Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 17
18 stycznia 2010
ОглавлениеDuchy byłych dygnitarzy błąkają się po swym dawnym domostwie? Nie tylko w ramach pokuty, ale i celem napomnienia nas – żywych? Widząc, co się dzieje, członkowie widmowych biur politycznych z grobów wstają i znaki choćby drogą przewieszania kalendarza dają? Szkalujecie nas – szyfrują na kolejnych fotografiach ołtarza – tym z nas, co jeszcze żyją, emerytury tniecie, a my, owszem, popełnialiśmy błędy, ale żyliśmy skromnie.
Tak czy tak – duch tu się błąka, człowiek czy inna fantasmagoria – moja dola rozstrzygnięta na długi czas. Z młotkiem w garści, z okiem do judasza przyklejonym stoję pod drzwiami w przedpokoju i czatuję. Czatuję, choć wiem, że gdybym dosłownie na sekundę wpadł (a wpaść w końcu muszę) do – dajmy na to – łazienki, trwający ściśle tę właśnie sekundę ruch po tamtej stronie zostanie wykonany. Raz po raz wyskakuję przeto na klatkę i przywracam kalendarz na miejsce. Trwa to nie wiadomo jak długo. Siedem dni stało się wiecznością. Ja i mój antagonista przeszliśmy już przez wszystkie piętra. Na niektórych ścianach pokazują się pierwsze pęknięcia.