Читать книгу Błąd Darwina - Группа авторов - Страница 5

1
jakiego rodzaju teorią jest teoria doboru naturalnego?
wprowadzenie

Оглавление

Darwinowskie czy neodarwinowskie teorie ewolucji (TE) składają się z dwóch oddzielnych, choć powiązanych ze sobą części. Po pierwsze więc mamy historyczne ujęcie genealogii gatunków (GG), po drugie zaś teorię doboru naturalnego (DN). Główna teza tej książki głosi, że w drugim z tych składników tkwi nieusuwalny błąd. Nie zamierzamy natomiast w ogóle spierać się o genealogię gatunków. W pełni możliwe jest, że teorie ewolucji mają rację co do genealogii, natomiast mylą się co do doboru naturalnego. Jesteśmy więc gotowi przyjąć, przynajmniej na potrzeby dyskusji, że wszystkie gatunki są ze sobą spokrewnione przez historyczne dziedzictwo, a być może nawet mają wspólnego, pierwotnego przodka. Zgadzamy się też, że zasadniczo rzecz biorąc, im bardziej fenotypy dwóch gatunków są podobne2, tym mniej odległy będzie ich najbliższy wspólny przodek3.

Jakkolwiek jednak uważamy, że GG i DN są od siebie niezależne, to nie sądzimy, by były one ze sobą w ogóle niepowiązane. GG można sobie wyobrazić jako drzewo, czy raczej krzak składający się z węzłów i ścieżek. Każdy węzeł reprezentuje gatunek. Każdy gatunek jest przodkiem wszystkich węzłów, które zostały z niego wyprowadzone. Pojawia się teraz pytanie: jak doszło do tego, że taksonomia uzyskała obecny kształt? Co sprawia, że istnieją między nimi takie a nie inne węzły, takie a nie inne ścieżki? W szczególności – na mocy jakich procesów gatunki wcześniejsze różnicowały się w kolejnych pokoleniach? To są właśnie pytania, na które miał odpowiadać ewolucjonizm Darwina. Zgodnie z proponowaną w jego ramach odpowiedzią, jeśli węzeł A prowadzi na drzewie genealogicznym od węzła B, to gatunek B powstał z A na mocy procesu doboru naturalnego, ścieżka między węzłami odpowiada zaś funkcjonowaniu tego procesu.

Będziemy twierdzić, że odpowiedź ta na pewno nie jest poprawna. Czymkolwiek by DN nie był, na pewno nie jest to mechanizm, który generuje historyczną taksonomię gatunków. Jared Diamond we wprowadzeniu do pracy Mayra (2001, s. x) zauważa, że Darwin przedstawił nie tylko „dobrze przemyślaną teorię ewolucji. Przede wszystkim zaproponował on teorię przyczynowości, teorię doboru naturalnego”. Jeśli mamy rację, to tego właśnie Darwin nie zrobił. Można też tę kwestię ująć inaczej: Darwin faktycznie przedstawił mechanizm przyczynowy, który miałby rządzić procesem powstawania gatunków, ale jego ujęcie było błędne.

Z punktu widzenia historycznego kilka spraw zakrawa tu na ironię. To Darwinowska genealogia wszak, a nie jego teoria doboru naturalnego, stanowiła przez ostatnie sto lat z okładem przedmiot kontrowersji politycznych i teologicznych. Mówiąc wprost, ludzie, którzy nie lubili darwinizmu, sprzeciwiali się przede wszystkim temu, że w ich drzewie genealogicznym pojawia się pawian, czy też – dokładniej rzecz ujmując – że istnieje (w miarę bliski) przodek, który jest wspólny im i pawianom. Tak więc pytanie, w jaki sposób pramałpa ewoluowała z jednej strony do postaci ludzi, a z drugiej pawianów, w ogóle się nie pojawia. Książka ta stanowi głos sprzeciwu wobec darwinizmowi, ale (powtórzmy to raz jeszcze) nie jest to tego rodzaju sprzeciw. Nie mamy problemów ani z pawianami, ani z pramałpami. Nie akceptujemy natomiast tezy, że to DN stanowi mechanizm specjacji.

Argumentacja za wnioskiem, że DN jest teorią niepoprawną, ma w gruncie rzeczy prosty charakter. Powinien on wręcz wydawać się znajomy – tyle że nie z dyskusji nad darwinizmem, ale z pokrewnych dziedzin, jak metafizyka odniesienia, status teleologii biologicznej i przede wszystkim psychologii nauczania. Wskazanie na abstrakcyjne podobieństwa – czy wręcz tożsamości – wśród tego niejednorodnego zbioru stanowi jeden z głównych celów rozważań, które tu przedstawimy. Na początek jednak musimy zaprezentować niezupełnie standardowe omówienie DN.

Po pierwsze chcemy przedstawić DN w taki sposób, by rozróżnić między: (1) teorią, która ma działać na zasadzie „czarnej skrzynki” (czyli funkcji przypisującej pewne stany wejściowe stanom wyjściowym), oraz (2) sposobem, w jaki owa teoria ujmuje mechanizmy obliczające tę funkcję i nałożone na nie ograniczenia. Jest to, jak zaznaczyliśmy, dość niecodzienny sposób dzielenia tego tortu. Korzyści z takiej procedury staną się jednak widoczne, gdy będziemy tłumaczyć, na czym polega problem z DN.

Po drugie chcemy przedstawić poglądy Darwina na ewolucję w sposób równoległy do omówienia teorii warunkowania instrumentalnego (WI) Skinnera. Pewne podobieństwa między tymi dwiema teoriami zauważano już dawno (uczynił to zresztą sam Skinner4). Mimo to uważamy, że ich skala pozostaje niedoszacowana; że nie wyciągnięto z tego stanu rzeczy poprawnych wniosków. Obie teorie są bowiem nieomal identyczne: postulują niemal te same mechanizmy do obliczania funkcji, które są w najważniejszych aspektach bardzo zbliżone, przy zachowaniu praktycznie identycznych ograniczeń. Prowadzi to do pytania, którego śladów zaskakująco trudno, naszym zdaniem, doszukać się w dotychczasowych dyskusjach o DN. Otóż powszechnie dziś uważa się, iż Skinnerowskie podejście do nabywania pojęć jest nie do odratowania. Skoro jednak teorie Skinnera i Darwina są wariacjami na temat tych samych wątków, to czemu zarzuty, jakie rutynowo stawia się pierwszej z nich, nie są automatycznie formułowane wobec drugiej? Skoro nikt już nie wierzy Skinnerowi, to dlaczego wszyscy ufają Darwinowi? Będziemy twierdzić, że stanowisko, które odrzuca pierwszą z tych teorii, a zamierza utrzymać drugą, jest niestabilne.

2

Podobieństwo fenotypów jest zatem świadectwem wspólnych im cech dziedzicznych. Można by zastanawiać się, jak należy definiować pojęcie fenotypu (a niektórzy faktycznie podejmują tego rodzaju wysiłek). Nie chcemy jednak wchodzić w tego rodzaju spory. Po pierwsze szczegóły tego czy innego rozwiązania nie będą bowiem miały wpływu na podjęte przez nas zagadnienia, po drugie zaś uważamy, że toczenie sporów o definicje to kompletna strata energii.

3

Zasada ta obowiązuje, rzecz jasna, jedynie hasłowo. Niektóre podobieństwa na poziomie fenotypów są wszak rezultatem konwergencji ewolucyjnych. Przyjmiemy więc bez dalszego uzasadniania, że od tej ogólnej reguły będą istnieć wyjątki, czyli że podobieństwa fenotypowe są zazwyczaj tłumaczone przez występowanie wspólnych przodków.

4

Podobieństwa między WI a TE to powracający wątek pism Skinnera. „Tak jak przeżycie tłumaczy nam odruchy bezwarunkowe, tak «warunki wzmacniania» mogą wyjaśnić odruchy warunkowe” (Skinner 1976, s. 43). „Teoria ewolucyjna sprawiła, że wyposażenie genetyczne człowieka zaczęliśmy rozumieć nie w kategoriach zadanego z góry planu, lecz następującej po fakcie selekcji ze względu na warunki przeżycia. Teoria warunkowania sprawiła zaś, że działanie ludzkie zaczęliśmy interpretować nie w kategoriach wyprzedzającego ją zamiaru czy planu, lecz późniejszej selekcji przez warunki wzmacniania. Warunki wzmacniania przypominają też warunki przeżycia pod względem szczególnej roli nowości. Zarówno w przypadku doboru naturalnego, jak i warunkowania instrumentalnego pojawianie się «mutacji» odgrywa istotną rolę” (Skinner 1976, s. 246–247).

Błąd Darwina

Подняться наверх