Читать книгу Antykomunizm, czyli upadek Polski - Andrzej Romanowski - Страница 20

Nie będzie sprawiedliwości

Оглавление

Ostatnie 200 lat dziejów Polski – to dzieje martyrologiczno-więzienne. Nie złamano narodu, ale łamano jednostki. Nawet wiek XIX – choć ucisk carski nie mógł się równać z bolszewickim – obfitował w przykłady zdrad i agentur, i to wśród Polaków największej miary. Pamiętajmy o dwóch tylko przykładach: z historii literatury i z historii politycznej. Pierwszy – to zobowiązanie do współpracy z policją rosyjską, złożone na piśmie w wileńskim więzieniu przez Adama Mickiewicza. Drugi – to życie Waleriana Łukasińskiego: początkiem jego działalności było wykonywanie zleceń tajnej policji. Pytam: kogo i co wykryją obecne poczynania lustracyjne? Jak wielka będzie cena, którą przyjdzie zapłacić? U progu naszego stulecia jedna tylko „sprawa Stanisława Brzozowskiego” ciągnęła się lat kilkadziesiąt – i do dziś nie została definitywnie wyjaśniona. Jak długo będziemy wyjaśniać setki i tysiące zawiłych spraw i sprawek PRL-owskich? Czy rzeczywiście – jak sądzi arcybiskup Józef Życiński – dokonamy w ten sposób zbiorowego oczyszczenia? Czy też raczej wywołamy uczucie wstydu z własnej historii? Nie chodzi o to, by nie ujawniać prawdy. Chodzi o to, by prawda nie była ustalana tylko na podstawie policyjnych kartotek. Bo byłaby to czynność jałowa i prowadząca do wniosków jednostronnych. Bo otwieralibyśmy w ten sposób drogę nihilizmowi.

Nie oczekujmy od lustracji sprawiedliwości. Skoro Bogdan Borusewicz w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” (2 XII 1998) twierdzi, że jego teczka „została zniszczona”, skoro prof. Andrzej Zoll rozkłada bezradnie ręce, mówiąc, że „jak teczki nie ma, to nie ma” („GW” 8 XII 1998) – to jaka to będzie sprawiedliwość? Jak Borusewicz w jednym i tym samym wywiadzie może mówić o własnej zniszczonej teczce i o tym, że SB-ckie archiwa „są wiarygodne”? I co to w ogóle znaczy, że „są wiarygodne”? Czy zasób archiwalny = lista agentów? Indagowany niegdyś o to Antoni Macierewicz zaprzeczał: jego słynna „lista” miała być tylko wyciągiem z archiwów. Dziś na żądanie pokrzywdzonego Instytut Pamięci Narodowej będzie udostępniał te właśnie zasoby. Ale i tego mało. Co bowiem z ustnymi zobowiązaniami współpracy? Co z zakładaniem fikcyjnych teczek – na przykład rozmówcom agenta? Wiadomo, że praktykę tę stosowała Stasi – czyżby nie robiła tego SB? A nieprzypadkowo w Niem­czech – po pierwszych lustracyjnych „olśnieniach” – stosunek do wiarygodności teczek jest dziś bardzo sceptyczny. I na koniec pytanie zasadnicze: czy lustracja bez dekomunizacji (karanie wykonawców, nie sprawców) może mieć jakikolwiek sens?

Antykomunizm, czyli upadek Polski

Подняться наверх