавлениеSzukanie w marksizmie „ogólnej teorii wszystkiego”, jedynego słusznego klucza do rzeczywistości, jest oczywiście intelektualnie niedopuszczalne. Pozostawmy to sekciarzom. Marksizm z pewnością zgrzeszył jednostronnością. Na przykład w tym sensie, że zlekceważył inne niż klasowe identyfikacje człowieka: narodową, ale też kulturową czy religijną. Sam Marks, będąc, jak podkreśla Hannah Arendt, zafiksowany na klasowym wymiarze rzeczywistości, nie potrafił przez tę fiksację dostrzec np. wzbierającego antysemityzmu, mającego przecież przed sobą długą karierę jako pierwszorzędny czynnik polityczny. Identyfikacje takie są nie tylko nie mniej silne niż klasowe, lecz także nie mniej prawdziwe i autentyczne.
Ale w porównaniu z czasami sprzed Marksa nurt ten dał człowiekowi niespotykaną przedtem możliwość spojrzenia na wszystko, także na samego siebie, z zewnątrz. W tym sensie jest nieuświadomionym fundamentem naszego widzenia rzeczywistości, czyli odrzucania rozmaitych zasłon osłaniających prawdziwe oblicze systemów społecznych, hierarchii itd. Gdyby z całego dorobku „Murzyna” (jak być może wiedzą czytelnicy, taki pseudonim nosił Marks w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół) pozostało tylko to jedno zdanie: „Na miejsce wyzysku, osłoniętego złudzeniami religijnymi i politycznymi, burżuazja postawiła wyzysk jawny, bezwstydny, bezpośredni, nagi” (Marks 1949) – już samo ono wystarczyłoby, według mnie, do uznania jego twórcy za intelektualnego stworzyciela nas wszystkich.
Tu wynurzenie może zbyt osobiste i emocjonalne, ale mimo wszystko je zaryzykuję. Otóż kocham to zdanie. Nic mnie bowiem tak nie drażni, jak wszelkie systemy maskowania obrazu rzeczywistości. Z zachwytem przyjmuję zaś wszystko, co pozwala na destrukcję i dekonstrukcję takich systemów. Nie cierpię bowiem wszelkiego rodzaju „matriksów”.
Pozostańmy przy matriksowym ciągu skojarzeń. To właśnie Marks podał światu – nomen omen – czerwoną pigułkę. To od niego usłyszeliśmy: „Zapnij pasy, Dorotko, i pożegnaj się z Kansas”. I rzeczywiście zostawiliśmy za sobą rzekomo sielskie Kansas rzekomo niewzruszonej rzeczywistości i rzekomo naturalnych relacji. Po drugiej stronie Króliczej Nory, w którą wprowadził nas Marks, nie czekała nas utopia, o której marzył. Ale przynajmniej wydorośleliśmy i potrafimy widzieć świat takim, jakim jest.
Zresztą nie tylko dzięki samemu Marksowi. Naszemu wyjściu z Kansas przysłużył się także np. jego intelektualny wnuk, Antonio Gramsci. Głosił on ideę kulturowej hegemonii jako podstawy dominacji klasy – dominacji, której pochodną jest świadomość społeczeństwa, a w dalszej konsekwencji władza polityczna, służąca z kolei umacnianiu owej dominacji. Myślę, że ta teoria otwiera nam oczy na naprawdę kluczowy element konstrukcji świata. Pod tym względem uczniami Gramsciego są dziś nie tylko dzieci Maja ’68, lecz także chyba wszyscy pragnący na poważnie ów świat zmieniać. Przy czym, co charakterystyczne – niezależnie od postulowanego przez nich kierunku owej zmiany. Wprawdzie zgoda powszechna nie jest kryterium prawdy, ale z drugiej strony trudno lekceważyć tak uniwersalne rozpowszechnienie jakiejś teorii i nie uznać tego fenomenu za może nie rozstrzygający, ale zawsze poważny argument na jej rzecz – za przejście przez nią arcyważnego, praktycznego sprawdzianu.
Myślimy dziś Marksem i Gramscim.