Читать книгу Na szczycie - K.N. Haner - Страница 18

***

Оглавление

Przysnęłam, zanim przyszedł. Obudził mnie czułym, mokrym pocałunkiem w łopatki.

– Kąpiel gotowa – wyszeptał.

– Jeszcze pięć minut… – wymamrotałam półprzytomna.

– Za pięć minut chcę już być znowu w tobie, kochanie.

Od razu otworzyłam oczy. Czy on mówi poważnie? Zrobimy to jeszcze raz? O rany! Moja cipka zacisnęła się słodko. Chwycił mnie na ręce i zaniósł prosto do łazienki. Wczoraj nie zwróciłam uwagi na wielką narożną wannę z marmuru. Jest wypełniona po brzegi, aż piana wylewa się na podłogę.

– O, jak miło – uśmiechnęłam się mimowolnie, dając mu jednocześnie znak, że już, że zaraz, że jeszcze tylko chwila na umycie się pod prysznicem i będę gotowa, by wejść do wanny. Sed zaliczył prysznic, gdy drzemałam. Myjąc się, myślałam, że prawdopodobnie dokładnie tak wymarzyłam sobie mój pierwszy raz. Sed nie jest może materiałem na męża, ale widać, że się stara. Mam nadzieję, że to nie skomplikuje jeszcze bardziej naszej i tak trudnej relacji. Kiedy się już umyłam, wszedł ze mną do wanny i zanurzył nas w kłębach piany.

– Uua! – skrzywiłam się, czując szczypanie z powodu gorącej wody.

– Za ciepła?

– Nie, w porządku, muszę się przyzwyczaić.

Usiadł i przyciągnął mnie między swoje uda.

– Dla mnie to też było coś wyjątkowego – szepnął mi do ucha.

– Skąd wiesz, że dla mnie to było wyjątkowe? – zapytałam może odrobinę za ostro.

– A nie było? – spojrzał zaskoczony.

– Było. Dziękuję… – odwróciłam się i pocałowałam go czule w usta.

– Trey tylko cię naruszył, ja przebiłem się do końca – powiedział dumny jak paw.

– Moje gratulacje – pokręciłam głową i się roześmiałam.

– Dziękuję bardzo, zawsze fantazjowałem o dziewicy…

Mój uśmiech zmienił się w grymas. Chciał tego, bo była to jego fantazja? No świetnie. Nic nie odpowiedziałam, tylko sięgnęłam po gąbkę i mydło, by umyć resztę ciała.

– Daj – wyjął mi gąbkę z dłoni. – Ja to zrobię.

Nie protestowałam. Jego dotyk działa na mnie kojąco. Kompletnie nie rozumiem tego faceta. Zachowuje się wobec mnie czule, jakby mu nawet trochę zależało, ale czasem jak coś palnie… Jak z tą fantazją przed chwilą. Mógł to zachować dla siebie…

Umył mi plecy, ramiona, ręce, piersi, brzuch. Gdy zjechał gąbką między moje uda, zadrżałam.

– Boli? – zapytał.

– Troszkę szczypie – pocałował mnie w skroń i zrobił to bardzo delikatnie. Mimo tego chyba nie nadaję się do dalszych igraszek. Czuję, że jestem opuchnięta i upewniłam się o tym, dotykając się pod wodą dłonią. Jak ja mam mu powiedzieć, że nie chcę dziś więcej?

– Odpuścimy na dziś, dobrze? – zapytał, jakby czytał w moich myślach.

– Dobrze – odetchnęłam z ulgą, chyba zbyt głośno.

– Musisz mi mówić, czego pragniesz, Rebeko, inaczej będziesz cierpiała…

– Jak mnie dotykasz i całujesz, to zapominam o całym świecie, trudno wtedy myśleć o tym, że może mnie zaboleć…

– Nie mówię tylko o seksie, Reb. Jeśli mamy to przetrwać, musisz jasno wyrażać, co czujesz…

– Co przetrwać? – spojrzałam na niego zaskoczona.

– Początkujący związek w rocznej trasie z zespołem rockowym to nie lada wyzwanie.

– Jaki związek? – aż pisnęłam i odwróciłam się, by siedzieć z nim twarzą w twarz.

– To chyba oczywiste – uniósł brew.

– Dla mnie nie, to tylko seks, Sed.

– Tylko seks?

– Tak. Nie chcę związku, nigdy nie byłam w prawdziwym związku i nie chcę być, to same problemy, ograniczenia i wyrzeczenia.

Zrobił zdziwioną minę.

– Myślałem, że coś między nami jest…

– No jest, mnóstwo sprzecznych emocji.

– Można nad tym popracować.

– Nie chcę pracować nad związkiem, który i tak nie ma szans. Nie widzisz, że jesteśmy z zupełnie innych światów? To, że się poznaliśmy, to ironia losu. Wątpię nawet, czy przetrwam ten rok z wami w trasie.

– Więc po co w ogóle się zdecydowałaś?

– Trey wziął dziekankę.

– Mogłaś się wycofać, zanim się zgodził.

– Nie wiedziałam, że tak szybko zadziała. Po wczorajszym wieczorze spałam dziś do południa. Gdy wrócił do domu, było już po wszystkim, dostał od dziekana roczny urlop, w dodatku gdy powiedział, że jedzie w trasę z wami i będzie zdobywał doświadczenie, dziekan zadecydował, że zaliczy mu egzamin zawodowy. Nie mogłam powiedzieć, że jednak nie jadę.

– Robisz to dla niego?

– Tak.

– Dlaczego zawsze myślisz o innych, a nigdy o sobie?

– Nie znasz mnie, Sed.

– Może nie znam, ale zdążyłem się zorientować, że pomagasz wszystkim kosztem własnego szczęścia.

– Wcale nie – zaprzeczyłam ponownie.

– Jak to nie? A twoja matka?

– Muszę jej…

– Nie, Reb! Nic nie musisz! Zrób wreszcie coś dla siebie!

– I robię! – podniosłam głos. – Jadę z wami w tę trasę! Wystarczy?

– Nie robisz tego dla siebie.

– Dla siebie też, wiem, że to ogromna szansa – spuściłam z tonu.

– Skoro nie chcesz związku, to mam nadzieję, że chociaż ją wykorzystasz. Pamiętaj, że ci pomogę, jakbyś miała jakieś wątpliwości.

– Mam mnóstwo wątpliwości, Sed, ale już nie ma odwrotu. Jedziemy z wami.

– Bardzo mnie to cieszy – uśmiechnął się.

– Mogę ci zadać osobiste pytanie?

– Jasne, zawsze.

– Dwa dni temu zostawiłeś przed ołtarzem kobietę, z którą byłeś trzy lata, a teraz proponujesz mi związek… Nie sądzisz, że to dziwne?

– Myślisz, że po prostu szukam pocieszenia i zapomnienia? – zaśmiał się. Nie wiem, co było w tym śmiesznego.

– No, tak to trochę wygląda…

– Nie, Reb. Mówiłem ci już, że to była najlepsza decyzja mojego życia.

– No okej, ale po co ładować się ze związku w związek? Nie chcesz sobie teraz poużywać życia? Trasa to doskonała okazja na wyrywanie panienek, a w sumie to nie musicie ich wyrywać, bo same rozkładają przed wami nogi.

Znowu się zaśmiał. Czy ja jestem aż taka zabawna?

– Z tobą chcę sobie poużywać, nie chcę żadnej innej, Reb. Ty masz to coś, coś co mnie powaliło…

– O nie! – odsunęłam się od niego. – Tylko mi tu nie gadaj, że się zakochałeś albo co! – dodałam piskliwym głosem.

– A jeśli tak? – posłał mi ten swój uśmiech.

– To masz problem! Ja wychodzę! – zerwałam się z wanny i uciekłam z łazienki. Jezu, czy on sobie jaja ze mnie robi? Nie chcę żadnego związku, żadnych problemów. Chwyciłam koszulkę i spodnie, które mi dał. Wsunęłam je w pośpiechu na tyłek i zbiegłam na dół. Jakie było moje zaskoczenie, gdy w holu spotkałam wysoką, piękną blondynkę. Miała nogi do nieba, cudownie długie blond włosy i sztuczne piersi, ale naprawdę super zrobione, no i te niebieskie oczy… Spojrzała na mnie zaskoczona i zrobiła krok w tył, a jej niebotyczne szpilki zastukały na drewnianej podłodze.

– Przepraszam, co robisz w spodniach mojego narzeczonego? – zapytała jakby oburzona moim widokiem. O cholera! To Kara.

– Wychodzę – odpowiedziałam i chciałam jak najszybciej wyjść.

– Hola, dziewczynko! – chwyciła mnie za nadgarstek i szarpnęła.

– Ała!

– Takie jak ty nie robią już na mnie wrażenia, użerałam się z takimi trzy lata i nie dam za wygraną. On jest mój, rozumiesz?! – zasyczała.

– Puść mnie! – szarpnęłam się, ale ścisnęła mnie jeszcze mocniej. Cholera! Ale jest silna.

– Gówno mnie obchodzi, czy zrobiłaś mu loda, czy dałaś dupy, on i tak zawsze wraca do mnie. Wracał i tym razem też wróci, więc nie licz na nic więcej, kochanie.

– Czeka na ciebie w wannie pełnej piany! Miłej zabawy! – uśmiechnęłam się złośliwie.

– Ty mała dziwko! – wymierzyła mi niespodziewany policzek. – Jak śmiesz przychodzić do mojego domu?! – dodała rozwścieczona. Oniemiała dotknęłam piekącego policzka, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę mnie uderzyła.

– Kara!

Odwróciłyśmy się jednocześnie w stronę schodów. Zbiegł po nich Sed w samych bokserkach.

– Co ty wyprawiasz, do cholery? – warknął na nią.

– Przyjechałam po resztę swoich rzeczy. Miało cię nie być… – od razu zmienił jej się ton. Złagodniała na jego widok. Musi go naprawdę bardzo kochać.

– Ale jestem, mogłaś zadzwonić… – on też złagodniał. Poczułam się dziwnie, patrząc na intymną, trudną relację tych dwojga.

– Musisz tu przyprowadzać te panny? Nie możesz ich posuwać w autobusie? Tylko w naszej sypialni? – rozpłakała się. Co? Z niedowierzaniem patrzyłam, jak zalała się rzęsistymi łzami.

– Karo, proszę… – podszedł do niej i dotknął ramienia. Chyba trzeba się stąd ulotnić. Szybko!

– Jak możesz mi to robić? Ja tak bardzo cię kocham! – załkała i wtuliła się w jego ramiona. Zrobiło mi się jej autentycznie szkoda, a Sed od razu znowu dostał plakietkę z napisem dupek. Odwróciłam się na pięcie i skrępowana sytuacją szybko ruszyłam do drzwi. Uh! Co za palant! Zbiegłam po schodach i zobaczyłam, że taksówka, którą najwidoczniej przyjechała Kara, jeszcze stoi. Zanim weszłam do samochodu, usłyszałam dźwięk rozbijanej porcelany albo czegoś w tym rodzaju. Chyba ulotniłam w dobrym momencie.

– Przepraszam, wolny pan? – zapytałam taksówkarza.

– Mam czekać na tę panią, co weszła przed chwilą – odpowiedział.

– Ta pani zrezygnowała, może mnie pan zawieźć?

– Oczywiście.

– No koszt tego pana? – pokazałam na dom.

– Jasne, wystawię rachunek. Często wozimy gości pana Millsa.

– Świetnie – uśmiechnęłam się szyderczo. Może nie zbiednieje, fundując mi taksówkę do domu. Podałam adres i po dwudziestu minutach wysiadłam pod swoją kamienicą. Cholera! Zostawiłam torebkę w busie albo w jego domu. No trudno, mam nadzieję, że ją odzyskam. Przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku Treya. Nadal krwawię i to dość intensywnie. Nie podoba mi się to. Założyłam wielkie okresowe gacie, więc może przetrwam do rana. Zasnęłam z paczką czipsów w ręce, oglądając jakiś mało straszny horror.

Na szczycie

Подняться наверх