Читать книгу Proxima - Stephen Baxter - Страница 7

II
Rozdział 6

Оглавление

W DNIU, KIEDY „I-ONE” SZYKOWAŁ SIĘ DO STARTU, Stef wraz z ojcem stali przy oknie należącego do UEI i ONZ-etu bunkra kontroli lotu.

Ów masywny gmach, zbudowany z bloków merkuriańskiego bazaltu wysoko w zboczu pierścienia gór, zwracał się czołem ku równinie we wnętrzu krateru. W przestronnym pomieszczeniu rozbrzmiewały ściszone pomruki ludzkich głosów i świeciły ekrany monitorów, gdy zespół inżynierów śledził końcowe odliczanie. W promieniach nisko zawieszonego słońca, patrząc przez okno, Stef widziała kopuły, światła i drogi osady Yeats, na pierwszym planie zaś rozświetloną blaskiem reflektorów platformę startową statku „International-One”, poddawanego skomplikowanym czynnościom przygotowawczym. Smukły dziób pojazdu ledwo muskało słońce, które podnosiło się z frustrującą ospałością ponad krawędź gór. Z tak dużej odległości statek wyglądał jak zabawka bądź niewielka makieta. Ważne szychy przyglądały mu się przez lornetki, ostentacyjnie demonstrując brak implantów wzrokowych, przeżywających swój rozkwit w epoce bohaterów, a teraz zupełnie niemodnych.

W założeniu kosmodrom miał się znajdować na tyle daleko, żeby nic im nie groziło w bunkrze, gdyby doszło do najgorszego. Stef przypuszczała jednak, że choć naukowcy potrafili już przenosić ziarna, będące czymś w rodzaju kłębków zagęszczonej energii, nikt tego zjawiska nie rozumiał. Gdyby więc coś poszło źle, konsekwencje byłyby nieprzewidywalne. Ten masywny bunkier mógł dawać nie lepszą obronę niż papierowe ściany tradycyjnego japońskiego domu w starciu z siłą bomby zrzuconej na Hiroszimę.

I właśnie gdzieś tam, w samym środku tej strefy potencjalnie śmiertelnego zagrożenia, przebywał Lex McGregor, siedemnastoletni młodzieniec. Widziała jego twarz na ekranie monitora. Leżał na wznak jak jego starsi towarzysze, spokojny, na pozór zrelaksowany, pomagając w ostatnich testach diagnostycznych.

– Wygląda jak John Glenn przed startem – odezwał się ojciec, zaglądając jej przez ramię. – Heroiczne obrazy z najlepszego okresu ludzkości z ostatnich dwustu lat. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Słowo daję, odwagi mu nie brakuje.

Być może, pomyślała. Podziwiała Lexa, owszem, lecz było w nim coś dziwnego, jakiś dysonans. Czasem miała wrażenie, że on też otrzymał jakieś implanty wzmacniające, przez co jego reakcje wykraczają poza normy właściwe dla człowieka. A może po prostu był zbyt młody na strach, nawet jeśli przeżył sześć lat więcej niż ona?

– Ten krajobraz śpi od miliardów lat – powiedział ojciec – od ostatniego z wielkich uderzeń, które nadały kształt planecie. Jeśli ten cholerny statek zda egzamin, krater będzie świadkiem ogni gorętszych niż te, dzięki którym powstał. Jeśli zaś nie zda…

– Wszystko powinno pójść dobrze – przerwała mu Angelia. Niezwykła kobieta-statek stała po drugiej stronie ojca. Jeden statek obserwował start drugiego… – Przeprowadziliśmy bardzo dokładne testy.

Ojciec Stef odchrząknął. Wydawał się jakiś markotny. Był człowiekiem po pięćdziesiątce, krępym, z włosami przyprószonymi siwizną i postrzępionym wąsem, w staromodnych okularach. Zawsze wydawał jej się stary, zwłaszcza w zestawieniu z matką, Francuzką, znacznie od niego młodszą. W mdłej poświacie monitorów wyraźnie rysowały się zmarszczki na jego twarzy.

– Gdzieś tam w górze, wiecie, jest mój SPS – powiedział. – Stara stacja kosmiczna na baterie słoneczne, przyciągnięta z orbity ziemskiej. Toporny silnik, pozostałość po epoce bohaterów, przebudowany i wreszcie wykorzystany w pożytecznej sprawie. Wysłali Dextera Cole’amiędzy gwiazdy, szkoda tylko, że tak po partyzancku. Żagiel świetlny, żeby wypchnąć go z jednego układu, i silnik termojądrowy, żeby wyhamował w drugim. Jak dawne okręty Greków, statki wiosłowe z żaglami. A jednak udało im się, wyprawili go w drogę. Dzisiaj ty, Angelio, ty jesteś przedstawicielem nowego pokolenia, następnego etapu ludzkiej pomysłowości. I w tej wyjątkowej chwili… to! Odkrycie ziaren. Źródło gigantycznej energii, którą można, ktoś powie, czerpać jak wodę z kranu. Nagle wszystko, co my, mali ludzie, jesteśmy w stanie wskórać, zostaje usunięte w cień. Zupełnie jakby pozwolono nam oszukiwać. Czy to etyczne?

Stef słuchała tego z konsternacją.

– Mówiłeś już o tym, tato. Nie bardzo wiem, kogo winisz.

– Twój ojciec zawsze było agnostykiem – powiedziała Angelia. – Zatem nie wini Boga.

– Nie, nie Boga. Ale jest to, mimo wszystko, cholerny zbieg okoliczności, że znajdujemy te rzeczy, kiedy są nam najbardziej potrzebne…

Szmery wokół nich cichły i nagle Stef zrozumiała, że odliczanie dobiega końca. „I-One” był już niemal gotowy do startu. Raz jeszcze spojrzała na Lexa McGregora leżącego na plecach, pozornie rozluźnionego.

Do bunkra wtargnęło ostre światło.

Stef wyjrzała przez okno. Źródło światła znajdowało się u podstawy statku niby kropelka merkuriańskiego blasku słonecznego. Gdy tak patrzyła, ów lśniący punkcik wolno oderwał się od ziemi.

Wnętrze bunkra rozbrzmiało gromkimi okrzykami radości.

– Patrz, Stef, odlatuje! – Ojciec ujął jej dłoń. – To będzie próbny lot na orbitę Jowisza ze stałym przyspieszeniem 1 g. Jeśli wszystko wypali, ten piekielny silnik będzie widoczny przez całą drogę jak ciemniejąca gwiazda. Na twoich oczach tworzy się historia, skarbie. Kto wie, może to w końcu zjednoczy ludzkość. Albo doprowadzi do potwornego konfliktu z Chińczykami, którzy nie mają dostępu do tej cudownej technologii. W każdym razie na tym stosie spłoną moje własne ambicje.

Angelia położyła mu dłoń na ramieniu w geście pocieszenia.

Stef praktycznie nie zwróciła na to uwagi. Wpatrując się we wznoszący się ogień, zadawała sobie tylko jedno pytanie. Ziarna. Jak działają?

Proxima

Подняться наверх