Читать книгу Slow life. Japoński sposób na życie w zdrowiu i długowieczność - Maciej Kozakiewicz - Страница 22

Stres od­bie­ra ci wię­cej, niż my­ślisz

Оглавление

Stres to­wa­rzy­szył lu­dziom od za­ra­nia dzie­jów. Nasz or­ga­nizm ma wbu­do­wa­nych wie­le funk­cji słu­żą­cych jego ła­go­dze­niu, włącz­nie z od­ci­na­niem do­stę­pu świa­do­mo­ści do par­tii cia­ła, w któ­rych stres się sku­mu­lo­wał. W słyn­nym fil­mie Grek Zor­ba Kre­teń­czy­ka Ni­ko­sa Ka­zant­za­ki­sa po­ja­wia się cie­ka­wy dia­log świad­czą­cy o tym, że stres może się po­ja­wić nie­za­leż­nie od miej­sca i cza­su. To­wa­rzysz ty­tu­ło­we­go bo­ha­te­ra pyta go: „Zor­ba, czy kie­dy­kol­wiek by­łeś żo­na­ty?”. Na co sły­szy od­po­wiedź: „Oczy­wi­ście, że by­łem żo­na­ty. Żona, dom, dzie­ci, wszyst­ko… peł­na ka­ta­stro­fa”. Oczy­wi­ście na Zor­bo­we ba­ja­nie mo­że­my spoj­rzeć z przy­mru­że­niem oka, ale jed­no­cze­śnie w tle po­zo­sta­je zdzi­wie­nie, że na­wet na tak siel­skiej grec­kiej wy­spie jak Kre­ta, co­dzien­ność lat 20. XX wie­ku wy­wo­łu­je po­czu­cie na­pię­cia i nie­uchron­no­ści zda­rzeń. Tym­cza­sem współ­cze­sność daje ku temu znacz­nie wię­cej po­wo­dów. W me­tro­po­liach przy­tła­cza tem­po ży­cia, z dala od miast z ko­lei brak do­stę­pu do opie­ki me­dycz­nej czy go­dzi­wej pra­cy. Stres wy­wo­łu­ją re­la­cje z naj­bliż­szy­mi, spra­wy za­wo­do­we lub świa­do­mość glo­bal­nych za­gro­żeń ta­kich cho­ciaż­by, jak wy­wo­ła­ne zmia­na­mi kli­ma­tu ka­ta­stro­fy po­go­do­we.


Po­twier­dza­ją to zresz­tą licz­ne ba­da­nia. Eu­ro­pej­czy­cy, a szcze­gól­nie Po­la­cy, są sil­nie ze­stre­so­wa­ni. Z ba­da­nia GfK Po­lo­nia „Po­la­cy a stres” wy­ni­ka, że stres jest zja­wi­skiem po­wszech­nym. 98 proc. na­szych ro­da­ków od­czu­wa go od cza­su do cza­su, nie­mal dwóch na trzech – co naj­mniej raz w ty­go­dniu, a co pią­ty zma­ga się z nim co­dzien­nie45. Na­wet stu­den­ci, wy­da­wa­ło­by się, ra­czej wy­lu­zo­wa­ni, tak­że in­ten­syw­nie go od­czu­wa­ją. We­dług da­nych Na­tio­nal Union of Stu­dents, na­wet 87 proc. uczniów szkół wyż­szych od­czu­wa stres, 77 proc. – lęk, a 48 proc. – pa­ni­kę. Prze­cią­że­nie obo­wiąz­ka­mi, licz­ne zo­bo­wią­za­nia zwią­za­ne z do­dat­ko­wą pra­cą za­rob­ko­wą i wy­ni­ka­mi w na­uce ro­bią swo­je46.

Stres wy­wo­łu­je po­czu­cie dys­kom­for­tu, a ten od­bie­ra nam po­go­dę du­cha. Ze sta­na­mi ob­ni­żo­ne­go na­stro­ju lu­dzie pró­bu­ją so­bie ra­dzić, ma­so­wo się­ga­jąc po me­dy­ka­men­ty. Z udo­stęp­nio­nych przez „Rzecz­po­spo­li­tą” da­nych fir­my IQVIA, ba­da­ją­cej ry­nek me­dycz­ny, wy­ni­ka, iż w 2018 roku hur­tow­nie wy­sła­ły do ap­tek 21,6 mln opa­ko­wań le­ków an­ty­de­pre­syj­nych na re­cep­tę. To o po­nad 4 proc. wię­cej niż rok wcze­śniej. Ozna­cza to, że w roku tym Po­la­cy ku­pi­li o 2,5 mln opa­ko­wań le­ków prze­ciw­de­pre­syj­nych wię­cej niż trzy lata wcze­śniej. W ar­ty­ku­le au­tor kon­klu­du­je, iż „Dane te nie uwzględ­nia­ją mi­lio­nów opa­ko­wań pre­pa­ra­tów ob­ni­ża­ją­cych stres i ob­ni­ża­ją­cych na­pię­cie ner­wo­we, któ­re są do­stęp­ne bez re­cep­ty, a któ­rych też ły­ka­my co­raz wię­cej”47. Po­mo­cy szu­ka­my też, w co­raz licz­niej po­ja­wia­ją­cych się na ryn­ku, kur­sach tech­nik an­ty­stre­so­wych, za­ję­ciach jogi i in­nych z re­gu­ły dość kosz­tow­nych for­mach te­ra­pii.

Dr Hans Se­lye, pre­kur­sor ba­da­nia stre­su wśród zwie­rząt, zde­fi­nio­wał go jako „ogól­ną re­ak­cję or­ga­ni­zmu na do­wol­ną pre­sję czy żą­da­nie”. Stres jest od­po­wie­dzią umy­słu i cia­ła na dzia­ła­nie tzw. stre­so­ra. Stre­so­ry mogą być we­wnętrz­ne (my­śli i uczu­cia) lub ze­wnętrz­ne (wy­da­rze­nia i wa­run­ki wo­kół nas). Już 30 lat przed po­ja­wie­niem się psy­cho­neu­ro­im­mu­no­lo­gii Se­lye do­wiódł, że stres może po­ko­nać nasz układ im­mu­no­lo­gicz­ny i ob­ni­żyć od­por­ność na or­ga­ni­zmy cho­ro­bo­twór­cze. Kie­dyś ta­kie sta­ny wy­wo­ły­wa­ne były przez dłu­gie okre­sy gło­du, zmę­cze­nia czy wy­chło­dze­nia. Obec­nie naj­czę­ściej zwią­za­ne są z wy­zwa­nia­mi za­wo­do­wy­mi lub oso­bi­sty­mi48. Naj­waż­niej­sze jest to, by uświa­do­mić so­bie, że „to, czy ule­gnie­my stre­so­wi, czy nie, nie za­le­ży od po­ten­cjal­ne­go stre­so­ra sa­me­go w so­bie, ale od tego, jak go po­strze­ga­my, a po­tem jak z nim so­bie ra­dzi­my”. Mówi o tym dr Mar­tin Se­lig­man z Uni­wer­sy­te­tu Pen­n­sy­lva­nia, ba­dacz zja­wisk opty­mi­zmu i pe­sy­mi­zmu. Wraz ze swo­im ze­spo­łem do­wiódł, że pe­sy­mi­ści są o wie­le bar­dziej za­gro­że­ni de­pre­sją, kie­dy przy­da­rzy im się coś złe­go, niż oso­by na­sta­wio­ne do ży­cia opty­mi­stycz­nie. Na­sta­wie­nie ma też wy­mier­ny wpływ na ich sa­mo­po­czu­cie po sa­mym zda­rze­niu. Ba­da­cze sfor­mu­ło­wa­li ogól­ny wnio­sek, iż „to nie świat jako taki zwięk­sza w nas ry­zy­ko za­cho­ro­wa­nia, lecz ra­czej my sami, przez to, jak pa­trzy­my i co my­śli­my o tym, co się nam przy­tra­fia”49. War­to więc mieć świa­do­mość, iż stres może od­dzia­ły­wać na po­ziom fi­zjo­lo­gicz­ny, psy­chicz­ny i spo­łecz­ny, a wszyst­kie one re­agu­ją na sie­bie wza­jem­nie.

Naj­czę­ściej ru­ty­no­wo i bez­wied­nie ule­ga­my stre­so­wi, mar­nu­jąc przy tym za­so­by ener­gii, po­przez au­to­ma­tycz­ne, pod­świa­do­me re­ak­cje na świat ze­wnętrz­ny oraz na­sze we­wnętrz­ne do­świad­cze­nia w ze­tknię­ciu z nim. By od­ży­wić i zre­ge­ne­ro­wać cia­ło oraz umysł, na­le­ża­ło­by wcho­dzić w stan głę­bo­kie­go od­prę­że­nia. Wie­dzę i prak­tycz­ne ćwi­cze­nia wspo­ma­ga­ją­ce ten pro­ces wy­pra­co­wał w trak­cie swo­jej dłu­go­let­niej prak­ty­ki Jon Ka­bat-Zinn, ame­ry­kań­ski pro­fe­sor me­dy­cy­ny zwią­za­ny z Uni­wer­sy­te­tem Mas­sa­chu­setts. Two­rząc swo­je tech­ni­ki re­duk­cji stre­su, czer­pał z bud­dy­zmu, re­li­gii do­mi­nu­ją­cej w Ja­po­nii i in­nych kra­jach azja­tyc­kich. Choć pod­po­wie­dzi w tej ma­te­rii (róż­ne for­my kon­tem­pla­cji) mo­że­my uzy­skać w prak­ty­kach nie­mal wszyst­kich re­li­gii świa­ta. Pra­wi­dło­wej tech­ni­ki re­lak­sa­cji moż­na na­uczyć się już w trak­cie ośmio­ty­go­dnio­we­go li­cen­cjo­no­wa­ne­go kur­su uważ­no­ści (mind­ful­ness), któ­ry oso­bi­ście ukoń­czy­łem trzy lata temu. Ostat­nio na pol­skim ryn­ku uka­za­ła się rów­nież przy­dat­na w tym wzglę­dzie książ­ka Mind­ful­ness w bie­ga­niu, o któ­rej na­po­mkną­łem we wstę­pie. Ame­ry­kań­ska in­struk­tor­ka Mac­ken­zie L. Ha­vey za­chę­ca w niej do od­naj­dy­wa­nia w trak­cie bie­ga­nia sta­nu sku­pie­nia, tu i te­raz. Po­zwa­la to zwięk­szyć do­zna­nia i pod­nieść po­ziom ra­do­ści czer­pa­nej z tre­nin­gu. Naj­prost­szą for­mą „me­dy­ta­cji w ru­chu” jest ćwi­cze­nie, po­le­ga­ją­ce na skon­cen­tro­wa­niu się przed roz­po­czę­ciem se­sji tre­nin­go­wej na od­de­chu, na świa­do­mym wde­chu i wy­de­chu oraz na wsłu­cha­niu się w od­gło­sy z ze­wnątrz. War­to za­an­ga­żo­wać wszyst­kie pięć zmy­słów: wzrok (co wi­dzisz do­oko­ła), słuch (co sły­szysz bli­sko i w od­da­li), węch (ja­kie za­pa­chy czu­jesz), smak (co czu­jesz w ustach), do­tyk (np. co czu­jesz pod sto­pa­mi).

Ćwi­cze­nie me­dy­ta­cji pod­czas cho­dze­nia to do­bry spo­sób na wpro­wa­dza­nie do na­sze­go ży­cia więk­szej świa­do­mo­ści. Na co dzień ży­je­my w pę­dzie, wśród ru­ty­no­wych czyn­no­ści, bom­bar­do­wa­ni wła­sny­mi my­śla­mi i nie­po­ko­ja­mi. Me­dy­ta­cja pod­czas cho­dze­nia prze­no­si uwa­gę na samą czyn­ność cho­dze­nia, po­zwa­la czuć do­zna­nia pły­ną­ce ze stóp, nóg oraz po­zo­sta­łych czę­ści cia­ła. In­te­gru­je cho­dze­nie z od­dy­cha­niem, pod­no­sząc świa­do­mość ja­ko­ści od­de­chu. Na po­cząt­ku mo­że­my prak­ty­ko­wać przez kil­ka­dzie­siąt se­kund, za każ­dym ra­zem, gdy przy­po­mni­my so­bie o ćwi­cze­niu, stop­nio­wo wy­dłu­ża­jąc stan uważ­no­ści do kil­ku mi­nut. Waż­ne, by cier­pli­wie po­wra­cać do obiek­tu kon­cen­tra­cji, gdy tyl­ko zo­rien­tu­je­my się, że za­czy­na­my błą­dzić my­śla­mi bądź pod­da­je­my się ich dyk­ta­tu­rze.

Jak wi­dać, nie na­le­ży ko­ja­rzyć prak­ty­ki kon­tem­pla­cji je­dy­nie ze sta­tycz­ny­mi ćwi­cze­nia­mi w sia­dzie. Moż­na zy­skać spo­koj­ny stan umy­słu, truch­ta­jąc w na­tu­rze. Dzię­ki temu da się ob­ni­żyć po­ziom stre­su i pod­nieść po­ziom we­wnętrz­nej ra­do­ści. To do­sko­na­ła wia­do­mość dla tych wszyst­kich, któ­rych na co dzień „nosi” i nie mogą usie­dzieć w miej­scu.

Slow life. Japoński sposób na życie w zdrowiu i długowieczność

Подняться наверх