Читать книгу Piąta ofiara - J.D. Barker - Страница 16

14

Оглавление

Lili

Dzień drugi, 9.15

Bolało.

Okropnie bolało.

Ciałem Lili wstrząsnął potężny spazm, jej płuca z całych sił próbowały pozbyć się wody, wykaszleć ją. Znów się zachłysnęła i zrobiła wdech, chociaż wcale nie chciała, nie chciała już wsysać więcej wody, nie chciała umierać. A jednak zrobiła wdech, było to odruchowe jak oddychanie, ale tym razem jej płuca napełniły się powietrzem. Odkaszlnęła jeszcze raz, wypluwając więcej wody z gardła i płuc. Gwałtownie nabrała powietrza.

Było jej zimno.

Okropnie zimno.

Nie znajdowała się już w wodzie, leżała na betonowej posadzce.

Otworzyła oczy.

Mężczyzna klęczał nad nią i przyciskał dłonie do jej klatki piersiowej.

Kiedy ich oczy się spotkały, znieruchomiał. Zrobił oczy jak spodki i pochylił się nad nią, poczuła na twarzy powiew nieświeżego oddechu.

– Co widziałaś?

Lili nabrała kolejny haust powietrza i połknęła, a potem następny.

– Wolniej, zaczynasz hiperwentylować. – Złapał ją za prawą rękę i przycisnął kciuk do jej nadgarstka. – Nadal masz trochę nieregularne tętno, ale unormuje się. Leż spokojnie. Wdech przez nos, wydech przez usta, długie, kojące oddechy.

Lili posłusznie zmusiła się do wolniejszego oddychania. Wracało jej czucie w palcach u rąk i nóg. Było jej okropnie zimno. Zaczęła się niekontrolowanie trząść.

Mężczyzna wziął narzutę i otulił jej ciało stęchłą tkaniną.

– Kiedy umarłaś, natychmiast zaczęła ci spadać temperatura. Za chwilę powinna wrócić do normy. Co widziałaś?

Próbowała mruganiem przegonić mgłę zasnuwającą jej oczy, ale utrzymywanie ich otwartych sprawiało jej ból. Słabe światło wydawało się teraz niewiarygodnie jasne, gorące, parzące. Kiedy zacisnęła powieki, poczuła lekkie klepnięcie w policzek.

„Umarłaś”?

– Co widziałaś? – zapytał znowu. Zaczął pocierać jej ramiona przez narzutę, tarcie powoli ją rozgrzewało.

– U…umarłam? – Resztka wody zadrapała ją w gardle i Lili znów się rozkaszlała.

– Utonęłaś. Twoje serce nie biło przez dwie minuty, potem cię zreanimowałem. Co widziałaś?

Lili słyszała jego słowa, ale potrzebowała dłuższej chwili, żeby je sobie przyswoić. Jej mózg pracował na zwolnionych obrotach, myśli poruszały się ospale.

Bolała ją klatka piersiowa. Czuła ostre kłucie gdzieś w żebrach. Dotarło do niej, że prawdopodobnie zrobił jej resuscytację, żeby wycisnąć wodę z płuc i wznowić akcję serca.

– Chyba mam połamane żebra.

Złapał ją za ramiona i potrząsnął jej bezwładnym ciałem.

– Opowiedz mi, co widziałaś! Musisz mi opowiedzieć, zanim zapomnisz! Zanim przepadnie!

Ból w piersi palił jak nóż patroszący ją od brzucha do mostka. Lili wrzasnęła.

Mężczyzna puścił ją i cofnął się nieco.

– Przepraszam, strasznie mi przykro. Musisz mi tylko opowiedzieć i będzie po wszystkim, po prostu mi opowiedz.

Lili się zastanowiła, wróciła myślami do chwili, w której zanurzyła się pod wodę, kiedy… czy naprawdę utonęła? Pamiętała wdychanie wody, utratę świadomości. Pamiętała ciemność.

Pamiętała nicość.

– Niczego nie widziałam. Chyba zemdlałam.

– Umarłaś.

– Ja… – Nie umiała dokończyć. Nie pamiętała kompletnie niczego.

Tkwił nad nią i świdrował dzikim spojrzeniem wytrzeszczonych, przekrwionych oczu. Z kącików ust spływała mu ślina.

– Pamiętam, jak straciłam przytomność, a potem mnie pan ocucił. Nic więcej.

– Coś chyba musisz pamiętać?

Lili pokręciła głową.

– Nic.

Odsunął się od niej i usiadł, opierając plecy o zamrażarkę. Ściągnął czapkę i z frustracją zaczął drapać się po głowie.

Lili znów zachłysnęła się powietrzem, ale tym razem z szoku.

Na ogolonej skórze czaszki mężczyzny rysowało się ogromne, świeże cięcie chirurgiczne. Zaczynało się nad lewym uchem i biegło ku tyłowi głowy. Fioletowa, spuchnięta skóra była zszyta czarną nicią.

Naciągnął czapkę z powrotem, zakrywając ranę, i wstał, wyraźnie oszczędzając lewą nogę. Schylił się i podniósł Lili do pozycji stojącej. Krew gwałtownie odpłynęła jej z głowy, zachwiała się i zrobiło jej się biało przed oczami. Podtrzymał ją na nogach, dopóki nie zdołała ustać samodzielnie, i zaprowadził z powrotem do klatki. Wrzucił do środka ubrania i z hukiem zatrzasnął drzwiczki, po czym zamknął obie kłódki.

– Możesz się ubrać. Spróbujemy jeszcze raz za kilka godzin. Następnym razem zapamiętasz – zapowiedział. Ruszył ku schodom, delikatnie powłócząc prawą nogą. – Wypij mleko. Przyda ci się siła.

Lili rzuciła okiem na szklankę, teraz już ciepłą. Pływała w niej utopiona mucha.

Piąta ofiara

Подняться наверх