Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 9

5 stycznia 2010

Оглавление

Moje poranki są przeraźliwsze niż wasze noce, a miało być inaczej. Kalendarz znów wisi w innym miejscu, widmowy kołowrotek obraca się od ładnych paru dni. Podobno Ludwig Wittgenstein pytany przez gospodynię, u której wynajął kwaterę, jakiego rodzaju posiłków sobie życzy, odparł: Wszystko jedno co, byle zawsze to samo. Otóż dla mnie jest to matka wszystkich porzekadeł, aforyzm aforyzmów, bezcenna wskazówka i nigdy niespełnione marzenie. Obecnie też jedyne mi znane i jedyne dla mnie zrozumiałe zdanie Wittgensteina.

Nie zawsze tak było. Dwa, a może trzy lata temu nie bez konsternacji odkryłem w domowej bibliotece egzemplarz Traktatu logiczno-filozoficznego, pierwsze polskie wydanie z roku 1970. Już sam fakt, że książkę tę wtedy kupiłem, jest dziwny, dalej jeszcze większa makabra. Otóż kartkując, uświadomiłem sobie, że musiałem wówczas rzecz od dechy do dechy przeczytać, i to – o zgrozo zupełna – nie tylko z pełnym zrozumieniem, ale i z ostrym polemicznym nastawieniem. Książka roi się od buńczucznych podkreśleń, wykrzykników, znaków zapytania, licznych to pochwalnych, to kąśliwych, zawsze pełnych najwyższego merytoryzmu uwag na marginesie – dajcie spokój. Kołakowski – i to sędziwy Kołakowski! – z niepokojem wyznawał, że w sumie nie bardzo wie, o co temu filozofowi chodzi, a ja w wieku dziewiętnastu lat nie tylko wiedziałem, ale do napisania jakiegoś, bo ja wiem, Anty-Wittgensteina byłem wręcz gotów. Ach młodość! Co to jest młodość? To jest stan, w którym człowiek jest pewien, że rozumie Wittgensteina. Jeśli da się z tamtych przygód tego rodzaju definicję wysnuć – i tak pół biedy.

Natomiast żeby zawsze było tak samo, może niekoniecznie wszystko jedno, jak tak samo, ale żeby zawsze w określony, a nawet w określenie identyczny sposób było tak samo – to jest mój egzystencjalny ideał, to jest w moim najgłębszym przekonaniu jedyny sposób na życie, na grozę życia, na przetrwanie życia, kto wie, może i na wieczność.

Dziennik

Подняться наверх