Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 8

Kłamstwo

Оглавление

Jednak nawet jeżeli z „Polski posierpniowej” wyłączymy 60% rodaków (tych, co pragną dziś głosować na Kwaśniewskiego), lub 40% (tych, co pragną głosować na SLD) – to i tak pozostaje pytanie: na jakiej zasadzie pojęcie to zawężono do prawicy? Jakoś nie słyszałem, by w „obozie posierpniowym” mogła się zmieścić Unia Pracy – i to nawet nie ta obecna, kierowana przez Marka Pola, ale poprzednia, przewodzona przez weteranów walki z komunizmem: Ryszarda Bugaja i Karola Modzelewskiego. Jakoś też nie pamiętam, by przed pięciu laty, w swej walce o prezydenturę, powszechne poparcie „obozu posierpniowego” otrzymał Jacek Kuroń. A kiedy dodamy do tego jeszcze i ten fakt, że Pierwsza Solidarność nie była wcale prawicowa, lecz akurat chrześcijańsko-socjalistyczno-lewicowa, wówczas zrozumiemy, że termin „Polska posierpniowa” jest pusty.

Zważmy: Okrągły Stół – jedno z najdonioślejszych wydarzeń w historii Polski – przedstawiany jest jako „zdrada elit”. Dwudziestolecie Solidarności świętowane jest przy nieobecności nikogo (z wyjątkiem Tadeusza Fiszbacha) z ówczesnej strony „partyjno-rządowej” – tak jakby porozumienia sierpniowe były podpisywane ze ścianą. Dla AWS-owskich ideologów to wszystko, co jest wzorem realizmu i rozumu politycznego, myśli obywatelskiej i szacunku dla wspólnego dobra – staje się natychmiast podejrzane. Nawet polski Sierpień domaga się „doheroizowania”. Przed dwoma laty, w Brukseli, premier Buzek najspokojniej oświadczył: „w sierpniu 1980 Solidarność rzuciła hasło: Polska do NATO!”. A przecież gdyby ktoś wysunął taki program w czasach Leonida Breżniewa, mógłby być tylko prowokatorem.

Dychotomiczny podział społeczeństwa na „czystych” i „zbrukanych” ma dodatkowo jeszcze uwiarygadniać lustracja. No, ale przed dociekliwością sędziego Bogusława Nizieńskiego, czy przed ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej nie uszliby dziś ani Tadeusz Kościuszko, ani Adam Mickiewicz, ani Józef Piłsudski… Tym samym jednak czarno-biała wizja dziejów owocuje nie tylko banalnym kłamstwem, ale także pogardą dla polskiej historii (którą usiłuje się upiększać) oraz dla polskiego społeczeństwa (które jest traktowane jak dzieci).

Absolutyzowanie terminu „obóz posierpniowy” przynosi także spustoszenie w dziedzinie języka. Zasoby ubeckie i esbeckie awansują do szumnej nazwy „Instytutu Pamięci Narodowej”, prokurator lustracyjny nosi dumne miano „rzecznika interesu publicznego”. Terminy „komunizm”, „totalitaryzm”, „Targowica”, którymi tak lubi szafować Marian Krzaklewski, ulegają nieuchronnej banalizacji. No bo jeżeli Targowicą było uchwalenie ostatniej Konstytucji, a przejawem totalitaryzmu są działania telewizji publicznej?… Zaczynamy obserwować procesy podobne jak w PRL: język przestaje służyć komunikacji społecznej, przestaje znaczyć, zamienia się w partyjną, propagandową nowomowę. Przy tym to, co niewygodne, jest jak dawniej „białą plamą”. Kiedy bowiem AWS-owski ostracyzm dotyka Mariana Jurczyka, Andrzeja Celińskiego czy Adama Michnika, kiedy nawet ci ludzie – współautorzy sierpniowego triumfu! – okazują się niegodni, by uczestniczyć w jego obchodach, wówczas czujemy się jak przy lekturze Krótkiego kursu WKP(b). Z kolejnych wydań tej książki także znikały niewygodne nazwiska.

Antykomunizm, czyli upadek Polski

Подняться наверх