Читать книгу Święta bez pszenicy - Marta Szloser - Страница 15

8. Ciąg dalszy naszej historii

Оглавление

Nasza bezglutenowa historia rozpoczęła się na dobre trzy lata temu. Odstawienie pszenicy oraz całej glutenowej spółki było w naszym przypadku krokiem popartym długimi dociekaniami, licznymi lekturami i obserwacjami własnego organizmu. Krokiem przemyślanym i dobrowolnym.

Marta co prawda pewnego dnia usłyszała od swego partnera: „Od jutra nie jemy niczego z glutenem” i początkowo nieco ją to przytłoczyło, ale szybko nauczyła się gotować, a nawet jeszcze bardziej polubiła kuchenne eksperymenty. W końcu chodziło o zdrowie ukochanej osoby oraz własne. Było to nie lada wyzwanie, gotować bezglutenowo, gdy już nie używa się w kuchni tak wielu dostępnych w sklepach produktów – z powodu ich złej jakości, nieciekawego składu lub zdrowotnych i smakowych preferencji drugiego domownika.

U Wandy na podjęciu decyzji o wyeliminowaniu glutenu z diety zaważyły informacje o tym, czym jest gluten i jaki jest jego wpływ na organizm. Czerpała je z wielu źródeł, w tym z opracowań profesjonalistów, również lekarzy i naukowców opierających swe wnioski na pracach badawczych. Skojarzyła tę wiedzę z obserwacją własnego organizmu, wyciągnęła wnioski i rozstała się z glutenem bez rozterek, uznając, że to, co niszczy zdrowie, nie jest niezastąpione. Szybko i z satysfakcją zauważyła, że bezglutenowe menu może być smaczne i różnorodne!

Może było nam łatwiej, ponieważ miałyśmy już za sobą wcześniejsze wyeliminowanie z diety m.in. cukru, sztucznych słodzików, produktów przetworzonych, oczyszczonej mąki pszennej i białego ryżu, krowiego nabiału oraz kilku innych rzeczy. Odstawiłyśmy gluten, gdy już odżywiałyśmy się zdrowo – gotowałyśmy wszystko same, śniadania, obiady, desery. Same robiłyśmy przetwory i wiele półproduktów. Jadłyśmy domowe chleby, piłyśmy dobrej jakości wodę zamiast kolorowych słodzonych napojów. Kiedy po rezygnacji z glutenu, po kilku tygodniach i miesiącach, zaczęłyśmy zauważać pozytywne zmiany, nawet te bardzo drobne, nie było to spowodowane tym, że nagle zaczęłyśmy odżywiać się zdrowiej i zwracać większą uwagę na to, co jemy i jak jemy. Część osób bagatelizuje temat, twierdząc, że ludzie czują się lepiej po przejściu na dietę bezglutenową właśnie dlatego, że bardziej skupiają się na jakości posiłków i samym procesie ich przyrządzania oraz spożywania. Ale my odżywiałyśmy się zdrowo już od kilku lat!

Po wydaniu pierwszej książki, a nawet jeszcze przed premierą, wiele osób pytało nas, dlaczego dobrowolnie zdecydowałyśmy się na tak bardzo trudną i ograniczoną dietę, skoro nie mamy do niej wskazań medycznych. Dlaczego nie jemy glutenu i krowiego nabiału, skoro nie jesteśmy na nie uczulone. Nie zależało nam na lekarskim potwierdzeniu naszych przypuszczeń, że te dwa składniki diety nie służą żadnej z nas. Wiedziałyśmy to. Jednak powracające jak bumerang pytania spowodowały, że zaczęłyśmy rozmyślać o testach. Zwyciężyła ciekawość i chęć przekonania się, czy miałyśmy rację.

Podjęcie decyzji o wykonaniu badań diagnostycznych bywa trudne, jeśli nie jesteśmy do tego zobligowani przez lekarza. Z różnych przyczyn profilaktyka zdrowotna nie jest powszechna w naszym kraju. Podobnie nie jest powszechne samodzielne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, co jest przyczyną trwających latami przewlekłych schorzeń, w sytuacji gdy od lekarza nie możemy uzyskać jednoznacznej diagnozy.

Na przeszkodzie stają liczne przyczyny: brak wiedzy, czasu, koszty… Pojawiają się różnego rodzaju wątpliwości, a wśród nich dość częsta – a jeśli się okaże, że „nic nie wyjdzie”, po cóż wtedy te wydatki? Tutaj dochodzimy do całej przewrotności ludzkiej natury: skoro zapłaciliśmy, to niechby coś zostało wykryte… A z drugiej strony, lepiej nie mieć żadnych obciążeń zdrowotnych, niż je mieć. Niestety, wielu badań, a już na pewno profilaktycznych lub tych w kierunku poszukiwania przyczyny choroby na własną rękę, NFZ nie zrefunduje. W punkcie wyjścia możemy tkwić bez końca. Na pytanie, co wykażą badania, nikt nam nie odpowie… tylko wyniki badań.

Co nas zmotywowało do wykonania badań, poza pytaniami od czytelników? Sądzimy, że w równych częściach wiedza oraz obserwacje własnego zdrowia i zauważalne niedyspozycje po spożyciu potraw zawierających w składzie zboża glutenowe i wyroby mleczne. Ponieważ nie zamierzałyśmy wracać do diety glutenowej[8] i krowich produktów mlecznych, które powodowały u nas występowanie uciążliwych objawów, pozostały nam badania genetyczne. U każdej z nas wyniki wykazały obecność genów warunkujących pierwotną nietolerancję laktozy, a u Marty dodatkowo sytuację dość skomplikowaną interpretacyjnie i objawowo, związaną z metabolizmem glutenu. Oczywiście negatywne wyniki badań na obecność genów warunkujących celiakię nie wyjaśniają, czy i jaki związek doświadczane wcześniej objawy mogły mieć z alergią lub nadwrażliwością na gluten.

Biorąc to pod uwagę, nasza diagnostyczna droga nie została wyczerpana. Ale zamiast ją kontynuować i dociekać, wybrałyśmy pozostanie przy kuchni bezglutenowej. Smakuje nam, wiemy, jak jest wartościowa, a z biegiem czasu stałyśmy się specjalistkami od przyrządzania potraw oraz wypieków bezglutenowych. Sprawia nam to ogromną przyjemność i wychodzi na zdrowie, także naszym bliskim.

Każdego, kto nie wyobraża sobie diety bez glutenu, a jednocześnie doświadcza problemów zdrowotnych, których źródła nie sposób określić, zachęcamy do badań diagnostycznych. Jeśli badania na obecność genów celiakii okażą się negatywne, jeżeli i laktoza będzie „bez winy”, pozostają badania na liczne alergeny – silne czynniki zapalne dla organizmu, których działanie nie zawsze daje obraz typowych objawów alergicznych, jak np. wysypka, łzawienie czy katar sienny. U każdego znajdzie się grupa alergenów mniej lub bardziej obciążająca organizm. Oczywiście nie oznacza to, że badania diagnostyczne są antidotum na trudności w określaniu przyczyn schorzeń, jednak są bardzo pomocne i wielu osobom wskazują właściwy kierunek dietetyczny, pozostający w ścisłym związku z dobrym zdrowiem.

Święta bez pszenicy

Подняться наверх