Читать книгу Leonardo da Vinci Zmartwychwstanie bogów - Dmitrij Mereżkowski - Страница 10
KSIĘGA II
Ecce Deus. Ecce homo 6
I
Оглавление„Jeżeli, z pomocą skrzydeł, orły mogą szybować w powietrzu; jeśli ciężkie okręty żaglowe mogą się utrzymać na wodzie, dlaczegóżby człowiek nie mógł ujarzmić wiatrów i wznieść się w przestrzeń, prując powietrze, za pomocą przyrządu do latania?”
Leonardo odczytał te słowa, pełne nadziei, które przed laty sześciu skreślił w jednym ze swoich zeszytów. Na marginesie wyrysowany był dyszel, z poprzecznym walcem metalowym, do którego przytwierdzone były skrzydła poruszające się za pociągnięciem sznurów.
Ta maszyna wydawała się potworna w porównaniu z tą, którą świeżo ukończył.
Nowy przyrząd przypominał nietoperza. Szkielet skrzydła, podobny do ręki, składał się z pięciu palców ruchomych, które mogły być zginane, a łączyły się ze sobą sznurami z surowego jedwabiu z dźwignią i podpórką na wzór muskułów.
Skrzydło podnosiło się za pomocą ruchomej listewki. Nakrochmalona materia jedwabna, ułożona jak płetwy gęsiej łapki, rozpościerała się i składała do woli. Skrzydła, w liczbie czterech, były przytwierdzane w tym samym porządku jak nogi u konia, miały czterdzieści łokci długości i osiem wysokości. Dla popchnięcia maszyny naprzód odsuwały się w tył, a dla wzbicia jej w górę spuszczały się na dół. Kierownik maszyny stawał przy sterze pokrytym piórami jak ogon ptaka i wsuwał nogi w strzemiona, które wprowadzały w ruch wszystkie sznury, dźwignie i listewki.
Ptak, wnosząc się do lotu, musi naprzód podnieść się na łapkach, aby móc skrzydła rozpostrzeć. Szczebelki trzcinowe spełniały funkcję łapek w maszynie latającej.
Po wyjeździe z Florencji Leonardo osiadł w Mediolanie. Tu, przez cały miesiąc, nie wychodząc z pokoju, udoskonalał swoją maszynę latającą. Jedno skrzydło już było gotowe, drugie jeszcze niepokryte materią. Pracownia mistrza była zarzucona przyrządami astronomicznymi, fizycznymi, kołami, śrubami; w głębi ogromnego, wysokiego pokoju był piec i kowadło.
Przy tym kowadle, między rozpostartymi skrzydłami maszyny, leżał człowiek uśpiony. W bladym świetle księżyca i paru łojówek przypominał olbrzymiego nietoperza, zrywającego się do lotu.