Читать книгу Na szczycie - K.N. Haner - Страница 8
***
Оглавление– Ta czy ta? – zapytałam, przykładając do siebie dwie sukienki na wieczór.
– A jakie masz do tej buty? – zapytał, pokazując na klasyczną małą czarną.
– Takie – wygrzebałam z szafy czerwone platformy.
– Masz pończochy?
– Pewnie, że mam.
– To załóż. Sed odleci.
– Nie wiem, czy tego chcę.
– Oczywiście, że chcesz. Uwielbiasz kusić facetów.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i pokręciłam głową.
– Zrób mi lepiej włosy – zmieniłam temat. Oprócz tego, że Trey to mój najlepszy przyjaciel, jest też moim stylistą i fryzjerem. Każda dziewczyna powinna mieć przyjaciela-geja. Zaplótł moje długie ciemne włosy w dobierany warkocz, by odsłonić ramiona. Czarna sukienka bez ramiączek, sięgająca do połowy uda ładnie podkreśliła moją figurę. Samonośne pończochy, czerwone szpilki i od razu czuję się seksowna. Włożyłam te różowe stringi, o których mówił. Sama nie wiem dlaczego. Makijaż ograniczyłam do kreski na oku, różu na policzkach i tuszu do rzęs. Spryskałam ciało mgiełką, bo nie przepadam za perfumami. Chwilę przed ósmą ktoś zapukał do drzwi. Nie ktoś, tylko Sed. Pobiegłam otworzyć dosłownie w podskokach. Czym ja się tak ekscytuję?
– Cześć – otworzyłam z bananem na twarzy. Reb, opanuj się! Sed stał w kompletnie innym wydaniu niż wczoraj. Miał na sobie czarne bojówki z niższym krokiem, czerwony podkoszulek z logo zespołu i czarne lacosty. Od razu zauważyłam tatuaże na rękach. Pod garniturem nie było ich wydać. Teraz nie odstaje od reszty zespołu, no, nie tak bardzo. Nie ma tylu kolczyków.
– Cholera, uprzedzaj mnie! – zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
– Przed czym?
– Że wyglądasz tak nieziemsko – posłał mi ten swój zabójczy uśmiech.
– Cześć, Sed! – krzyknął z salonu Trey.
– Cześć, Trey! – odpowiedział i wyciągnął do mnie dłoń. – Idziemy?
– Jasne, tylko wezmę torebkę – chwyciłam czerwoną kopertówkę z komody i pożegnałam się z Treyem.
– Bądź grzeczna i nie rób tego, co ja bym robił – powiedział na odchodne i puścił mi oczko. Cmoknęłam go w policzek i szybko zamknęłam za nami drzwi.
– Dużo masz samochodów? – zapytałam zaskoczona widokiem BMW.
– Wczoraj, gdy już weszłaś do środka, ktoś podbiegł i rozbił szybę w moim aucie.
– O rany! Przepraszam, to moja wina – spojrzałam na niego zażenowana, bo przecież to ja wczoraj rzuciłam plik banknotów na deskę rozdzielczą.
– Spokojnie, jestem ubezpieczony. A koleś dostał po pysku.
– Jezu, Sed, naprawdę cię przepraszam. Ale mi głupio.
Położył dłoń na samym dole moich pleców i szepnął mi do ucha:
– Na pewno mi to jakoś wynagrodzisz.
Aż zadrżałam, czując jego ciepły oddech na skórze.
– Jedźmy już – zapiszczałam, próbując nie zemdleć z wrażenia. Otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść do dwuosobowego samochodu. Nigdy nawet nie otarłam się o takie auto, a teraz nie dość, że w nim siedzę, to jadę na kolację z Sedrickiem Millsem. Świat się skończył!