Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 156
Samobójstwo – perspektywa wykraczająca swoim zasięgiem poza czas i przestrzeń
ОглавлениеNoc ciemniejsza od wszelkich ciemnych nocy rodzi w nas tak silne poczucie beznadziei, że czasami chcemy umrzeć. W takim stanie nie jesteśmy w stanie wyjrzeć poza naszą depresję i dojrzeć ziemi obiecanej.
Odkąd zajmuję się terapią, kilkoro moich pacjentów podjęło próby samobójcze. Jeden z nich niestety zmarł. Był to muzyk heavymetalowy z niebieskim irokezem na głowie i bardzo wrażliwym wnętrzem. Status supergwiazdy nie miał pozytywnego wpływu ani na jego depresję, ani na chroniczny ból pleców, którego przyczyny nie potrafił zdiagnozować żaden z licznych specjalistów, do których zgłaszał się mój pacjent. Tłumy fanów otaczały go czcią, niestety on nie potrafił czcić samego siebie. Tylko na scenie był szczęśliwy i tylko tam, zanurzony w swojej muzyce i uwielbieniu, nie czuł bólu pleców. Samobójstwo popełnił wiele miesięcy po zaprzestaniu terapii, ale mimo wszystko wydarzenie to bardzo mnie zasmuciło. Byłam jego ostoją przez całe dwa lata, byliśmy naprawdę bardzo blisko. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, aby mu pomóc, jego stan się jednak nie poprawiał. Dodatkowo przez cały czas krążyli wokół niego drapieżni menedżerowie, naciskając, by pomimo chwiejnego stanu zdrowia pojechał w trasę koncertową. Na poziomie racjonalnym doskonale zdawałam sobie sprawę ze wszystkich okoliczności tego tragicznego wydarzenia, mimo to myśl, że nie zdołałam uratować jego życia, nie dawała mi spokoju. Już zawsze będzie mi go brakowało. Nigdy nie zapomnę tych dni, gdy odwiedzałam go po wcześniejszej próbie samobójczej. Znajdował się wówczas na zamkniętym oddziale psychiatrycznym, gdzie leczono psychotyków i ludzi skłonnych do agresywnych zachowań. Moim zdaniem umieszczanie osoby cierpiącej na depresję w takim towarzystwie to zbrodnia. Byłam przekonana, że należałoby go raczej wysłać w jakieś spokojne miejsce, gdzie mógłby wypoczywać na rozświetlonych tarasach w hamaku. Niestety nie pozwala na to organizacja amerykańskiego systemu służby zdrowia. Wszyscy pacjenci wymagający intensywnej opieki psychiatrycznej kierowani są na te same piekielne oddziały szpitalne. Odwiedzałam go tam, dopóki przestał stanowić dla siebie zagrożenie. Po wyjściu stamtąd nie posłuchał mojej rady i zbyt szybko pojechał w kolejną trasę koncertową. Naprawdę bardzo się o niego bałam. Cztery miesiące później dostałam telefon z informacją, że znaleziono go w londyńskim pokoju hotelowym z pociętymi nadgarstkami.
Umiejętne interwencje pozwalają zapobiec większości samobójstw. Znam ludzi – nie brakuje wśród nich osób podążających ścieżką duchową – którzy w trudnych dla siebie chwilach rozważali możliwość odebrania sobie życia (samobójstwo znajduje się na jedenastym miejscu na liście najczęstszych przyczyn zgonów wśród Amerykanów). Nie ma się co wstydzić, jeżeli ty również miałeś kiedyś takie myśli. Jestem przekonana, że samobójstwo nie jest żadnym rozwiązaniem. Wolności emocjonalnej można dostąpić tylko i wyłącznie poprzez poszukiwanie światła – wysiłki należy kontynuować dopóty, dopóki znów stanie się ono widoczne.
Życie stawia przed nami duże wymagania, inaczej nie moglibyśmy się rozwijać. Kiedyś mnie to złościło. Niektóre sytuacje wydawały mi się po prostu nieludzko trudne. Obserwowałam, jak moja kipiąca życiem, utalentowana matka gaśnie w walce z rakiem. Starałam się znaleźć w sobie siłę, aby być przy niej i się nie rozpaść, ale przez cały czas wewnątrz mnie coś protestowało: „Nie potrafię, nie dam rady”. Ostatecznie znalazłam w sobie siłę, musiałam być przecież świadkiem tego wszystkiego. Ty też nie masz innego wyjścia. Postaraj się zapomnieć na chwilę o swoim bólu, spróbuj zaczerpnąć ze źródła wewnętrznej siły. Mój duchowy nauczyciel mówi: „Niebo nie jest ślepą ulicą”. By je odnaleźć, wystarczy nadzieja i odpowiednie wsparcie.
Przez wiele lat byłam zdania, że samobójstwo jest jedną z decyzji, do których mamy prawo, gdy nasze życie stanie się zbyt przytłaczające. Dziś już tak nie myślę – być może jedynym wyjątkiem są śmiertelnie chorzy pacjenci zmagający się z nieustającym fizycznym bólem. Pogłębiając analizę swoich przeczuć doszłam do wniosku, że postrzeganie samobójstwa jako metody ucieczki oddzielało mnie od istoty życia. Aby żyć pełnią życia, potrzeba pełnej determinacji do pozostawania we własnym ciele na dobre i na złe. Chciałam żyć pełnią życia, a zatem obiecałam sobie czerpać mądrość ze wszystkich zdarzeń, z którymi los mnie zetknie.
Warto rozważyć pewną bardzo istotną kwestię: porzucenie własnego ciała nie spowoduje, że twoje emocjonalne problemy znikną, ponieważ twoja dusza będzie trwać nadal. Moje przeczucia dotyczące kierunków podążania duszy każą mi przypuszczać, że to, kim jesteśmy tutaj, odpowiada temu, kim będziemy tam, choć tam nie będziemy już mieć dotychczasowej fizycznej postaci, do której przywykliśmy. Nie jest moim zamiarem kogokolwiek straszyć. Stwierdzam jedynie, że prędzej czy później wszyscy będziemy musieli zmierzyć się ze swoimi demonami. Osobiście wolę to zrobić teraz niż przeciągać te męki w czasie. Wolę rozprawić się z tym jak najszybciej i zająć się czymś innym. Osoby wierzące w reinkarnację przyjmują, że konfrontacja z własnym „ja” jest nieunikniona. Prędzej czy później trzeba będzie to zrobić. To dobre i oczyszczające doświadczenie.
Mój były chłopak i dwoje znajomych popełniło samobójstwo, kiedy depresja stała się dla nich nie do zniesienia – jedna osoba przedawkowała, a dwie się zastrzeliły. Chociaż nie utrzymywałam z nimi regularnych kontaktów w okresie, kiedy postanowiły odebrać sobie życie, wspólni znajomi powiadomili mnie o wszystkich trzech wydarzeniach jeszcze tego samego dnia, kiedy do nich doszło. Byłam oczywiście wstrząśnięta samą stratą i okropną desperacją, która musiała towarzyszyć tym dramatycznym decyzjom, jednocześnie jednak zastanawiało mnie, dokąd ci ludzie poszli, w jakim stanie się znaleźli. Próbowałam wczuć się w ich położenie, byłam ciekawa i z góry zmęczona bólem, jaki spodziewałam się napotkać. Jakie wyciągnęłam wnioski? Wszystkie te osoby znajdowały się w miejscu, do którego nigdy nie chciałabym trafić. Wszystkie sprawiały wrażenie straszliwie zagubionych. Za każdym razem odczuwałam poważną dezorientację, wirujący w przestrzeni lęk, który przyprawiał mnie o nudności. Ich sytuacja przypominała podróż samolotem, który wpada w turbulencje i zaczyna nagle spadać – wyobraź sobie jednak, że samolot spada z szybkością światła i nie wyrównuje swojego lotu. Moi znajomi bez wątpienia znajdowali się w stanie wielkiego napięcia, wyczuwałam jednak również, że otacza ich jakaś korzystna siła – chociaż miałam wrażenie, że oni jej nie dostrzegają. Czuli się zupełnie osamotnieni. Kiedy wczułam się w położenie prawniczki, która strzeliła sobie w głowę, poczułam jej dezorientację z taką siłą, że ledwo mogłam się na niej skoncentrować. Ta kobieta znajdowała się w stanie skrajnej paniki i nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Przez cały czas bombardowały ją mgliste i rwane wspomnienia z życia – stwierdzenie, że czuła się przytłoczona tymi wspomnieniami, nawet w połowie nie oddaje powagi tamtej sytuacji. Podejrzewam, że potrzebowała dłuższego czasu, by się odnaleźć i uspokoić. Z moich przeczuć wynikało, że brutalność popełnionego przez nią samobójstwa dodatkowo wzmagała chaos, jaki towarzyszył jej przejściu na drugą stronę. Doświadczywszy zaledwie skrawka jej uczuć, chciałam natychmiast wyzwolić się z tej wizji – obawiałam się, że mogłabym przejąć jej olbrzymi niepokój.
Dzielę się moimi przeczuciami na temat samobójstwa. Wbrew wyobrażeniom wielu osób zmagających się z depresją, odebranie sobie życia wcale nie musi oznaczać końca wszelkich problemów. Chociaż odczuwany w danej chwili ból może zostać chwilowo wyciszony, samobójstwo wydaje się rodzić zupełnie nowe problemy i stanowić początek podróży pełnej przykrych przygód. Jestem przekonana, że nawet dusza samobójcy odnajduje w końcu jasność i otrzymuje szansę zdobycia umiejętności radzenia sobie z emocjonalnymi przeszkodami.
Moim obowiązkiem jako lekarza i terapeuty jest powstrzymywać ludzi od tego desperackiego kroku. Udało mi się odnieść na tym polu wiele sukcesów – ratowałam pacjentów, przyjaciół, a nawet pewnego młodego mężczyznę, który chciał wyskoczyć za burtę statku wycieczkowego pływającego po Karaibach (wygłaszałam odczyt podczas rejsu). To była naprawdę nieprzyjemna sytuacja. Mężczyzna przeniósł jedną nogę za burtę i powtarzał: „Jestem nikim, jestem beznadziejny. Chcę umrzeć”. Przez niemal całą wieczność (przynajmniej tak mi się wtedy wydawało) starałam się go uspokoić, przemawiając do niego łagodnym głosem: „Każdy ma jakąś wartość. Rozumiem, że czujesz się okropnie, ale znajdziemy dla ciebie ratunek. Proszę, chwyć mnie za rękę”. Nietrudno wyobrazić sobie ulgę pozostałych pasażerów, kiedy niedoszły samobójca w końcu wyciągnął do mnie dłoń. Kilka osób przez cały czas siedziało z nim, dopóki nie pojawił się śmigłowiec, którym przetransportowano go do szpitala na leczenie. Współpasażerowie rejsu pytali mnie, jak udało mi się przemówić mu do rozsądku. Na początek trzeba wspomnieć o moich doświadczeniach z izby przyjęć, gdzie miałam styczność z najróżniejszymi rodzajami ludzkich tragedii, które dziś już bardzo dobrze rozumiem. W postępowaniu z potencjalnymi samobójcami moim niepodważalnym atutem jest głęboka wiara w to, że dla każdego jest nadzieja, a depresja jest tylko przejściowym zaburzeniem. Depresja pozbawia nas światła, rozbudzając w nas przekonanie, że na świecie nie ma nic poza cierpieniem. To oczywiście nieprawda. Musimy o tym pamiętać. Jeżeli w pewnym momencie swojego życia uznasz, że samobójstwo jest sensownym rozwiązaniem, zwolnij tempo, zastanów się przez chwilę i zacznij szukać w sobie nadziei. Wyciągnij rękę po pomoc. Nie daj się zwieść podszeptom rozpaczy i nie myl jej z rzeczywistością.
W następnym ćwiczeniu przedstawiam możliwość wykorzystania modlitwy jako praktycznego narzędzia, dzięki któremu łatwiej jest wędrować przez ciemną noc, szczególnie gdy promień nadziei staje się coraz bardziej wątły. Czym jest modlitwa? To intuicyjna prośba skierowana do czegoś potężniejszego niż my – prośba o przywrócenie nam energii. Nie można modlić się tylko i wyłącznie rozumem. Trzeba otworzyć się na delikatność dotyku, na łagodzenie smutku – takie otwarcie staje się katalizatorem nadziei. Modlitwa sprawdza się bez względu na to, czy wierzysz w Boga, w anioły, czy może w to, że z niebios opiekuje się tobą zmarły dziadek (mój się mną opiekuje). Nie ma większego znaczenia, do kogo będziesz się modlić, najważniejsze, żebyś otworzył się na tę bezwarunkową miłość.
Wskazówka emocjonalna
Modlitwa drogą do nadziei
Weź głęboki oddech. Zamknij oczy. Uświadom sobie, że istnieje również inny świat, którego linearny umysł nie jest w stanie ogarnąć. Wypowiedz szczerze słowa modlitwy, na przykład coś takiego: „Proszę, zabierz moją depresję, abym znów mógł być szczęśliwy”. Pozostań otwarty na poczucie ustępowania twoich trosk. Módl się z pokorą, nie żądaj rezultatów, a po prostu bądź otwarty – przyjęcie takiej postawy ułatwi ci pełne wykorzystanie możliwości tej praktyki.
Zachęcam również do próbowania innych form modlitwy. W moim przypadku funkcję modlitwy spełnia czasami czytanie poezji lub słuchanie muzyki. Utwór Leonarda Cohena If It Be Your Will zawsze podnosi mnie na duchu. Szlocham za każdym razem, gdy słyszę, jak jego chropowaty baryton zaczyna od słów: „Jeśli taka twoja wola, daj mym słowom sens, jestem nieszczęśliwy, wysłuchaj więc mej pieśni”. Kiedy się modlę, lubię szlochać bez ograniczeń. W ten sposób pokonuję barierę, która oddziela mnie od mojej łagodności, od mojej wiary. Wystaw się na oddziaływanie tej formy sztuki, która wypełnia cię nadzieją i która pomaga ci pokonać depresję.
Nie powinieneś zakładać, że depresja jest stanem nieuduchowionym. Filozof Martin Buber pisze o świętej rozpaczy, postrzegając depresję jako drogę wiodącą do pełni życia. Modlitwa jest jak wsparcie przyjaciela, który potrafi ulżyć nam w drodze przez mękę. Niezliczone tradycje mistyczne, od judaizmu aż po buddyzm, przypisują trudnym stanom emocjonalnym rangę doświadczeń świętych. My także musimy to znaczenie uznać. Moją pasją jest propagowanie tego pełnego nadziei przesłania wśród przedstawicieli głównego nurtu służby zdrowia. Mam nadzieje, że dzięki temu nasze pielgrzymki emocjonalne zostaną uświęcone.