Читать книгу Piąta ofiara - J.D. Barker - Страница 25
23
ОглавлениеNash
Dzień drugi, 12.20
– Chyba nie oczekujesz, że będę w stanie dokonywać cudów informatycznych otoczony aromatem świeżo mielonej kawy bez dużego macchiato karmelowego w ręku, co? – powiedział Kloz, siadając za biurkiem kierownika na zapleczu Starbucksa przy Kedzie Avenue.
Zagracony pokój miał nie więcej niż dziewięć metrów kwadratowych, biurko stało wciśnięte pod tylną ścianę, a każdy wolny centymetr podłogi był zawalony kartonami z najróżniejszymi artykułami. Kiedy Kloz zajął miejsce za biurkiem, a Nash stanął obok, kierownik musiał zostać na korytarzu przed drzwiami.
– A pan? Napije się pan czegoś? – zwrócił się do Nasha. Kierownik miał przerzedzone brązowe włosy, okulary i jakieś piętnaście kilo więcej, niż przewidziano dla jego sylwetki. Wiercił się, przestępował z nogi na nogę, jego dłonie pozostawały w ciągłym ruchu. Nash mimowolnie zaczął się zastanawiać, jakie skutki dla organizmu musi mieć wdychanie oparów kawy przez dziesięć godzin dziennie.
– Proszę zwykłą dużą kawę, czarną.
– Jaki rodzaj? Blonde, Dark, Pike Place bez kofeiny, Caffè Misto, Clover…
– Zwykłą dużą kawę, czarną – powtórzył Nash.
Kierownik zgarbił się smutno.
– Zobaczę, co da się zrobić.
Nash odprowadził go spojrzeniem aż do części kawiarnianej, po czym zwrócił się do Kloza:
– No i co?
Kloz miał na ekranie trzy otwarte okna. Zmrużonymi oczami studiował tekst w trzecim z nich.
– Straszny staroć, ma co najmniej z pięć lat. Dysk ma tylko pół giga, a podłączyli kamerę HD w trybie 1080p.
– Mówże po ludzku, bo zrobię ci krzywdę.
Kloz przewrócił oczami.
– Kamera nagrywa bardzo wyraźny, szczegółowy obraz, więc potrzeba dużo pamięci, żeby go zapisać. Ten komputer nie ma dużo pamięci. Kiedy kończy się miejsce na dysku, program zaczyna automatycznie nagrywać na najstarszych materiałach.
– Jak daleko możesz się cofnąć?
Kloz powiększył jedno z okien i przeczytał jego zawartość.
– Nie jest tak źle, jak mówiła Sophie. Mogę wyciągnąć nagrania z ostatnich dwóch i pół dnia. Pełne nagrania, bez żadnych skasowanych fragmentów. Kiedy komputery nadpisują dane, nie robią tego linearnie, zgodnie z datą, tak jak my byśmy to zrobili. Nagrywają bajtami. To znaczy, że kiedy starsze nagrania zostają nadpisane, fragmenty całości zostają na dysku.
Nash nachylił się nad komputerem.
– Czyli możesz wyciągnąć migawki starsze niż dwa i pół dnia, ale nie cały, pełny filmik?
– No, wreszcie załapałeś – stwierdził Kloz z uśmiechem od ucha do ucha.
– I co, jest coś z naszą dziewczyną?
– Na to chyba już za późno. Uruchomiłem program, który powinien poskładać kawałki do kupy, ale jak dotąd najstarszy obrazek mam sprzed niecałych dwóch tygodni.
– A ona zaginęła trzy tygodnie temu.
– Zgadza się.
Kierownik wrócił z dwoma dużymi kubkami i wręczył je detektywom. Nash powąchał swój i pociągnął łyk.
– To kawa?
– To właśnie pan zamówił, prawda? – zapytał kierownik.
Nash skinął głową.
– No tak, ale spodziewałem się, że przyniesie mi pan jakieś wymyślne dziwactwo.
Kloz napił się z głośnym siorbnięciem. Kiedy oderwał wargi od kubka, były pokryte białą pianką.
– Ja tam uwielbiam takie wymyślne dziwactwa. Trzysta kalorii pyszności.
– Poważnie? – Nash zmarszczył brwi. – Trzysta?
Kierownik wzruszył ramionami.
– To rozmiar venti, prawie sześćset mililitrów, pięćdziesiąt kalorii na setkę, czyli tak, zgadza się. Trzysta.
Nash odstawił kubek i zmierzył go wzrokiem.
– A w mojej ile?
– Zero, chyba żeby dodać cukru. To zwykła czarna kawa.
Kloz pociągnął kolejny łyk.
– Nie oceniaj mnie.
Kierownik zerknął na ekran komputera.
– Udało się coś wyciągnąć?
– To straszna kupa złomu.
– To samo powiedziałem detektywowi, który był tu poprzednim razem. Firma rzadko je wymienia, chyba że się zepsują, ale ten jest jak wół roboczy, nie do zajechania, chociaż próbowałem, uwierzcie mi. W gruncie rzeczy nie zależy im na długoterminowym przechowywaniu plików. W przypadku włamania chcą mieć dowód, ale nie ma powodu trzymać nagrań dłużej niż dzień czy dwa.
Brzęknął telefon. Kierownik wyjął wielkiego samsunga, przeczytał wiadomość i schował go z powrotem do kieszeni. Kloz zagapił się na niego.
– Macie tu wi-fi, prawda?
– Pewnie.
– Jaki standard?
– A/b/g/n i ac, na dwa koma cztery i pięć gigaherców – odparł.
– Najwyższa jakość, co? Klienci pewnie tego wymagają.
Kierownik przytaknął.
– Tego to akurat firma pilnuje. Najlepsi klienci przesiadują u nas godzinami.
– Do czego zmierzasz? – zapytał Nash.
Kloz wstał i zaczął śledzić przebieg kabli, zwłaszcza jednego, grubego i niebieskiego. Dotarł wzdłuż niego za trzy kartony kubków ustawione w kącie jeden na drugim. Za nimi były półki. Kiedy odsunął pudła na bok, ukazały się jakieś ustrojstwa migające światełkami, ale Nash nie potrafił żadnego zidentyfikować. Kloz zatrzymał się przy jednym z nich, niedużym czarnym pudełku z dwiema antenkami na wierzchu, i odwrócił je do góry nogami.
– To tutejszy router wi-fi i punkt dostępu. Ruckus ZoneFlex, najnowocześniejszy na rynku. Pamiętasz tych wszystkich ludzi przy stolikach, którzy gapili się w laptopy i smartfony? To dzięki temu pudełeczku łączą się z internetem – wyjaśnił Kloz. Otworzył swojego MacBooka. – Widzisz? Korzystałem już kiedyś z sieci w Starbucksie, więc komputer przyłączył się automatycznie. Teraz jestem w tej samej sieci, co wszyscy ci ludzie w kawiarni. – Wskazał palcem ikonkę w rogu, niedaleko zegarka.
– I co nam to daje? – zapytał Nash.
Kloz postukał w klawisze. Otworzyło się nowe okno, w którym dane przesuwały się znacznie szybciej, niż Nash nadążał czytać.
– To ruch na tym routerze w czasie rzeczywistym. – Odwrócił się do kierownika. – Nie powinniście zostawiać naklejki z nazwą użytkownika i hasłem na routerze. To pierwsze miejsce, które sprawdzi ewentualny haker, jeśli tylko będzie miał okazję.
Kierownik podniósł ręce.
– Tym się zajmują ci na górze, ja w ogóle nie tykam tego ustrojstwa.
Kloz wrócił do MacBooka.
– Widzę w tym logu każdego mejla, każdą stronę internetową, każde zdjęcie i piosenkę wyświetlane w tej chwili przez tamtych ludzi w kawiarni.
– Ciągle nie rozumiem, co nam to daje – powiedział Nash.
Kloz się uśmiechnął.
– Gdybym był seksowną bohaterką filmu, a ty Tomem Cruise’em, to właśnie w tej chwili spróbowałbyś mnie pocałować.
– Nie będę cię całował, Kloz.
– I tak bym ci nie pozwolił.
– Co to wszystko znaczy?
Kloz uniósł wyprostowany palec wskazujący i zaczął znowu pisać na klawiaturze. Nash zobaczył, że wycina jakieś dane z mejla i wkleja je do swojego programu. Potem zaklaskał w ręce i uśmiechnął się triumfalnie.
– Nie możemy zobaczyć Elli Reynolds na wideo, bo dawno przepadło, ale możemy sprawdzić, co tutaj robiła, od ponad roku do dwudziestego pierwszego stycznia. Wszystko z telefonu i komputera.
Nash zastanowił się chwilę.
– Dwudziestego pierwszego? Czyli na dzień przed zaginięciem. To oznacza, że nie było jej tutaj w dniu uprowadzenia. To nam trochę precyzuje czas zniknięcia. Co tam jeszcze masz?
Kloz go nie słuchał, już znowu walił w klawisze. Nie odzywał się przez prawie trzy minuty, a potem oznajmił:
– Dzieci zawsze o krok wyprzedzają rodziców.
– To znaczy?
Na ekranie komputera Kloza wyświetlały się dwa okna. Kliknął na to po lewej.
– Tutaj mamy wszystkie dane ściągnięte z komputera Elli i jej kont internetowych. Telefon zniknął razem z nią, ale mamy jej laptopa. Miała praktycznie zerową historię wyszukiwania. Albo używała przeglądarki w trybie prywatnym, albo szyfrowała połączenie. Większość dzieciaków wie, jak się to robi, nie chcą, żeby rodzice grzebali im w historii. Wziąłem więc jej adres MAC, czyli niepowtarzalny numer identyfikacyjny każdego komputera, i sprawdziłem go z routerem Starbucksa. To tutaj. – Kliknął w okno po prawej. – Router zapisuje wszelką aktywność, nawet zaszyfrowaną. Kiedy porówna się oba okna, odfiltruje dane, które już mieliśmy, można zobaczyć, co robiła podczas połączenia szyfrowanego. Czyli praktycznie wszystko, o czym mieli nie wiedzieć jej rodzice.
– Pornosy? – zapytał kierownik.
Nash zupełnie zapomniał, że on ciągle tam stoi.
– Niestety, nie pornosy – odparł Kloz. Otworzył nowe okno i odwrócił laptopa tak, żeby Nash mógł popatrzeć.
Nash cmoknął.
– Hm, tego się nie spodziewałem.