Читать книгу Piąta ofiara - J.D. Barker - Страница 26
24
ОглавлениеClair
Dzień drugi, 12.46
– To tutaj, trzydzieści trzy zero sześć – powiedziała Sophie, wskazując przez okno na biało-niebieską markizę nad dużą witryną z czarnymi drukowanymi literami, układającymi się w napis „THE LEIGH GALLERY”.
Clair wcisnęła się hondą na wolne miejsce postojowe, wysiadły z samochodu i ostrożnie przeszły przez ulicę, starając się nie poślizgnąć na oblodzonym chodniku.
Kiedy weszły do środka, zadźwięczał mały dzwonek nad drzwiami i blondynka w okularach o włosach sięgających do ramion podniosła głowę znad biurka na tyłach galerii.
– Dzień dobry paniom – powiedziała z uśmiechem. – Jeśli macie jakieś pytania albo mogłabym w czymś pomóc, proszę dać mi znać.
Clair rozejrzała się po pomieszczeniu. Jeszcze nigdy nie widziała tylu kolorów w jednym miejscu. Ściany od podłogi do sufitu były pokryte obrazami, każdy skrawek przestrzeni wypełniały płótna mierzące od kilku centymetrów do półtora metra. Prace reprezentowały cały wachlarz tematów i stylów, od abstrakcyjnych po pejzaże. Oświetlały je reflektory strategicznie rozmieszczone na listwach pod sufitem. Po obu stronach przestronnej sali stały stoliki z rzeźbami, wazami, figurkami. Clair nie potrafiła dostrzec żadnego zamysłu w rozmieszczeniu dzieł. Kolekcja sprawiała wrażenie totalnego chaosu, ale był to chaos wspaniały. Gdyby nie przyszła tu służbowo, mogłaby tu spędzić długie godziny.
Sophie podniosła jeden z posążków ze stolika po prawej.
– Uwielbiam pingwiny, są takie słodkie.
Kobieta wstała zza biurka, założyła okulary i podeszła do nich.
– Autorką jest Tess Marchum, lokalna artystka. Każdy egzemplarz wykonuje ręcznie. Urzeka mnie to, jak zdają się trzymać wartę przy stole, jakby pilnowały pozostałych zwierząt. To spod jej ręki wyszły też tamte zebry i żyrafy. Wielki talent.