Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 7
„Polska posierpniowa”
ОглавлениеPowtórzmy: inne były uwarunkowania. Ten „etos” był przecież także „taktyką”, stanowił bowiem zaraźliwy przykład, wobec którego propaganda partyjna była bezsilna. Jakkolwiek jednak patrzyć, jest rzeczą przygnębiającą, że w dzisiejszym AWS-ie wszystko to wyparowało. To, co dawniej było przejawem „cywilizacji miłości”, dziś stało się ideologią nienawiści. To, co było dawaniem świadectwa, dziś stało się politycznym szantażem. Miejsce księdza Tischnera już u progu lat dziewięćdziesiątych zajął ksiądz Tadeusz Rydzyk. Jednolity obóz uległ podziałowi, co było w warunkach demokracji nieuchronne, ale co mogło przecież dokonać się w sposób naturalny i organiczny, w oparciu o różnice programowe, a nie o głoszone przez braci Kaczyńskich „przyspieszenie”. Bojownicy wspólnej sprawy znaleźli się po różnych stronach kolejno wznoszonych barykad, a to zaowocowało walką polityczną nieprzebierającą w środkach. Do wzajemnego zwalczania zaprzęgnięto przy tym rozwiązaną już wcześniej Służbę Bezpieczeństwa – tak pojawiła się ideologia lustracji. A żadne ugrupowanie solidarnościowe od niej się nie odżegnało.
Kiedy więc w roku 1993 Solidarność obaliła rząd solidarnościowy, kiedy do władzy doszedł – niewpuszczany dotąd na solidarnościowe salony – SLD, trudno się było nawet dziwić, że wstrząs przeżyty przez przegranych był już wybitnie destrukcyjny. Czy bowiem sporządzono bilans błędów, zaniedbań i win? Rozpoczęto pracę programową? Postawiono na służebność wobec społeczeństwa? Nic z tych rzeczy: zamiast autokrytycznej refleksji zrodziła się żądza odwetu, za całą myśl polityczną starczył program odebrania władzy „czerwonemu”. I tak jak nikt nie odżegnał się od lustracji, tak nikt już nie miał ochoty na „samoograniczenie”.
A przecież – zdawałoby się – polityka w kraju demokratycznym, polityka w kraju papieża i Solidarności, nie powinna być postrzegana inaczej niż służba. Rozumiał to Józef Tischner, przestrzegający na progu polskiej niepodległości: „Rola ruchu Solidarności nie może polegać na tym, by do istniejących podziałów dodać nowe podziały, lecz na tym, by stworzyć możliwość ich przezwyciężenia. Tylko w ten sposób można kłaść fundamenty rzetelnej demokracji”. Tymczasem właśnie po przegranych wyborach pojawiło się pojęcie „obozu posierpniowego” („sił posierpniowych”, „Polski posierpniowej”). Cóż ono znaczyło? Było prostą odwrotnością pojęcia „Solidarność”. Bo wynikało z niego, że istnieje inny rodzaj Polaków: skażonych PZPR-owską biografią. Zgoda: komunizm był złem, ale nie o komunizmie mówimy. Pytamy tylko, czy koalicja SLD–PSL, kontynuująca przecież polskie reformy (choć można dyskutować o ich tempie), musiała być traktowana jak „PRL-bis”? Czy musiano ostrzegać przed prezydenturą Aleksandra Kwaśniewskiego jako najgorszym złem? I czy musiano potem wyrokować, że nowy prezydent ma wprawdzie legitymację demokratyczną, ale nie ma legitymacji… moralnej? Nie sądzę, by takie ideowe łamańce były możliwe w Pierwszej Solidarności. Pewien natomiast jestem, że były one nie do pogodzenia z porządkiem demokratycznym, uznającym za nadrzędną wolę ludu. Jak też z nauczaniem Jana Pawła II, twierdzącego – nawet wobec przemocy stanu wojennego! – że walka nigdy „nie może być silniejsza od solidarności”.