Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 7
1 stycznia 2010
ОглавлениеOjciec na powtórzenie Iwaszkiewiczowskiego gestu nie wpadł, a mógłby, a mógłby – jak przystało profesorowi AGH miał galowy mundur górniczy, też bezlik lampek, czekaników i całą kolekcję kufli z rozmaitych imprez barbórkowych. Wkładał jednak cechowy przyodziewek rzadko, na zupełnie specjalne, wręcz przymusowe okazje. W sumie dziwne, przynajmniej czapę jako osobnik – delikatnie mówiąc – przeciętnego wzrostu powinien lubić. Ale on organicznie nie znosił wszelkich, nawet powinnością służbową uzasadnionych, przebieranek i maskarad, trzymał się zwyczajności; człowiek nie powinien – mawiał – tanimi sposobami wyróżniać się w społeczeństwie. W efekcie nawet do swych rytualnie stalowych garniturów i bordowych krawatów wielkiej wagi nie przywiązywał, sezonowych ekstrawagancji nie tolerował, a już z modą zaświatową całkiem był na bakier.
Był też po stronie życia, nie śmierci. Gdyby dożył przedśmiertnego wyznania Gustawa Holoubka – nie wierzę w śmierć – podobałoby mu się ono, przytaczałby je do znudzenia, tak jak do znudzenia i stojąc już nad grobem, powtarzał, że jest w olimpijskiej formie.
Wobec takiego sceptycyzmu jakieś strojenie się do trumny odpadało z definicji. Żadnych dyspozycji w tej sprawie nie zostawił, nawet jak coś mu chodziło po głowie, nie zdążył – mimo że schorowany, umarł nagle. Tak czy tak, galowy mundur górniczy starego dalej wisi w wiślańskiej szafie i nie da się nawet powiedzieć, że czeka na okazję – na mnie. Nawet gdybym po śmierci w nie wiadomo jakie chucherko miał się obrócić – zdecydowanie za mały.