Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 23

Unia Wolności wybrała

Оглавление

Wiem, że koalicja AWS–UW jest w tym parlamencie jedynie możliwa (nie z powodu „Polski posierpniowej”, w którą nie wierzę, lecz z powodu arytmetyki). Ale od jakiegoś czasu Unia potrafi w tej koalicji bronić już tylko dwóch rzeczy: finansów publicznych i stołków. Wiem, że w tej koalicji Unia niewiele może, bowiem jest stroną słabszą. Ale nie znaczy to, że powinna godzić się na naruszenie prawa, demokracji i racji stanu. Oraz jeszcze opluwać samą siebie, swą dekomunizacyjną drogę roku 1990. Wiem też, że Unia miała cel zbożny: chciała raz na zawsze przeciąć lustracyjny wrzód. Ale (by utrzymać się w kręgu metaforyki lekarskiej) nie jest obojętne, czy wrzód się przecina skalpelem, czy siekierą. I nie jest też obojętna kwestia wierności. Bo jeżeli nawet nie jest złamaniem wierności nasza obecna zgoda na odosobniony (?) przykład sędziego Borodziuka, jeżeli nie jest nim kolektywistyczna dziś filozofia dawnych bohaterów KOR – to nie da się już zaprzeczyć, że w sprawie lustracji Unia zmieniła stanowisko o 180 stopni.

I tu kryje się ostatnia moja pretensja. Bowiem przed pięciu laty zwolenników lustracji było w społeczeństwie znacznie mniej niż przeciwników. I w dodatku wszyscy widzieli, czym się skończyła lustracja Macierewicza. Niech nikt nie mówi, że Unia „musiała”. Unia wcale nie musiała – Unia wybrała. Skoro bowiem postawiła na histerię anty-SLD­-owską oraz na kultywowanie mitu „Polski posierpniowej” – to i SLD­-ow­com musiała ustąpić politycznego pola, i własne zasady musiała wyrzucić za burtę. Unia Wolności nie uczyniła nic, by wytłumaczyć społeczeństwu bezsens powszechnej lustracji, przeciwnie, zrobiła wiele, by ją – w cywilizowanej (?) formie – wprowadzić w życie. Ciężko to wyznać: w sprawie Instytutu Pamięci Narodowej to nie Unia, lecz SLD jest dziś partią ludzi przyzwoitych.

Piszę to wszystko nie po to, by ranić i jątrzyć. Ani nie po to, by relatywizować. Unia Wolności (a przedtem Unia Demokratyczna) jest partią olbrzymich zasług dla Polski, bez niej nie byłoby Trzeciej Rzeczypospolitej. Ale innych możliwości oddziaływania na linię partii nie mam, skoro (skądinąd z własnej decyzji) nie sprawuję już żadnych funkcji „w centrali”. Jest w każdym razie pewną otuchą, że dwaj „ojcowie-założyciele” Unii, Tadeusz Mazowiecki i Jacek Kuroń, nie wzięli udziału w głosowaniu nad prezydenckim wetem w sprawie ustawy o IPN, że z takich czy innych przyczyn nie oddali głosu ani Janusz Onyszkiewicz, ani Grażyna Staniszewska. Co więcej: Unia (mądra po szkodzie?) zdecydowała – ustami przewodniczącego klubu Jerzego Wierchowicza – zgłosić własny projekt nowelizacji ustawy. Pojawiła się więc szansa – cień szansy – na jakąś zmianę. A przy tym podarowany nam został czas. Przyznaję: jeszcze wczoraj, obserwując lustracyjne szaleństwo, chciałem z Unii wystąpić. Dziś – choć to może naiwność, a może oportunizm – postanowiłem trwać. Z zaciśniętymi zębami. I czekać co najwyżej na sąd koleżeński za głoszenie poglądów, będących jeszcze przed paru laty poglądami całej partii.

Jednak przede wszystkim czekam na coś bez porównania ważniejszego: na jasne i wyraźne opowiedzenie się Unii Wolności za wartościami, którym dotąd służyła. Rozumiem, że „przede wszystkim gospodarka”. Ale jest jeszcze prawo, porządek demokratyczny i racja stanu. Naszymi głosami przeszła zarówno ustawa lustracyjna, jak i ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej. To już naprawdę dość. Nie możemy deptać zasad, jeżeli istnienie naszej partii ma mieć jakikolwiek sens.

grudzień 1998

Antykomunizm, czyli upadek Polski

Подняться наверх