Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 42

Na jedno kopyto

Оглавление

Podobny brak zainteresowania bywa też w IPN-ie programowy. Na pytanie dziennikarzy, „czy jest jakieś pole polskiej historii najnowszej, którym Instytut się nie zajmuje”, prezes Kurtyka odpowiada: „Jesteśmy instytucją niepodległego państwa polskiego, […] więc nie interesujemy się tradycją komunistyczną, choć mechanizmy komunistycznej dyktatury jak najbardziej są obszarem naszych badań” („Tygodnik Powszechny” 16 XI 2008). Ciekawe, ile jesteśmy w stanie zrozumieć z „mechanizmów komunistycznej dyktatury”, skoro nie interesujemy się tradycją komunistyczną. A ile możemy pojąć z uwodzicielskiej mocy, jaką komunizm miał dla intelektualistów XX wieku?

Tymczasem na pytanie, skąd ten brak zainteresowania komunizmem, Kurtyka odpowiada: „Ponieważ jest to tradycja zdrady narodowej. Poza tym była ona przedmiotem intensywnych badań w czasach PRL-u”. Spiętrzenie absurdów jest tu wyjątkowe – nawet jak na prezesa IPN. Po pierwsze, nigdy bym nie sądził, że ceni on historiografię PRL-owską aż tak wysoko, że nawet nie widzi potrzeby wzbogacania jej o nowe badania. Po drugie, niechęć do wykorzystania archiwaliów ruchu komunistycznego w sytuacji, gdy dostęp do nich jest mimo wszystko łatwiejszy niż w czasach PRL i ZSRR, wydaje się wręcz zbrodnią na narodowej pamięci – a przecież właśnie do kultywowania pamięci Instytut został powołany. Po trzecie, teza o „zdradzie narodowej” jest co najmniej dyskusyjna choćby w świetle Polskiego Października 1956, gdy dotychczasowi stalinowcy, w rodzaju I sekretarza Komitetu Warszawskiego PZPR Stefana Staszewskiego, stanęli – w gotowości zbrojnej! – przeciw ZSRR pod hasłem obrony polskiej suwerenności. Po czwarte wreszcie – polscy komuniści byli w latach 1937–1938 pierwszymi ofiarami komunizmu. Ściślej mówiąc: drugimi, po mordowanych na wschodzie w latach 1918–1919 peowiakach, ale – razem z ludnością Polskich Okręgów Autonomicznych – pierwszymi na tak masową skalę. Innymi słowy: zagłada polskich komunistów w ZSRR miała miejsce dwa – trzy lata przed mordem katyńskim. „Czemuż to o tym pisać nie chcecie, panowie?”

Ale IPN, oficjalnie odżegnując się od historiografii „czarno-białej”, faktycznie jest jej żarliwym wyznawcą. Dla Instytutu nie może po stronie komunistycznej istnieć żadna racja, żadna ofiara, żaden okruch dobra (ciekawe: dla katolika okruch dobra istnieje – z definicji – w każdym człowieku). IPN, owszem, dostrzega i docenia różne nurty tradycji niepodległościowej, ale najpierw musi je zakwalifikować… jako niepodleg­łościowe właśnie. Biada bowiem tym, którzy niegdyś – powodowani realizmem – nie wciągnęli niepodległości na sztandary. Czy Stanisław Stomma był za niepodległością? Ależ to tylko „pożyteczny idiota”: nie można być za niepodległością i zasiadać w Sejmie PRL. Czy Jacek Kuroń był za niepodległością? Ależ on był tylko za „finlandyzacją”, „wspierał frakcje w PZPR” i jeszcze „negocjował z SB”. Obie te opinie o twórcach polskiej opozycji demokratycznej nie są moim wymysłem: wysnuwam je albo bezpośrednio z prac IPN-owskich, albo z tekstów w prasie z IPN-em sympatyzującej. Ale pożywkę zbiorowemu ogłupieniu daje za każdym razem Instytut.

Dlatego jest to coś więcej, niż wspomniane wyżej podciąganie dziejów najnowszych pod jeden strychulec. Jest to społeczna indoktrynacja. A mówiąc inaczej: niszczenie narodowej tradycji. Bo jeśli historycy IPN­-owscy widzą w PRL tylko alternatywę „niepodległość lub zdrada”, to znaczy, że z PRL-u niczego nie rozumieją. Gdyby zaś w PRL rozumowano w ten co IPN sposób, fenomen Solidarności – „samoograniczającej się rewolucji” – byłby po prostu niemożliwy.

Antykomunizm, czyli upadek Polski

Подняться наверх