Читать книгу Piąta ofiara - J.D. Barker - Страница 11

9

Оглавление

Porter

Dzień drugi, 7.59

Porter zmierzył Dienera wzrokiem.

– Znaleziono ciało, kolejna nastolatka zaginęła. Przez całą noc byłem na nogach. O co ci chodzi?

„Od jak dawna on tu się czai?”

– Wiem, wszyscy już wiedzą. Brawo za dyskrecję. – Diener rzucił na biurko Portera najnowsze wydanie „Chicago Tribune”.

Porter zerknął na nagłówek:

„4MK ZNOWU PORYWA NASZE CÓRKI?”.

Niżej umieszczono fotografię Emory Connors, która ze spuszczoną głową szła ulicą. Zarówno artykuł, jak i zdjęcie znajdowały się w górnej połowie pierwszej strony – najważniejszy tekst numeru. Pod linią zgięcia wydrukowano jeszcze dwie fotografie: wykonane teleobiektywem ujęcie sceny zbrodni w Jackson Park oraz dom Daviesów.

Diener wstał, obszedł biurko Portera, tak że znalazł się po jego stronie, i postukał palcem w gazetę.

– Wymieniają tutaj z nazwiska Ellę Reynolds i Lili Davies.

– Jak to możliwe? Nie ujawniliśmy żadnych informacji. Z rodzicami Lili Davies widziałem się parę godzin temu.

Diener wzruszył ramionami.

– Widocznie jeden z twoich genialnych podwładnych ma za długi język.

– To jakiś absurd – mruknął Porter, przebiegając tekst wzrokiem.

W artykule wspomniano o znalezieniu ciała w zalewie w Jackson Park oraz spekulowano, że chodzi prawdopodobnie o zaginioną Ellę Reynolds. Autor pisał także, że wkrótce po odkryciu zwłok okazało się, że zniknęła kolejna nastolatka. Lili Davies wyszła wczoraj do szkoły, ale nie dotarła na lekcje i od tej pory nikt jej nie widział. Resztę artykułu poświęcono poprzednim ofiarom Zabójcy Czwartej Małpy, zasugerowano też, że Anton Bishop musiał zmienić strategię po tym, jak umknął policji.

– Co tu robi ten palant? – zapytał Nash od progu.

Porter podniósł gazetę.

– Dostarcza najświeższe wiadomości.

Nash podszedł do nich i rzucił płaszcz na krzesło zwolnione przez Dienera. Zdjął jakiś paproch z ramienia agenta.

– Fajnie, że rozważasz możliwe ścieżki kariery. Jak będziesz grzeczny, to po szkole pojedziemy do Walmarta i kupimy ci jakiś porządny rower, żebyś mógł docierać z gazetami do większej grupy klientów.

Porter położył gazetę na biurku Nasha i wskazał na fotografie zalewu oraz domu Daviesów.

– To nie Bishop. Spekulowanie, że to jego robota, świadczy o kompletnej nieodpowiedzialności. Zależy im tylko na jak najwyższej sprzedaży.

– Skąd ta pewność? Może Bishop rzeczywiście postanowił trochę zmienić taktykę, tak jak piszą – zaoponował Diener.

– Seryjni mordercy nie zmieniają sposobu działania, dobrze o tym wiesz. To dla nich jak podpis.

Diener wzruszył ramionami.

– Bishop nie jest jak inni seryjni mordercy. Każde zabójstwo stanowiło element wyrafinowanego planu zemsty. Wypełnił go z chwilą zamordowania Talbota. Może zamierzał przejść na emeryturę, ale szybko się zorientował, że nadal ciągnie go do dziewczynek. Nie mógł nad tym zapanować, więc uprowadził Ellę Reynolds. Wykończył ją, a potem porwał Lili Davies. – Diener ruszył w stronę wyjścia. – Spróbuj spojrzeć na sprawę z dystansu, zobaczysz, że to ma sens.

Porter odłożył na biurko płaszcz, w którego fałdach nadal tkwiły akta Barbary McInley. Serce waliło mu jak młotem.

– Co za ciul – stwierdził Nash.

– Słyszałem! – zawołał Diener z korytarza. – Jeśli nie macie racji i to faktycznie ofiary 4MK, to musicie nam przekazać sprawę!

– Ten drugi gość jest trochę lepszy – powiedział Porter. – Ten jego partner, Pitbul, Bool, Ghul…?

– Poole. Frank Poole. Zresztą też ciul, jak oni wszyscy. Hej, zobacz, jak mi się zrymowało! – Nash zamierzał zatrzasnąć drzwi, ale w tej samej chwili pojawiła się Clair z iPadem w ręku. Tuż za nią do pokoju wszedł Kloz, na laptopie niósł trzy białe pudła ustawione jedno na drugim w chwiejną wieżę.

– Może by mi któryś pomógł?

Nash wziął górny karton i zaniósł go na swoje biurko.

– Nie zabieraj ich za daleko – poprosił Kloz. – Muszą mi wystarczyć na cały tydzień.

– Co to jest? – zapytał Porter.

– Trzy razy po dwanaście pączków z tej nowej cukierni niedaleko, Peace, Love, and Little Donuts – wyjaśniła Clair. – Skurczybyk chciał zachomikować wszystkie pod swoim biurkiem, ale wytłumaczyłam mu, że dzielenie się ze współpracownikami to cnota.

Kloz parsknął.

– Powiedziałaś, że jeśli ich tu nie przyniosę, to wyślesz mejla do całego wydziału, że trzymam je u siebie. Nie mogłem zostawić ich na górze bez opieki, te sępy zaraz by się na nie rzuciły. Po minucie zostałyby tylko okruszki. Poza tym jest ich tylko osiemnaście: po sześć w opakowaniu, nie po dwanaście.

Nash otworzył podwędzone pudełko i wytrzeszczył oczy.

– Jezusie słodki, co za piękności.

Porter złapał drugi karton ze sterty i zasiadł za biurkiem. Clair wzięła trzeci.

– Ej! – wrzasnął Kloz. – To moje!

– Tylko czemu takie małe? – zapytał Porter z ustami pełnymi kremowego nadzienia.

Clair wyłuskała ze swojego pudełka pączka obsypanego kawałkami oreo.

– To pączki „dla smakoszy”. Zrobiłabym cudzysłów w powietrzu, ale mam zajęte ręce. Pieką takie maleństwa i sprzedają jako wymyślne żarcie dwa razy drożej niż zwykłe pączki. Gdyby nie były takie zajebiste, to interes szybko by padł, ale te pączusie to niebo w gębie. Z każdym gryzem czuję, jak mi rośnie tyłek, ale mam to gdzieś.

Kloz usiadł na swoim stałym miejscu, przy biurku obok stołu konferencyjnego. Położył dłonie płasko na metalowym blacie i zrobił głęboki wdech dla uspokojenia, ale twarz mu poczerwieniała.

– No dobra, możecie zjeść po jednym, ale nie więcej.

– Niewykluczone, że zjadłem już cztery – powiedział Nash, starł z ust dowody kulinarnej zbrodni i spojrzał na pudło ze zdziesiątkowanymi wypiekami. – A reszty nie oddam.

Dziesięć minut później wszystkie trzy kartony świeciły pustkami, ostał się tylko jeden pączek z polewą truskawkową. Porter poczuł pobudzające działanie cukru. Wstał, podszedł do jedynej wolnej tablicy i napisał na górze „ELLEN REYNOLDS”.

– Chyba Ella Reynolds – poprawił go Nash.

Porter westchnął, zmazał imię wierzchem dłoni i napisał „ELLA”.

– No dobra, to co wiemy?

– Dwudziestego pierwszego stycznia zgłoszono jej zaginięcie, a znaleziono ją wczoraj, dwunastego lutego. Zamarznięte zwłoki znajdowały się pod taflą lodu na zalewie w Jackson Park – powiedziała Clair.

– Nie była zamarznięta – wtrącił się Nash. – Przynajmniej nie całkiem. Tak powiedział Eisley. Ale zalew był.

– Racja, przepraszam – odparła Clair. – Pracownicy parku twierdzą, że zalew całkowicie zamarzł drugiego stycznia, czyli dwadzieścia dni przed zaginięciem dziewczyny. Poza tym mam coś na nagraniu z kamery, puszczę wam, jak już uzupełnimy wszystkie informacje na tablicy.

Porter skinął głową.

– Kiedy ją znaleziono, dziewczyna nie miała na sobie własnych ubrań, a prawdopodobnie należące do drugiej zaginionej, Lili Davies. – Zapisał imię i nazwisko, po czym wrócił do kolumny Elli. – Ostatni raz widziano Ellę, kiedy w czarnej kurtce wysiadała z autobusu jakieś dwie przecznice od domu, w pobliżu Logan Square, około dwudziestu kilometrów od miejsca, w którym znaleziono zwłoki. Możemy chyba założyć, że sprawca zainscenizował miejsce zbrodni tak, by wydawało się, że ciało Ellie leżało w wodzie od wielu tygodni, ale to niemożliwe, jeśli się okaże, że ubrania faktycznie należą do Lili.

Nash wstał zza biurka, podszedł do stołu konferencyjnego stojącego przed tablicą i usiadł.

– Po co to wszystko? Namęczył się, żeby umieścić Ellę pod lodem, a potem ubrał ją w ciuchy Lili, co pozwala nam dokładnie ustalić datę śmierci. To nie ma sensu.

– Dla niego ma – zauważył Porter. – Wszystko to ma dla niego jakiś sens. To także…

Porter zapisał „UTOPIONA W SŁONEJ WODZIE” pod nazwiskiem Elli.

– Poważnie? – zapytał Kloz.

– Eisley znalazł słoną wodę w płucach i żołądku ofiary. Jest praktycznie pewny, że przyczyną śmierci było utonięcie – odparł Porter.

– Utonięcie – powtórzyła Clair. – W słonej wodzie.

– Do najbliższego oceanu jest z tysiąc kilometrów – dodał Nash.

– Musimy sprawdzić wszystkie oceanaria w mieście i firmy, które je zaopatrują – stwierdził Porter. – Możemy raczej wykluczyć wycieczkę nad morze. Za mało czasu, ledwie się to spina.

Clair pokręciła głową.

– Za krótko spałam, żeby to wszystko ogarnąć.

– Chyba wszyscy gonimy resztkami – przyznał Porter. – Co nam wiadomo o tej drugiej dziewczynie, Lili Davies?

Nash otworzył notatnik.

– Córka doktora Randala Daviesa i Grace Davies. Najlepsza przyjaciółka Gabrielle Deegan. Chodzi do Wilcox Academy. Ostatnio widziano ją w czerwonej kurtce, jak twierdzi matka, dokładnie w nylonowej pikowanej parce z kapturem. Miała też na sobie białą czapkę, białe rękawiczki, ciemne dżinsy i różowe adidasy. Nie dotarła do szkoły, więc najprawdopodobniej porwano ją dwunastego rano. Matka widziała, jak wychodziła do szkoły około siódmej piętnaście. Lekcje zaczynają się za dziesięć ósma, a do szkoły ma blisko, chodzi pieszo.

– Sama czy z kimś? – zapytał Porter.

– Matka powiedziała nam, że to tylko cztery przecznice, więc Lili chodzi sama – powiedział Nash.

Kloz obrzucił smutnym spojrzeniem pudełka po pączkach, po czym również podszedł do stołu konferencyjnego.

– Cztery przecznice to rzeczywiście bliziutko. Niewiele czasu dla porywacza.

Clair usiadła obok Nasha.

– Przy założeniu, że poszła prosto do szkoły, a nie możemy tego założyć. Może po drodze wpadła na znajomego i wsiadła do auta. Wiem, że to tylko parę przecznic, ale sama często tak robiłam w drodze do szkoły. W tak bliskiej odległości od szkoły wszyscy i tak spotykają się na parkingu, wielu uczniów zostaje tam jeszcze pogadać przed dzwonkiem na lekcje.

– Można?

Wszyscy podnieśli głowy. W progu stała Sophie Rodriguez. Uwagę Portera zwrócił ten sam jasnobrązowy sweter, który miała na sobie u Daviesów. Ona pewnie też nie wróciła jeszcze od tej pory do domu.

– Zapraszamy – powiedział. – Usiądź gdzieś, właśnie omawiamy po kolei wszystkie szczegóły.

– Eee, Sam? – powiedział Kloz, mierząc wzrokiem nowo przybyłą. – Pamiętasz, jak się to skończyło ostatnio, kiedy wpuściłeś obcego?

Clair wymierzyła mu kuksańca w ramię.

– Znam Sophie prawie od czterech lat. Jest sprawdzona. – Wskazała na krzesło po lewej.

Sophie zostawiła torbę koło drzwi, zdjęła kurtkę i usiadła, studiując tablicę.

– Wiem, że sprawą zajmuje się wydział zabójstw, a jak dotąd Lili jest tylko zaginiona, ale mamy dość oczywiste powiązanie. Współpraca to najlepsze rozwiązanie, przynajmniej na razie. Dopóki się nie zorientujemy, o co w tym wszystkim chodzi.

– Witamy w ekipie, Sophie – powiedział Porter.

Nash posłał mu zmęczone spojrzenie, ale nic nie powiedział.

Sophie rozejrzała się po twarzach wszystkich obecnych.

– Ella też była jedną z moich dziewczyn. Człowiek zawsze stara się mieć nadzieję, ale po czterdziestu ośmiu godzinach od zaginięcia można założyć, że to albo ucieczka z domu, albo coś gorszego. Obie dziewczyny wychowywały się w szczęśliwych rodzinach, więc serce chyba mi podpowiadało, że to „coś gorszego”. Kiedy powiedzieliście mi o ubraniach, tylko potwierdziliście moje przypuszczenia. Mam nadzieję, że znajdziemy Lili, zanim będzie za późno.

– Pokazywałaś rodzicom Lili zdjęcia ubrań? – zapytał Porter. Wysłał je mejlem jeszcze z kostnicy.

Sophie skinęła głową.

– Matka potwierdziła, że należą do Lili. Podobno własnoręcznie wpisała jej inicjały na metce od czapki.

Porter dopisał „ZNALEZIONA W UBRANIU LILI DAVIES” w kolumnie Elli na tablicy. Potem znów zwrócił się do Sophie.

– Co jeszcze możesz nam powiedzieć o Elli?

Przyjrzała się informacjom zebranym na tablicy.

– Kilka tygodni temu, tuż po zaginięciu, zrobiłam coś w rodzaju wizji lokalnej. Wysiadała z autobusu jakieś dwie przecznice od domu, przy Logan Square, ale rodzice powiedzieli mi, że czasem odrabiała lekcje w Starbucksie przy Kedzie Avenue. Sprawdziłam obie trasy. Droga z przystanku do domu zajęła mi cztery minuty, z przystanku do Starbucksa siedem, a ze Starbucksa do domu dziewięć. Wszędzie kręci się sporo ludzi. Nie mam pojęcia, jak ktoś mógł ją stamtąd porwać, żeby nikt nie zauważył.

– Rozmawiałaś z kierownikiem Starbucksa? – zapytał Nash.

Sophie pokiwała głową.

– Rozpoznał Ellę na zdjęciu, które mu pokazałam, ale nie potrafił powiedzieć, czy tego konkretnego dnia u nich była. Zwykle płaci gotówką, więc nie mogłam sprawdzić wyciągów z karty debetowej czy kredytowej.

– Kamery?

– Jedna jest, ale codziennie się resetuje, nie zapisują nagrań. Zanim do nich dotarliśmy, było już za późno.

– Może powinienem to sprawdzić? – zaproponował Kloz. – Nie widziałem jeszcze systemu bezpieczeństwa, który rzeczywiście kasowałby materiał z poprzedniego dnia. Jeśli jest tam jakiś twardy dysk, to fragmenty mogły się zachować, nawet jeśli kierownik sądzi, że wszystko się skasowało.

Porter skinął głową i zapisał na tablicy „NAGRANIE ZE STARBUCKSA (CYKL 1-DNIOWY?) – KLOZ”.

– Co jeszcze?

– Przeszukaliśmy komputer i skrzynkę mejlową, ale nie znaleźliśmy niczego nietypowego – odparła Sophie. – Telefon zniknął razem z nią. Ostatni raz połączył się ze stacją przekaźnikową w pobliżu Logan Square i zniknął z sieci cztery minuty po rozkładowym przyjeździe autobusu.

– Kloz?

Kloz już kiwał głową i notował coś w laptopie.

– Tym też się zajmę.

– Znaleźliście coś w pokoju Lili? – zwrócił się Porter do Sophie.

– Nic szczególnego. Dużo porozrzucanych ciuchów. Niczego nie chowała w szufladach ani pod materacem, czyli w typowych skrytkach. Na lustrze wisiało przyklejone zdjęcie Lili z jakąś dziewczyną. Matka powiedziała, że to Gabby, jej przyjaciółka. Od ojca dowiedziałam się, że miała telefon komórkowy i laptopa, ale w pokoju ich nie znalazłam. Podobno wzięła je ze sobą do szkoły, matka mówiła, że pewnie miała komputer w plecaku. – Urwała na chwilę, żeby przeczytać esemesa. – Próbowaliśmy namierzyć jej komórkę, ale była wyłączona. Właśnie dostałam wyniki. Ostatni przekaźnik, z którym się połączyła, znajduje się niedaleko domu Daviesów. O siódmej dwadzieścia trzy zniknęła z sieci. To niecałe dziesięć minut od wyjścia z domu.

– Kloz, sprawdź, czy uda ci się coś wyciągnąć z kont na portalach społecznościowych albo skrzynki mejlowej – poprosił Porter.


– Robi się – odparł Kloz.

Sophie wyjęła z torby teczkę na dokumenty i rozłożyła jej zawartość na stole. Miała w niej zdjęcia obu dziewczyn.

– Ella i Lili są do siebie podobne, co mogłoby sugerować pociąg do pewnego typu urody albo motywy seksualne, ale patolog powiedział, że nie znaleziono śladów napastowania. Na razie jednak nie ignorowałabym tego podobieństwa, może nie być przypadkowe.

– Słusznie. Mogę zerknąć? – zapytał Porter, wskazując na fotografie.

Sophie podała mu odbitki, a Porter przykleił je do tablicy.

– Ile lat ma Lili?

– Siedemnaście – odparła Sophie.

– Obie mają blond włosy mniej więcej do ramion. Ella miała niebieskie oczy, Lili ma zielone. W podobnym wieku, dwa lata różnicy. Do którego liceum chodziła Ella? – zapytał Porter.

Sophie przekartkowała notatnik.

– Kelvyn Park High. Była w drugiej klasie.

– Mamy jakieś powody, żeby przypuszczać, że się znały?

– Nic mi o tym nie wiadomo – odparła. – Inne szkoły, inne kręgi znajomych, dwa lata różnicy. Żadna nie jeździła samochodem.

– A co z galerią? – zapytał Porter. – Może tam mogły się poznać?

– Nie byłam jeszcze w galerii. Otwierają dopiero o dziesiątej.

Porter podrapał się po policzku.

– Wolałbym, żebyście poszły z Clair do szkoły, a potem może porozmawiały z tą przyjaciółką, Gabrielle Deegan. Dzieci boją się Nasha.

– Nic na to nie poradzę, że tak wszystkich onieśmielam – zażartował Nash.

– My pójdziemy do galerii – powiedział Porter.

– Świetnie, nie ma to jak trochę sztuki.

– Prześlę wam adres – powiedziała Sophie. – To przy North Halsted Street.

Porter zerknął na tablicę.

– Co jeszcze?

Zapadła cisza.

– To co, obejrzymy nagranie? – zapytała Clair.

– Dobra, odpalaj.

Clair stuknęła palcem w ekran iPada i postawiła go na środku stołu. Stop-klatka: wąska czarna jezdnia sfilmowana pod beznadziejnym kątem. Znacznik czasu wskazywał godzinę 8.47 dnia 12 lutego.

Clair włączyła odtwarzanie i czas na wyświetlaczu zaczął się zmieniać w tempie rzeczywistym. Przejechały dwa samochody – żółta toyota i biały ford. Kiedy pojawił się szary pikap, Clair wcisnęła pauzę.

– Będę teraz powolutku przewijać do przodu – powiedziała i obraz zaczął przesuwać się klatka po klatce.

Porter zrozumiał dlaczego, gdy tylko kamera uchwyciła tył furgonetki.

– Zatrzymaj – powiedział.

Samochód ciągnął duży zbiornik z wodą, taki, jakie miewają firmy zajmujące się czyszczeniem basenów.

– W parku nie ma basenu, zresztą raczej nie ma wielkiego popytu na takie usługi w środku zimy – stwierdziła Clair. – Pewnie tak przywiózł tam wodę.

– Masz ujęcia pod innymi kątami? – zapytał Porter.

Clair pokręciła głową.

– To jedyna kamera.

Kloz nachylił się nad tabletem.

– Wiele tu nie zdziałam. Jakość obrazu jest niezła, tylko kąt filmowania tragiczny.

– Możesz cofnąć o parę klatek? – poprosił Porter.

Clair wcisnęła przewijanie do tyłu. Z każdym dotknięciem obraz cofał się o jedną klatkę.

– Stop – powiedział Porter. – Skąd ten odblask i czemu właściwie ktoś to tak fatalnie ustawił?

Kamerę zamontowano pod bardzo ostrym kątem, praktycznie pionowo w dół. Zwykle kierowano obiektyw w górę lub w dół ulicy – najlepszy sposób, żeby uchwycić zbliżające się lub oddalające samochody.

Zatrzymali nagranie na klatce, która obejmowała większość szyby przedniej, ale jaskrawobiały odblask uniemożliwiał zajrzenie do środka.

Porter dostrzegał zarys sylwetki kierowcy, ale żadnych szczegółów, które pozwoliłyby na identyfikację.

– Kloz, myślisz, że dałbyś radę to powiększyć i chociaż trochę wyczyścić?

Kloz przygryzł opuszkę kciuka.

– Może… Trudno powiedzieć. Spróbuję.

– Kierownik parku powiedział mi, że rzadko przeglądają nagrania. Kamera ma przede wszystkim odstraszać. Albo się z czasem obluzowała i przekręciła w dół, albo ktoś celowo ją obluzował i tak ustawił. Facet nie ma pojęcia, kiedy ani jak to się mogło stać – wyjaśniła Clair. – Twierdzi, że dawniej kamera była zamontowana tak, żeby rejestrować nadjeżdżające samochody i ich kierowców.

Porter odwrócił się w stronę Kloza, ale ten machnął ręką, zanim przełożony zdążył otworzyć usta.

– Tak, wiem. Przejrzę stare nagrania i spróbuję ustalić, kiedy to się mogło stać, a może nawet jakimś cudem trafimy na naszego sprawcę, jak szczerzy się do kamery z młotkiem w garści.

– Czasem popełniają błędy – zauważył Porter.

– Pewka.

– Nie jest źle. W najgorszym razie powinnismy wyłapać markę i model pikapa. Sprawdzimy firmy zajmujące się czyszczeniem basenów i może coś się trafi. – Porter odwrócił się z powrotem do tablicy. – Możemy dodać coś jeszcze?

Znowu zapadła cisza. Porter nałożył zakrętkę na flamaster i usiadł przy stole konferencyjnym.

– Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o samych uprowadzeniach. Sprawca działa szybko i najwyraźniej bez żadnego problemu porywa dziewczyny z miejsc publicznych. To znaczy, że albo świetnie wtapia się w otoczenie, albo zapoznaje się z nimi wcześniej, żeby czuły się w jego towarzystwie bezpiecznie. Nie dałby rady niezauważenie zaciągnąć wierzgającej nastolatki do furgonetki, więc musiał je jakoś przekonać, żeby poszły z nim z własnej woli.

– Może mieć do dyspozycji inne pojazdy – zasugerował Nash. – Roboty drogowe, gazownia czy kablówka. Coś, czego się w ogóle nie zauważa.

Kloz obrócił laptopa, żeby pokazać wszystkim szczegółowy plan Chicago i okolic. Widniały na nim trzy czerwone kropki: jedna w pobliżu Logan Square, druga w Jackson Park, trzecia przy King Drive na Bronzeville.

– Oba miejsca porwania dzieli jakieś piętnaście kilometrów. W tak dużym mieście oznacza to pokaźny obszar polowania. Co ciekawe, Jackson Park, gdzie znaleziono Ellę, jest bliżej domu Lili niż Elli.

Porter przyjrzał się uważnie mapie.

– Czyli Lili porwano blisko miejsca znalezienia Elli. To może się okazać ważne.

– Ella utonęła w słonej wodzie? – Sophie ze zmarszczonym czołem patrzyła na tablicę. – To przecież nie ma sensu.

– A może basen ze słoną wodą? – zasugerował Kloz. – To by pasowało do furgonetki ze zbiornikiem.

– Jest coś takiego? – zdziwił się Nash.

Kloz pokiwał głową.

– Tak, moja ciocia na Florydzie ma taki basen. Jest uczulona na chlor. Poza tym są łatwe w utrzymaniu, nie trzeba odmierzać środków dezynfekcyjnych.

– W Chicago raczej nie ma takich dużo. Mógłbyś zrobić listę? – poprosił Porter.

– Może uda mi się do czegoś dotrzeć przez pozwolenia na budowę – powiedział Kloz.

Porter rozejrzał się po twarzach zgromadzonych wokół stołu. Z wyjątkiem Sophie Rodriguez znał ich wszystkich od lat. Sięgnął na biurko Nasha po gazetę i położył ją na stole.

– Uważajcie na reporterów. Ktoś zaczął węszyć troszkę za blisko, nie cofnie się też przed snuciem domysłów.

Clair odwróciła gazetę tak, żeby przeczytać nagłówek.

– Chyba nie myślisz, że któreś z nas wygadało się prasie?

Porter pokręcił głową.

– Myślę, że wydrukują wszystko, byle tylko sprzedać nakład. A jeśli nie uda im się wyciągnąć niczego z któregoś z nas, to zaczną zmyślać. Wygłoszę oświadczenie, kiedy będziemy gotowi. Do tego czasu żadnych kontaktów z mediami, nie licząc poszukiwań Lili.

Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała dopiero Sophie.

– Ktoś je tego ostatniego pączka?

Kloz opuścił głowę na stół i westchnął ciężko.

– Częstuj się.

––

Tablica z listą dowodów

ELLA REYNOLDS (15 lat)

Zgłoszenie zaginięcia: 22.01

Znalezienie ciała: 12.02, zalew w Jackson Park

Woda zamarznięta od 2.01 (20 dni przed zaginięciem)

Ostatnio widziana: przystanek autobusowy na Logan Square (2 przecznice od domu, 24 kilometry od Jackson Park)

Miała na sobie czarną kurtkę

Utopiona w słonej wodzie (zwłoki w wodzie słodkiej)

Zwłoki w ubraniach Lili Davies

Droga z przystanku do domu: 4 minuty

Bywała w Starbucksie przy Kedzie, 7 minut od domu


LILI DAVIES (17 lat)

Rodzice: dr Randal Davies i Grace Davies

Przyjaciółka: Gabrielle Deegan

Szkoła: Wilcox Academy (prywatna), nie przyszła na lekcje 12.02

Ostatnio widziana: wyjście z domu do szkoły (pieszo), 12.02 około 7.15, miała na sobie czerwoną, nylonową, pikowaną parkę z kapturem, białą czapkę, białe rękawiczki, ciemne dżinsy, różowe buty sportowe (strój Elli Reynolds)

Uprowadzona najprawdopodobniej 12.02 rano (w drodze do szkoły)

Krótkie okienko: 35 minut (wyszła z domu o 7.15, początek lekcji o 7.50)

Droga z domu do szkoły: 4 przecznice

Zgłoszenie zaginięcia: po północy (wczesne godziny 13.02)

Rodzice sądzili, że poszła do pracy (w galerii sztuki) prosto po szkole (nie pojawiła się ani tu, ani tu)

SPRAWCA

■ Prawdopodobnie prowadził szarego pikapa ze zbiornikiem na wodę

■ Może pracować w branży czyszczenia/obsługi basenów

ZADANIA:

■ Nagrania ze Starbucksa (cykl 1-dniowy?) – Kloz

■ Komputer, telefon, skrzynka mejlowa Elli – Kloz

■ Portale społecznościowe, billingi, skrzynka mejlowa Lili (telefon i komputer niedostępne) – Kloz

■ Powiększenie zdjęcia potencjalnego sprawcy z bramy wjazdowej do parku – Kloz

■ Poluzowana kamera w parku? Sprawdzić stare nagrania – Kloz

■ Ustalić markę i model furgonetki z nagrania – Kloz

■ Trasa Lili do szkoły, rozmowa z Gabrielle Deegan – Clair i Sophie

■ Wizyta w galerii (kierowniczka: pani Edwins) – Porter i Nash

■ Lista basenów ze słoną wodą w Chicago i okolicach (pozwolenia na budowę) – Kloz

■ Sprawdzić oceanaria i firmy, które je zaopatrują

Piąta ofiara

Подняться наверх