Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 11
Kto kogo?
ОглавлениеJeżeli więc dziś Marian Krzaklewski przyprawia mnie – jak Jarosława Kurskiego – o „skurcz żołądka”, to dlatego właśnie, że wiem, co jest grzechem głównym jego formacji. Wiem, co uniemożliwia realizację wspólnych narodowych celów. Co jest w swych konsekwencjach wymierzone w powagę państwa, w sprawność jego służb, w efektywność jego administracji. Co niszczy społeczną komunikację i deformuje nasz język. Co bije w przeciętnego obywatela. Grzechem głównym jest zmitologizowany podział społeczeństwa na dwa wrogie obozy, między którymi wykluczona jest perspektywa porozumienia. Bowiem to tylko Solidarność Wałęsy potrafiła – i w roku 1980, i w roku 1989 – dogadywać się z „komunistami”. Wtedy chodziło o dobro społeczeństwa i o polską rację stanu. O co chodzi dzisiejszej Solidarności, gdy zakazuje współpracy z SLD w samorządach? O co jej chodzi, gdy woli stracić szansę zjazdu przywódców państw w Gdańsku, niż zgodzić się, by w rocznicy Sierpnia wziął udział „niesłuszny” Prezydent?
Chodzi o siebie. Zawsze i wszędzie o siebie i tylko o siebie. O „Polskę posierpniową”, ale już nie o Polskę. O „obóz posierpniowy”, ale już nie o Solidarność. O upartyjnienie wszystkiego, co się rusza. Pod względem darcia Rzeczypospolitej na strzępy „czerwonego sukna” nie ma różnicy między AWS-owskimi „radykałami” a AWS-owskimi „umiarkowanymi”. Myśl polityczna, sprowadzona do walki z „komuchem”, uległa dalszej redukcji w kierunku zasady „kto kogo” lub „teraz, k…, my”. Oraz w kierunku politycznej maskarady, w której RS AWS określa się ni stąd ni zowąd mianem partii chadeckiej, a niedawny ideolog partii mieszczańskiej staje się liderem partii ludowej. W AWS-ie bowiem – tak głośno gardłującym o zasadach, tak bardzo potępiającym SLD-owski „nihilizm” – nie ma zasad. I nie ma nawet granic śmieszności.
wrzesień 2000