Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 41

Kto był za niepodległością?

Оглавление

Osiągnięć naukowych IPN nigdy jednak nie dezawuowałem – oczywiście o ile były to naprawdę osiągnięcia. Miałem jedynie wątpliwości, czy w prowadzonych tu badaniach nie występuje nadreprezentatywność jednego tylko nurtu polskiego oporu. IPN określa ten nurt mianem „niepodległościowego” – i już ta nazwa brzmi fałszywie. Bo przecież to nie jest tak, że każdy partyzant walczący z bronią w ręku przeciw władzy ludowej zasługuje na automatyczne i bezwarunkowe uznanie. Ruch zbrojny pozbawiony (także przez działanie aparatu terroru) szerszego zaplecza, musiał nieuchronnie wyrodnieć, przeradzać się w bandytyzm. Tendencja ta była wyraźna w bezkrytycznie przez IPN gloryfikowanej biografii Józefa Kurasia –„Ognia” – cóż zaś dopiero w przypadku „ostatnich leśnych”, działających tu i ówdzie jeszcze w latach pięćdziesiątych. Po drugie, za uznaniem kogoś za niepodległościowca musi przemawiać jakaś, choćby szczątkowa, koncepcja polityczna. Wszak gdybyśmy konsekwentnie poszli tropem rozumowania, które dziś proponuje IPN, naród jako całość powinien iść do lasu i jako całość wyginąć w walce. Czy rzeczywiście byłoby to działanie niepodległościowe?

Dzieje najnowsze są w IPN-owskiej historiografii podciągnięte pod jeden – daleki od obiektywizmu – strychulec. Nie łudźmy się: „podziemie niepodległościowe” zrobiło dla sprawy niepodległości mało. Nie potępiam tego podziemia, przeciwnie: podobnie jak dla powstańców styczniowych, zachowuję dla jego zamordowanych żołnierzy najwyższy szacunek. O tyle jeszcze większy, że od dzieciństwa kojarzony z postacią Stanisława Dydo. Ale – tak jak w przypadku powstania lat 1863–1864 – tak i tutaj nie mogę zaaprobować walki straceńczej, podejmowanej w myśl zasady „triumf albo zgon” (Roman Dmowski powiadał, że kto głosi taką zasadę, jest wobec narodu przestępcą). Nie mogę być ślepy ani na tamte, postyczniowe represje, przynoszące zagładę resztek polskiej państwowości i wydające Królestwo Polskie na łup rusyfikacji, ani też na konsekwencje „podziemia niepodległościowego” po II wojnie światowej. Wszak oba te działania znaczyły jedno: upływ polskiej krwi. I to daremny.

Natomiast znacznie więcej od „leśnych” uczynili dla sprawy niepod­ległości ci, którzy zachowali niepodległego ducha: przekazywali niesfałszowaną historię, tak w domu, jak w PRL-owskiej szkole, wygłaszali odważne kazania w kościele, pisali uczciwe artykuły w (nielicznych wprawdzie) czasopismach. Pamiętam z dzieciństwa i młodości wielu takich ludzi – to oni kształtowali moje pokolenie, to oni zostawili w Polsce posiew ideowy, który z czasem rozwinął się w Solidarność. Bo czy naprawdę trzeba przypominać, że Solidarność świadomie z walki zbrojnej rezygnowała? Wszak narodziła się ona z inicjatyw legalnych i półlegalnych, z Klubów Inteligencji Katolickiej i z rewizjonistów PZPR… jednak na pewno nie z „podziemia niepodległościowego”, nie z walki zbrojnej! Ale ta PRL-owska „praca organiczna” już IPN-u nie interesuje.

Antykomunizm, czyli upadek Polski

Подняться наверх