Читать книгу Marksizm - Группа авторов - Страница 34

PERSPECTYWY
Piotr Skwieciński
NIE CHCEMY DO KANSAS
7

Оглавление

Na pogrzeb Marksa przyszło 11 osób. Odbył się on ponad 130 lat temu, a odwołujący się do nauki najsłynniejszego trewirczyka system polityczny runął potem tak totalnie i tak kompromitująco, że trudno znaleźć precedensy. W tej sytuacji fakt, że dziś w ogóle możliwe są próby interpretacji obecnego stanu kapitalizmu jako przewidzianego przez Marksa, mówi sam za siebie. Dowodzi, że w jego naukach jest coś, przed czym uciec się nie da. Coś, bez czego nie sposób zrozumieć świata.

Tylko że znowu – nawet ten aspekt spraw nie unieważnia przenikliwości i wyjątkowości Marksa.

Problemem, postawionym ostatnio przez Thomasa Piketty’ego, jest wzrastająca majątkowa nierówność w społeczeństwach Zachodu. Otóż sam fakt, że nierówność można postrzegać jako problem, a nie jako naturalny porządek świata, jest dziełem Marksa właśnie. Oczywiście moralny bunt przeciw nierówności istniał wcześniej, ale to trewirczyk stworzył system, w którym owa nierówność była nie tylko czymś godnym ubolewania czy nawet nie tylko etycznym skandalem, lecz także ważnym elementem teorii i praktyki procesów gospodarczo-politycznych.

Skoro padło nazwisko Piketty’ego, to warto powiedzieć, że również fakt, iż obecny kryzys zachodniego kapitalizmu związany jest z ubożeniem klas niższych i średnich, można postrzegać jako wskazujący na aktualność i prawdziwość koncepcji Marksa. I to niezależnie od sporu, na ile jego tezę o postępującym ubożeniu klasy robotniczej da się interpretować jako konstatację wyłącznie ubożenia względnego, a nie bezwzględnego.

Warto też dostrzec – i docenić – to, co skądinąd w jakimś zakresie słusznie jest w marksizmie krytykowane. Mam na myśli ogromny potencjał emancypacyjny, który wyraża najlepiej druga strofa Międzynarodówki – ta wzywająca, by nie wyglądać zmiłowania ani z wyroków bożych, ani z carskich praw, tylko brać nadania z własnego prawa i zbawić się z własnej woli.

Tak, oczywiście, da się z tej wyniosłej dumy wyprowadzić pychę, a z pychy – niebezpieczne przekonanie, że demiurdzy wolnego człowieczeństwa mogą wszystko. To pewnie w jakimś zakresie prawda. Tylko że alternatywą przedmarksowską był człowiek zakuty w kajdany tradycji – kajdany, których istnienia często nawet on sam nie był do końca świadomy.

Można do woli – i słusznie – krytykować zwodnicze wizje „wolności, która jest niewolą”, i odwrotnie, człowieka rzekomo wznoszącego się na najwyższe wyżyny „uświadomionej konieczności”, a będącego w istocie niewolnikiem systemu. Można odnosić się sceptycznie do marksistowskiego przekonania, które trafnie opisał Krzysztof Pomian jako wiarę, że

człowiek może stać się w całej pełni panem samego siebie, może świadomie pokierować własną przyszłością, poddać ją racjonalnej kontroli i wyzwolić się tym sposobem od właściwej jego istnieniu przypadkowości. I że to przeistoczenie człowieka w Boga, które sprawi, że inni bogowie nie będą mu już potrzebni (Pomian 2009, s. XXV–XXVI).

Ale czy mając do wyboru tę naiwną deifikację człowieka (nawet ze świadomością związanych z nią niebezpieczeństw) lub powrót do rzekomo naturalnego, bezrefleksyjnego bytowania w stanie sprzed Marksa czy wręcz sprzed oświecenia (bo przecież najbardziej zagorzali wrogowie trewirczyka podkreślają właśnie jego związek z oświeceniem), do statusu jednostki organicznie związanej z tradycją i hierarchią, na które nie tylko nie ma człowiek wpływu, lecz także z których istnienia nie w pełni zdaje sobie sprawę – czy wtedy naprawdę wybralibyśmy tę drugą ewentualność?

Jestem przekonany, że nawet najwięksi konserwatyści woleliby uniknąć tej alternatywy.

Choć – podkreślmy – charakteryzujące współczesną lewicę, zwłaszcza liberalną, dążenie do zniszczenia wszystkich tradycji jest równie złą skrajnością. Jest destrukcją naturalnego środowiska człowieka, wyrywaniem go z socjalizujących go wspólnot, a przez to może uczynić go samotnym i nieszczęśliwym. Jest więc – de facto – czynnikiem alienującym.

I przez to, zaryzykujmy taki paradoks – czymś zdecydowanie antymarksistowskim…

Marksizm

Подняться наверх