Читать книгу Zamek kaniowski - Goszczyński Seweryn - Страница 4

Część pierwsza
4

Оглавление

Luba puszczyka siedzi naperzona.

W szczelinie wieży dawno jęczy ona:

Że miesiąc ściemniał, wiatry na nią wyły

I na tak długo odleciał jej miły.

      Wszak to lot jego usłyszała w górze?

Nie; to dziewczyna przychodzi pod wieżę,

Błądzącą ręką za mury się bierze,

Plątane nogi pośród nocy stawia.

„Czyś tu, Nebabo?” – z cichutka przemawia.

„Tu, tu, Orliko!” – szepnął głos przy murze.

„O, jakżem rada, żem wreszcie przy tobie! —

Głośniej i śmielej dziewczyna wyrzekła. —

Jakże tu ciemno, jak straszno! Jak w grobie.

Chętnie bym jednak za każdą zręcznością

I do samego uciekała piekła

Przed tego Lacha obrzydłą miłością.

Jakże tu wietrzno i straszno, i ciemno!

Ale mnie dobrze, skoro jesteś ze mną!”

Kozak tymczasem uchylił swej burki

I utuloną do boku przycisnął;

Bo przykry wicher pośród murów świsnął

I mgliste jęły podnosić się chmurki.


Zamek kaniowski

Подняться наверх