Читать книгу Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich - Wojciech Lipoński - Страница 11
Rozdział I
W KRĘGU STONEHENGE I TARY
Druidzi i druidyzm
ОглавлениеPopularna opinia traktuje zwykle druidów jako celtyckich kapłanów. W rzeczywistości byli czymś znacznie więcej. Stanowili rodzaj władzy duchowej, której w dużej mierze podporządkowały się powstające z wolna elity rządzące społecznością celtycką, jej arystokracja. Obok pełnienia funkcji czysto kapłańskich, druidzi byli nauczycielami, strażnikami tradycji historycznej, lekarzami, teologami i nawiedzonymi wróżbiarzami. Druidyzm jako instytucja społeczna miał zasięg ponadplemienny i znane są trzy jego największe centra, wyznaczające zarazem zasięg cywilizacji celtyckiej w szczytowym okresie jej pogańskiego rozwoju: Tara w Irlandii w hrabstwie Meath (ok. 35 km na północ od Dublina), Carnatum lub Carnutum w Galii (dzisiejsze Chartres) i Drunemeton, położone ok. 50 km na południe od tureckiej Ankary.
Nazwa druid wywodzi się prawdopodobnie z rdzenia dr-, z którego w językach pochodzenia indoeuropejskiego powstawały nazwy i pojęcia związane z drzewem bądź dębem. Są to np. sanskryckie dru, starogreckie drys, staroangielskie treo, współczesne ang. tree, rosyjskie dieriewo, polskie drzewo itp. Również w obrębie języków celtyckich rdzeń ten stał się podstawą słowotwórczą nazw określających drzewo: galijskie draoi i draidh, kornwalijskie druw, irl. gael. dnrw, szkoc.-gael. dru czy w języku manx drui.
Drugi człon nazwy -uid bądź też w innej pisowni -uidh ma wiele znaczeń i może w różnych językach celtyckich, również współczesnych, oznaczać nadzieję, troskę, wolę, życzenie, stopień wiedzy, podróż bądź łaskę, nie licząc kilku innych, nie wchodzących tu w rachubę znaczeń50. Łącznie zatem nazwa druid z dużym prawdopodobieństwem oznaczała w sposób wieloznaczny kogoś, kto pozostawał w związku z kultem drzewa, wędrował do świętych drzew, posiadał związany z tym zasób wiedzy itd. Być może zresztą ta językowa wieloznaczność współtworzyła niegdyś niedookreśloność i swoistą tajemniczość funkcji, jakie pełnili druidzi.
Bez względu na niejasności pozostaje faktem, że powinności, jakie wypełniali, na pewno wiązały się z obrzędami pośród drzew, zwykle znajdujących się w głębi puszcz. Na kontynencie były to najczęściej drzewa osamotnione, szczególnie dęby o wyjątkowych rozmiarach i kształtach. Takie właśnie miejsce grecki historyk Strabon, żyjący w I w. p.n.e., określa mianem drunemeton – dębowa świątynia. Taką samą zgrecyzowaną nazwę wiąże się z miejscem druidystycznego kultu w dawnej Galacji na terenie dzisiejszej tureckiej Anatolii. Kilku autorów rzymskich, w tym Cezar, określa centra druidyzmu jako locus consecratus bądź consecratum51.
Inaczej przedstawiała się rzecz na Wyspach Brytyjskich. Dąb nie cieszył się tu takim respektem jak na kontynencie i druidzi preferowali drzewa, a nawet krzewy zupełnie innego rodzaju: „ich świętym drzewem… był cis, krzak głogu, ale przede wszystkim jarzębina”52.
Druidzi byli przedmiotem opisów wielu autorów antycznych. Oprócz wspomnianych już Cezara i Strabona pisali o tej niezwykłej kaście społecznej Posejdonios z Apamei (ok. 135–50 r. p.n.e.), Diogenes Laertios z Cylicji, żyjący w II w. p.n.e., Diodoros z Sycylii i Marcus Annaeusz Lukan (obaj żyjący w I w. n.e.). Chyba ostatnim autorem starożytnym piszącym o druidach był Ammianus Marcellinus, ur. ok. 330 r. n.e. Nie ulega jednak wątpliwości, iż pośród wszystkich tych tekstów najpełniejszy pochodzi z dzieła Juliusza Cezara:
W całej Galii są tylko dwie kategorie ludzi posiadających jakieś znaczenie i poważanie… jedną stanowią druidzi, drugą arystokracja (alterum est druidum, alterum equitum). Pierwsi zajmują się sprawami boskimi, troszczą się o ofiary publiczne i prywatne, objaśniają zagadnienia religijne; do nich ściąga znaczna liczba mieszkańców dla pobierania nauki i w ogóle cieszą się oni wielkim u Gallów poważaniem. Albowiem we wszystkich niemal sprawach spornych tak publicznych, jak prywatnych oni rozstrzygają, zwłaszcza jeśli dopuszczono się jakiegoś przestępstwa, gdy popełniono zbrodnię, jeśli toczą się spory o spadek czy miedzę, oni również wyznaczają nagrody i określają wysokość kar; jeżeli ktoś, czy jednostka, czy plemię, nie podporządkuje się ich wyrokowi, wykluczają z uczestnictwa w ofiarach. Jest to u nich najcięższa kara. Ci, których takie wykluczenie obejmuje, są stawiani na równi z bezbożnikami i zbrodniarzami, wszyscy od nich stronią, unikają zetknięcia i rozmowy z nimi, aby przez te kontakty sami nie narazili się na nieszczęście. Nie mają oni prawa dochodzić sprawiedliwości, nie powierza się im żadnych godności. Na czele zaś wszystkich druidów stoi jeden, który cieszy się największym między nimi poważaniem. Po jego śmierci następcą zostaje albo ktoś wyróżniający się spośród reszty zasługami, albo w wypadku gdy jest wielu sobie równych, przez głosowanie druidów, a niekiedy nawet z bronią w ręku walczą o pierwszeństwo. W określonej porze roku w kraju Karnutów, obszar ten uchodzi za środek całej Galii, druidzi zasiadają na poświęconym miejscu dla odbycia sądów. Tu schodzą się zewsząd wszyscy, którzy mają sprawy sporne, i poddają się ich wyrokom i orzeczeniom… Druidzi nie biorą zazwyczaj udziału w wojnach i nie płacą podatków na równi z innymi, ale są zwolnieni od służby wojskowej i wszelkich innych powinności. Wielu młodych ludzi, zachęconych tymi przywilejami, dobrowolnie zgłasza się do nich na naukę, przysyłają ich też rodzice i krewni. Podobno uczą się tam na pamięć wielkiej liczby wierszy…53.
Względna wiarygodność sądów Cezara o druidach wynika m.in. z faktu, iż jednym z jego doradców i przyjaciół podczas wojny w Galii był druid z plemienia Eudów, którego imienia jednak nie znamy. Natomiast z dużą ostrożnością należy odnosić poglądy Cezara do druidów Wysp Brytyjskich. Pisze on niemal wyłącznie o druidach galijskich, a więc kontynentalnych. Mimo oczywistych podobieństw, mimo iż – co potwierdza Cezar – Brytania była głównym centrum nauczania również dla druidów z Galii, różnice były znaczne, choćby dopiero wspomniane wykorzystywanie zupełnie innych typów drzew w celach obrzędowych. Były jednak i poważniejsze odmienności, dotyczące m.in. kwestii życia po śmierci. Jak wynika z opisu Cezara, druidzi kontynentalni wierzyli w istnienie duszy i reinkarnację:
Druidzi przede wszystkim pragną wpoić przekonanie, że dusza nie ginie, lecz przechodzi po śmierci z jednego ciała do drugiego (in primis hoc volunt persuadere non interiere animas, sed ab aliis post mortem transire ad alios)54.
Podobne opinie znajdujemy u Diodorusa, Strabona, Lukana, Ammianusa Marcellinusa, ale wszystkie one dotyczą Celtów kontynentalnych. Tymczasem najstarsze zachowane teksty literatury Celtów z Wysp Brytyjskich nie zdradzają najmniejszego śladu takich wierzeń. Mamy w nich do czynienia nie z koncepcją duszy czy reinkarnacji, lecz transmigracją duszy i ciała ludzkiego do innego świata. Można to lepiej prześledzić na przykładzie irlandzkiego Ludu Bogini Danu (Tuatha Dé Danann), żyjącego w celtyckim Elizjum czyli Magh Mell, skąd jego członkowie mogą powracać na ziemię w dowolnie wybranym momencie i to w swej dawnej cielesnej powłoce, o czym piszemy w dalszej części niniejszego rozdziału, poświęconej dawnej literaturze irlandzkiej. Śmierć jest w tym ujęciu rodzajem okresowej wizyty w innej rzeczywistości, a nie aktem opuszczenia ciała przez duszę zmierzającą w zaświaty. W każdym bądź razie „w pogańskiej literaturze Irlandii nie znajdujemy najmniejszego śladu wiary w życie po śmierci”55.
Niewiele możemy dziś powiedzieć o obrządku druidów, gdyż był on starannie skrywany przed wzrokiem niewtajemniczonych. Było to również powodem najrozmaitszych przypuszczeń autorów starożytnych, często przesadzonych, jak zwykle bywa, gdy brak informacji uzupełniany jest domysłami i fantazją. Dotyczy to głównie praktyk ofiarnych druidów. Mieli zabijać ludzi, w tym dzieci, palić ich krew nad ogniem, wróżyć z wnętrzności nieżywych ofiar itd. Częstotliwość tego typu wiadomości u autorów greckich i rzymskich skłania do przypuszczeń, iż praktyki te mogły być rzeczywiście stosowane, choć trudno przesądzić w jakiej skali. Być może tego typu czynności rytualne wykonywane były tylko na ciałach poległych bądź zmarłych, a tylko wyobraźnia tych, którzy przecież nigdy w podobnych obrzędach nie uczestniczyli, podpowiadała resztę. Mógł tu również działać mechanizm propagandowy, zbliżony do oczerniania Żydów w czasach późniejszych, gdy bezpodstawnie przypisywano im mordy rytualne na dzieciach. Druidzi stanowili główny ośrodek oporu duchowego i militarnego przeciw rzymskiej konkwiście, a propaganda wymierzona we wrogów imperium była przecież rzeczą zwykłą i częstą. Nie przypadkiem chyba ostre potępienie okrucieństwa druidów znajdujemy w ukazie Klaudiusza, gdy w Galii pojawiło się niebezpieczeństwo odrodzenia druidyzmu, a sam cesarz myślał już o podboju Brytanii, gdzie podobnie jak na kontynencie można się było spodziewać, że druidzi będą głównym bastionem oporu (do sprawy tej wracamy w rozdziale Na obrzeżu śródziemnomorskiego świata). Późniejsze świadectwa są głównie powtórzeniami wcześniej utrwalonych sądów i opinii. Jeszcze w kronice Nenniusza, żyjącego w IX w., znajdujemy informację o doradcach celtyckich króla Guirthigirna (Vortigerna), zalecających swemu władcy panującemu w V w., aby krwią chłopca przeznaczonego na ofiarę odpędził złe moce przeszkadzające mu we wzniesieniu nowej siedziby.
Wróżenie z wnętrzności poległych i zmarłych wydaje się wysoce prawdopodobne. Być może potwierdza je pośrednio jedno z wielu zachowanych do dziś znaczeń czasownikowej formy słowa druidh w językach celtyckich: „przebijać skórę, penetrować wnętrze poprzez powierzchnię”, choć współcześnie odnosi się to nie tylko do ciała ludzkiego, ale każdej zbliżonej czynności rzeczywistej bądź symbolicznej, jak np. ranić, wiercić studnię (przebijać „skórę” ziemi), wiercić dziurę w brzuchu w sensie naprzykrzać się itd.
Jakąś część okrucieństw druidów, jeśli miały miejsce, należy przypisać nie praktykom religijnym, lecz karom za nieposłuszeństwo. Posidonios pisał o klatkach, wyplatanych przypuszczalnie z miękkich gałęzi, pnączy lub wikliny, w kształcie ludzkiego ciała. Byli w nich umieszczani nieposłuszni druidom członkowie społeczności celtyckiej, a w wypadku cięższej kary palono klatkę razem z jej lokatorem. W nieco innym kontekście pisze o paleniu ludzi żywcem Cezar, który nie wspomina o tym obyczaju jako karze, lecz raczej ofierze na rzecz bogów, składanej co prawda także z przestępców godnych ukarania, ale i z ludzi niewinnych, przypuszczalnie niewolników. Ofiary takie mieli składać ludzie zamożni, by odwrócić chorobę lub niebezpieczeństwo:
Cały lud galijski jest niezwykle nabożny i z tego powodu ci, których złożyła ciężka niemoc, oraz ci, którzy znajdują się na wojnie lub w niebezpieczeństwie, albo zamiast ofiar zwierzęcych ofiarowują ludzi, albo ślubują, że taką ofiarę złożą, a przy składaniu tych ofiar korzystają z pomocy druidów, ponieważ uważają, że przychylności bogów inaczej pozyskać nie można, jak tylko przez oddanie życia ludzkiego za ludzkie życie (pro vita hominis nisi hominis vita reddatur) i tego rodzaju ofiary ustanowiono w imieniu ogółu. Niektóre plemiona posługują się w tym celu ogromnymi kukłami (magnitudine simulacra), których poszczególne członki wyplecione z prętów wypełniają żywymi ludźmi (vivis hominibus), po ich podpaleniu ludzie ci giną ogarnięci płomieniami. Uważają, że dla bogów nieśmiertelnych najmilsze ofiary są z tych, których przyłapano na kradzieży, rozboju czy w ogóle na jakichś wykroczeniach, ale gdy tego rodzaju ludzi brak, to decydują się także na ofiary z niewinnych (innocentium supplicia descendunt)56.
W innym miejscu Cezar pisze, że istniały religijne nakazy składania całego łupu wojennego na poświęconych miejscach i że mało kto odważał się zatajać część zdobyczy. Przyczyna była prosta: „Za tego rodzaju przestępstwo ustalona jest najcięższa kara śmierci wśród męczarni”. Nie jest jednak pewne, czy tego typu kary ordynowali druidzi, skoro w innym, cytowanym już miejscu pamiętników Cezara czytamy, że główną represją stosowaną za nieposłuszeństwo wobec ich nakazów, było wykluczenie danej jednostki z obrzędów religijnych i że jest to u nich najcięższa kara”.
Częstotliwość występowania w sztuce i rzemiośle celtyckim wizerunku ludzkiej głowy skłania celtologów do przypuszczeń, iż właśnie ta część ciała miała szczególnie ważne, symboliczne znaczenie dla druidów. Wierzyli prawdopodobnie, iż tu znajduje się ośrodek ożywiający ciało i skrywający mądrość.
Jest też rzeczą pewną, że druidzi zgromadzili znaczną wiedzę astronomiczną i matematyczną. Wyrażali się o niej ze szczerym uznaniem uczeni aleksandryjscy. Odkryty na terenie jednej z winnic francuskich tzw. Kalendarz z Coligny, wykuty w płycie brązowej, zawiera dane wiążące poszczególne dni z gwiazdami w okresie 62 miesięcy. Wykonany jest z niezwykłą precyzją matematyczną, której nie podważa powiązanie z wróżbami: kalendarz wskazuje również dni szczęśliwe i nieszczęśliwe. Także Cezar pisze, że druidzi „rozprawiają… wiele o gwiazdach i ich ruchach, o rozmiarach świata i krajów, o przyrodzie, o mocy i potędze bogów nieśmiertelnych i przekazują to młodzieży”57.
Wiedza ta mogła pozostawać w jakimś związku z omówionymi już wcześniej centrami kamiennymi Wysp Brytyjskich typu henges. Ich budowa uwzględniała przecież obserwacje astronomiczne, w wielu religiach bez skrupułów wykorzystywane przez kapłanów. Te utworzone z potężnych głazów kręgi nadawały się wręcz idealnie do demonstrowania religijnej pozycji druidów. Być może zatem były to również miejsca, gdzie przywodzili swych uczniów, zapoznając ich ze swą astronomiczną i magiczną wiedzą. Nie ma bezpośredniego dowodu, że henges wykorzystywane były przez druidów czy to jako „świątynie”, czy też „druidystyczne akademie”. Z tego powodu większość badaczy przez dłuższy czas odnosiła się do tej kwestii nieufnie, często z ostro wyrażaną dezaprobatą. Co prawda jeszcze w XVIII w. przytaczany już William Stukeley bez wahania twierdził, że Stonehenge było druistyczną świątynią, ale później ukształtowało się dość jednoznaczne przekonanie, że druidyzm jest pochodzenia celtyckiego. Skoro więc pierwsze migracje Celtów na Wyspy Brytyjskie miały miejsce w okresie o wiele późniejszym niż powstawały kamienne kręgi, to nie powinno się ich wiązać z druidami.
Dziś dalecy jesteśmy od tak rygorystycznych sądów. Wiemy już, że druidyzm niekoniecznie musiał się wywodzić z kultury celtyckiej. Mógł co prawda być związany z religią kontynentalnych Celtów i dopiero z ich przybyciem na wyspy wchłonąć w jakimś stopniu istotne cechy rytualne którejś z tutejszych religii przedceltyckich, m.in. związanej z kamiennymi kręgami. Mogło jednak być zupełnie inaczej, jeśli założymy, iż druidyzm był fenomenem brytyjskim, przejętym następnie przez Celtów z chwilą ich przybycia na wyspy i dopiero stąd rozprzestrzenionym wśród ich kontynentalnych pobratymców. Na to mamy już dość wyrazisty argument u Cezara, gdy pisze on, że „nauka druidów powstała w Brytanii i stamtąd została przeniesiona do Galii, i jeszcze teraz ci, którzy pragną ją zgłębić, udają się tam na studia”58.
Kolejnych argumentów, choć z pewnością jeszcze nie żelaznych dowodów, dostarcza archeologia. W 1940 r. C.E. Stevens opisał mały krąg kamienny w Frilford, uznając go za zbudowany w epoce żelaza. Do tego momentu uważano, że wszystkie henges powstawały w neolicie. W ciągu następnych lat dokonano podobnych odkryć w Navan i Dun Ailinne. Wszystkie te obiekty Stuart Piggott począł w latach siedemdziesiątych podejrzewać o to, że były celtyckimi świątyniami, i to pokrytymi niegdyś drewnianymi dachami na słupach, które uległy zniszczeniu. Jego zdaniem dachy miały również większe kręgi pochodzące z okresów wcześniejszych: „mamy… świadomość, że w obrębie późnych brytyjskich obiektów neolitycznych typu henge z ok. 2000 r. p.n.e. w Durington Walls, Marden lub Mount Pleasant w Wesseksie mogły znajdować się konfiguracje utworzone przez kręgi masywnych słupów, które mogły być świątyniami mającymi dachy, jak kamienny krąg wewnętrzny w Avebury”59.
To, że w epoce żelaza kontynuowano doświadczenia architektoniczne epok wcześniejszych, wydaje się tu o wiele ważniejsze niż sama w sobie ciekawa kwestia dachów. Jak pamiętamy, podnosił to w 1974 r. Bernard Wailes, kierownik prac wykopaliskowych w Navan i Dun Ailinne. Wróćmy jeszcze na chwilę do omawianego już wcześniej sporu o początek obecności Celtów na wyspach. Jeśli za pierwszy lud celtycki czy też praceltycki uznać przedstawicieli Kultury Pucharów – Beaker Folk – to kwestia kontynuacji wyda się znacznie uproszczona. Jeśli jednak nie, to jej możliwość nadal istnieje w formie pożyczki kulturowej dokonanej przez jeden lud od drugiego. Sądy te zwolennicy kontynuacji insularnej wyrażają jednak ostrożnie. Piggott zastrzega się, że „wiązać jakąkolwiek religię, zwłaszcza gdy jest wciąż niedostatecznie rozumiana, z wykopaliskami archeologicznymi, gdzie zachowało się zaledwie minimum świadectw i to ogołoconych z tego, co istotne, jest w największym stopniu ryzykowne. Ale religia celtycka może być zilustrowana nie tylko za pomocą źródeł literackich, ikonografii i epigrafii, lecz także dzięki świadectwom archeologicznym miejsc, które mogą być w sposób niewątpliwy uznane za ołtarze, sanktuaria lub świątynie (sites which may fairly be regarded as shrines, sanctuaries or temples). To za pomocą tego typu ewidencji nasza skala czasu może być rozciągnięta w głąb prehistorii i warstw życia codziennego oraz wierzeń, o których nie możemy wnioskować w inny sposób”60.
Po podboju Brytanii przez Rzymian działalność druidów gwałtownie zanika. Wiąże się to z otwartym prześladowaniem tej kasty, łącznie z fizyczną jej eksterminacją. Najgłośniejsza stała się rzeź druidów dokonana w 69 r. przez wojska Swetoniusza na wyspie Mona (Anglesey), dramatycznie opisana przez Tacyta, którą bliżej omawiamy w rozdziale poświęconym rzymskiej Brytanii. Dopiero wówczas, gdy społeczna organizacja Celtów została pozbawiona druidystycznego kręgosłupa, ich religia poczęła się cieszyć prawie zupełną swobodą. Przejawiało się to m.in. w swoistym kompromisie z religią Rzymian, co przybrało postać wierzeń, zwanych w historiografii romano-celtyckimi. Do odradzającego się druidyzmu Rzymianie jednak nigdy nie dopuścili. Natomiast gdy Brytania przestała być imperialną prowincją, postępy chrystianizacji wykluczyły szerszy zasięg odradzającego się druidyzmu, choć przetrwał on w małych, izolowanych społecznościach Brytanii przypuszczalnie aż do XI w.
Inaczej przedstawiała się sytuacja druidyzmu w Irlandii, gdzie nie dotarły rzymskie legiony. W swej masie przetrwał dłużej, ale praktyczna likwidacja zlokalizowanego w Brytanii „centrum szkoleniowego” pozbawiła Irlandię dopływu „nowych kadr”. Irlandzka Tara, po wcześniejszym upadku Galii i tamtejszego ośrodka kultu druidystycznego w Carnutum i przy ogromnej odległości od Drunemetonu w Galacji, stała się praktycznie główną ostoją druidów. Tymczasem potrzeby Zielonej Wyspy były w tym względzie duże. Nie mogąc dłużej liczyć na Brytanię, stanęła niespodziewanie przed potrzebą samodzielnego kształcenia odpowiednich kandydatów, nie mając po temu stosownych tradycji. Prawdopodobnie w tym okresie powstały dwa nowe ośrodki druidystyczne w Armagh i Cruachan, będące jakby próbą kompensowania strat spowodowanych na kontynencie i w Brytanii przez Rzymian. Brać jednak należy pod uwagę czas wykształcenia druida, wynoszący według Cezara ok. 20 lat. Gwałtowne odcięcie od dotychczasowych ośrodków z pewnością spowodowało trudną do szybkiego wyrównania lukę pokoleniową. Prawdopodobnie zdecydowano się wówczas na skrócenie okresu przygotowawczego, co z kolei spowodowało pojawienie się druidystycznego dyletantyzmu, którego ślady obserwujemy w najdawniejszych pogańskich tekstach irlandzkich. Z drugiej strony równoczesny proces powstawania plemiennych państewek irlandzkich coraz częściej wymagał specjalistycznej, nie uniwersalnej, a przez to mniej głębokiej wiedzy mędrca. Druidzi poczynają więc powoli tracić nie tyle na znaczeniu,” ile na zasięgu swej duchowej władzy. Pojawiają się „specjaliści”, przejmujący niektóre z ich dotychczasowych funkcji. Kompetencje „strażnika i interpretatora prawa” zyskuje w tym czasie brehon. Rola przewodnictwa duchowego i nauczyciela sztuki poetyckiej w odniesieniu do wyższych warstw społeczeństwa, szczególnie władcy i arystokracji, przejęta zostaje przez ollavów i filidów. W tym zakresie druidzi utrzymali swe wpływy głównie wobec plebsu. Tuż przed nadejściem chrześcijaństwa w IV w. irlandzcy druidzi nie byli już, jak wcześniej na kontynencie czy Wyspach Brytyjskich, jedyną wyróżnioną klasą mędrców i duchownych. Stanowili wciąż uprzywilejowaną, ale już tylko jedną z kilku równorzędnych grup áes dana – ludzi wszelkich sztuk. W tej sytuacji chrystianizacja stosunkowo łatwo spowodowała zanik tak osłabionego druidyzmu. Przetrwał on jednak częściowo w niektórych funkcjach ollavów i filidów, którzy z pojawieniem się chrześcijaństwa wyraźnie wzmocnili swą pozycję kosztem druidów, przejmując ostatecznie te ich funkcje, które nie były sprzeczne z nową religią i które tolerował Kościół. Dotyczyło to między innymi, a może i w szczególności, rozszerzenia politycznej roli poety i uprawianej przez niego poezji.
50
Zob. rodzinę haseł uid w: E. Dwelly, The lllustrated Gaelic-English Dictionary, op. cit., s. 991. Tamże rodzina haseł druid, druidh, druidheach itd., s. 363–364.
51
W znanych mi tekstach łacińskich nazwa ta zbiegiem okoliczności występuje zawsze w przypadkach zależnych, nigdy w mianowniku, stąd nie wiemy, w jakiej formie podstawowej używa jej dany autor (przypadki zależne są dla obu form identyczne). Por. Wojna galijska Cezara, VI, 13; CWG, s. 218 i CBG, s. 185: „in loco consecrato”.
52
E. Dwelly, op. cit., s. 364.
53
Commentarii, op. cit., VI, 13–14; CBG, s. 183–186; CWG, s. 217–219.
54
Ibid., VI, 14; CBG, s. 186; CWG, s. 219.
55
E. Dwelly, op. cit., s. 434, hasło filidh.
56
Commentarii…, op. cit., VI, 17; CBG, s. 186–187; CWG, s. 220–221.
57
Ibid., VI, 13; CBG, s. 186; CWG, s. 219–220.
58
Ibid., VI, 13; CBG, s. 185; CWG, s. 218.
59
S. Piggott, Nemeton, Temenos, Bothros. Sanctuaries of the Ancient Celts, w: I Celti e la loro cultura nell’epoca pre-Romana e Romana nella Britannia, op. cit., s. 50–51.
60
Ibid., s. 54.