Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 6

Solidarność czy „obóz posierpniowy”?

Оглавление

Związek „Solidarność” tworzą dziś ludzie nowi. Odpłynęły miliony działaczy. Odeszły elity: zdecydowana ich większość znajduje się w Unii Wolności, niewielka część – w partiach wchodzących w skład Akcji Wyborczej Solidarność (AWS), poszczególni liderzy są w Unii Pracy, bądź nawet w SLD czy kancelarii Prezydenta, osobno jest Lech Wałęsa. I tylko w najsilniejszym ugrupowaniu AWS – w Ruchu Społecznym Jerzego Buzka – z historycznych przywódców nie pozostał (poza samym szefem) już bodaj nikt.

To prawda, że przeciwnik cementował niegdyś jedność Solidarności, wymuszał jej „samoograniczanie”. Ale to może właśnie dlatego ruch ten stanowił nie tylko negację systemu, lecz także jego konsekwencję. Dwadzieścia jeden sierpniowych postulatów było – jak pisał ostatnio Wiesław Władyka – „wpisane w PRL-owską istotę”, Solidarność „w większym stopniu przynależała do przeszłości niż do przyszłości”. Wbrew uparcie uprawianej mitologii, w sierpniu 1980 chodziło nie tyle o zmianę ustroju (ten wydawał się nienaruszalny, choćby przez „socjalistyczne otoczenie”), ile o realizację obietnic PZPR. Hasło wywieszone w Stoczni Gdańskiej „socjalizm tak, wypaczenia nie” dla jednych było kamuflażem, dla drugich jednak (i chyba dla większości) – autentycznym przekonaniem. Od Partii bowiem należało wprawdzie żądać (instrumentem miał być niezależny związek zawodowy), należało ją kontrolować (instrumentem miała być wolna prasa), ale nie należało – w imię realizmu – pozbawiać jej władzy. Inna sprawa, że ustrój z wmontowanym weń systemem wolnych związków siłą rzeczy przestawał być autorytarny. To akurat dobrze rozumiano – po obu stronach barykady.

Ale było w dawnej Solidarności coś więcej jeszcze: był sformułowany przez księdza Józefa Tischnera jej etos. „Gdyby trzeba było jakoś bliżej określić znaczenie słowa «solidarność» – mówił Tischner już we wrześniu 1980 – to należałoby chyba sięgnąć do Ewangelii i tam szukać jego rodowodu. Sens tego słowa określa Chrystus: «Jeden drugiego ciężary noście». Solidarność, ta zrodzona z kart i ducha Ewangelii, nie potrzebuje wroga lub przeciwnika, aby się umocnić i rozwijać. Ona się zwraca do wszystkich, a nie przeciwko komukolwiek”. W czasie obu swych pielgrzymek do „Polski Jaruzelskiego” dokładnie to samo mówił Jan Paweł II:„Miłość jest większa od sprawiedliwości. I miłość społeczna jest większa od sprawiedliwości społecznej! […] Solidarność – to znaczy: jeden i drugi […] brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie, bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności”.

Oczywiście, były to raczej idealne postulaty niż rzeczywistość. Solidarność, będąca ruchem protestu, nie mogła obyć się bez nienawiści – nawet wtedy, gdy deklarowała (poniekąd z konieczności) walkę non violence. Mimo to, właśnie ów czyn bez przemocy, z nałożonym kagańcem samoograniczenia, stanowił siłę atrakcyjną Związku. To ów ideał chrześcijański przesądzał o moralnej wyższości w starciu ze zmurszałą ideologią leninowskiej walki klas. Solidarność, właśnie dlatego, że była tak polska i tak chrześcijańska, mogła przyjąć w swe szeregi każdego – także członka Partii, z najwyższymi jej władzami włącznie. Każdemu bowiem rodakowi, każdemu bliźniemu, Solidarność dawała szansę. I bynajmniej nie wymagała ekspiacji.

Antykomunizm, czyli upadek Polski

Подняться наверх