Читать книгу Piąta ofiara - J.D. Barker - Страница 19

17

Оглавление

Clair

Dzień drugi, 10.26

Clair opadła na oparcie krzesła biurowego na skrzypiących kółkach i zaczęła skubać popękaną zieloną skórę na podłokietniku. Sięgnęła po kubek z kawą i zbliżyła do…

Pusty.

Niech to szlag.

– Chcesz jeszcze jedną dolewkę? – zwróciła się do Sophie.

Sophie podniosła wzrok znad kartki wyrwanej z zeszytu.

– Nie, dzięki. Została nam jeszcze tylko dwójka. Miejmy to szybko z głowy i chodźmy stąd.

Po rozmowie z Gabby Deegan zostały odprowadzone przez ochroniarza na pierwsze piętro i przedstawione sekretarce, Noreen Outen. Z wymuszonym uśmiechem spojrzała na nie zza biurka oczami ukrytymi za okularami o tak grubych szkłach, że grzbiet nosa miała czerwony od ich ciężaru. Clair bolała głowa od samego patrzenia, jak kobieta wytęża wzrok.

Wylegitymowały się i zleciły sekretarce dwa zadania: znaleźć wszystkich uczniów z wyczerpującego spisu dostarczonego przez Gabby (w sumie szesnaście nazwisk), a także sprawdzić listy obecności z 12 lutego – chciały się przekonać, czy ktoś jeszcze nie dotarł tego dnia do szkoły, na wypadek gdyby to jednak któryś z uczniów zabrał Lili do samochodu i gdzieś wywiózł.

Noreen Outen pilnie odrabiała zadanie, a tymczasem Clair i Sophie zaczęły przesłuchiwać uczniów, którzy ustawili się już w kolejkę na korytarzu. Załatwiły już czternaścioro, zostało dwóch. Jak dotąd nikt nie pamiętał, żeby widział wczoraj rano Lili, ani w drodze na lekcje, ani już w szkole.

– Kto następny?

Sophie zerknęła na notatki Gabby.

– Malcolm Leffingwell i Leo Gunia. Chcesz rzucić monetą?

Clair odchyliła głowę na oparcie krzesła.

– Leo!

Sophie zachichotała.

– Kurde, Clair, musisz zawsze tak głośno ich wołać?

– Uwielbiam, jak dzieciaki aż podskakują, kiedy ktoś wywrzaskuje ich imię z sekretariatu szkolnego. Całe życie przelatuje im przez głowę, począwszy od pierwszego zlania się w pieluchę. Widzisz? Zobacz, dzieciak jest biały jak śmierć.

Sophie rzuciła okiem na chłopaka, który wchodził właśnie do pokoju.

– Pieprzona sadystka.

– Lepiej niech się nie czują zbyt swobodnie.

Leo Gunia był ubrany w taką samą białą koszulę, granatowe spodnie i niebieski krawat w paski jak wszyscy pozostali uczniowie, z którymi rozmawiały. Czarne włosy miał schludnie przycięte, a na podbródku śladowe ilości szczeciniastej brody.

Clair powstrzymała się od uśmiechu. Dlaczego nastoletnim chłopcom zawsze się wydaje, że są w stanie wyhodować jakikolwiek zarost? Jeszcze nie widziała takiego, któremu by się udało. Mieli za to albo ledwie widoczny cień zarostu, albo kępki meszku jak na skórce brzoskwini. Chętnie wręczyłaby każdemu z nich po maszynce do golenia i butelce testosteronu.

– Usiądź, Leo.

Sophie wyjaśniła, kim są i co tu robią. Leo przez cały czas utrzymywał kontakt wzrokowy i potakiwał.

– Cała szkoła o tym mówi.

– Naprawdę? Co mówią? – spytała Sophie. Chłopak wzruszył ramionami.

– No że ktoś ją może porwał, jak szła wczoraj do szkoły. Ten morderca od małp.

– To nie był Zabójca Czwartej Małpy – sprostowała Clair.

Znowu tylko wzruszył ramionami.

– No to ktoś tam inny.

– Widziałeś ją wczoraj rano?

Chłopak nie odpowiedział. Wbił wzrok w podłogę i zaczął się wiercić w fotelu.

– Leo?

– Powinienem był się zatrzymać. Było okropnie zimno, na pewno strasznie marzła, ale musiałem dojechać do szkoły jak najszybciej, żeby przed lekcjami pouczyć się jeszcze do sprawdzianu. Poprzedniego wieczoru pracowałem i nie miałem czasu się przygotować – powiedział Leo cicho.

Clair nachyliła się ku niemu.

– Czyli widziałeś ją? Gdzie?

– Na Sześćdziesiątej Dziewiątej, zaraz przed wiaduktem. – Podniósł załzawione oczy. – Szła zgarbiona pod wiatr. Mocno sypał śnieg, więc zobaczyłem ją dopiero w ostatniej chwili. Nie wiem, co się stało. Myślałem, żeby się zatrzymać, chyba nawet przesunąłem stopę w stronę hamulca, ale nagle przypomniało mi się o tym sprawdzianie. Popatrzyłem na zegarek, byłem już pięć minut spóźniony, czyli zostało mi tylko jakieś dwadzieścia minut na naukę, a zanimbym zaparkował i doszedł do sali na piętrze, pewnie nawet mniej. No ale tak czy inaczej, zobaczyłem ją w ostatniej chwili. Nie dałbym rady się zatrzymać, nawet gdybym chciał, a nie miałem czasu zawracać. Pomyślałem, że ktoś inny ją pewnie podrzuci.

Clair zerknęła na Sophie, a potem znowu zwróciła się do Leo.

– Widziałeś może, czy ktoś się zatrzymał?

Leo spuścił głowę.

– Nie. Nie wiem, czy w ogóle bym zauważył, nawet gdyby stanął ktoś tuż za mną. Nie myślałem o tym, a przy tym śniegu… Gdybym ją zgarnął, to pewnie nic by się jej nie stało. To moja wina.

– O której ją widziałeś? – zapytała Sophie.

– Wpół do ósmej – odparł Leo i westchnął ciężko.

– Jesteś pewny?

Pokiwał głową.

– Zależało mi na szóstce z tego sprawdzianu, przecież mówiłem. Przez całe rano odliczałem minuty i sekundy.

– A co dostałeś?

Leo znowu westchnął.

– Piątkę minus.

Clair wzięła od Leo adres i telefon, dała mu wizytówkę i odesłała z powrotem na lekcje.

Malcolm Leffingwell w ogóle nie widział Lili w tym tygodniu.

Noreen Outen zajrzała do pokoju przez uchylone drzwi.

– To ostatni?

Clair wstała i się przeciągnęła.

– Tak, proszę pani. Udało się coś znaleźć na listach obecności?

Noreen poprawiła ciężkie okulary, które zsuwały jej się z nosa, i przejrzała zapiski w niedużym notesie.

– Dwie uczennice były chore: Robyn Staats i Rosalee Newhouse, nieobecność obu zgłosiły matki. Nikt się nie spóźnił na pierwszą lekcję, wszyscy byli na miejscu. Mamy tu porządną młodzież, nikt by się tu nie mieszał w podejrzane sprawki.

– Któraś z tych nieobecnych dziewczyn znała Lili? – spytała Sophie.

– Niech pomyślę… Robyn jest w pierwszej klasie, Rosalee w trzeciej. Myślę, że to możliwe, ale trudno powiedzieć na pewno.

– Z nimi też będziemy musiały porozmawiać – oznajmiła Sophie.

Noreen skinęła głową.

Clair opadła z powrotem na krzesło. Miała wrażenie, że kręcą się w kółko.

Piąta ofiara

Подняться наверх