Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 172
Zasada pierwsza: wyzbądź się egotyzmu i zachowuj skrajną pokorę
ОглавлениеJeżeli chodzi o autorytety duchowe, dla mnie najbardziej wiarygodni są ludzi spokojni i ważący słowa. To ludzie, którzy nie puszą się jak pawie i nie każą się podziwiać. Moimi bohaterami są Dalajlama, Nelson Mandela i Rosa Parks. Łagodnymi słowami nakłaniają nas do podążania szlachetną ścieżką, nie zależy im na budowaniu własnej pozycji ani na podbudowywaniu własnego ego. Nie chciałabym zostać źle zrozumiana. Uważam, że każdy z nas powinien dbać o zdrowie swojego ego. Ego stanowi świadomą część naszego „ja”, istotny element równania człowieczeństwa. Przerost ego prowadzi jednak do egotyzmu, a zatem do wzmacniania postawy negatywności , która ma niekorzystny wpływ na naszą duchowość i ogranicza naszą wolność. Egotyści to dla mnie ludzie nadęci i napuszeni. Zabiegają zawsze o pierwsze miejsce, zadzierają nosa i są wiecznie o coś zazdrośni (trzeba im jednak oddać, że w przeciwieństwie do narcyzów, którzy niemal nie są do tego zdolni, wykazują pewną skłonność do okazywania empatii i miłości). Egotyzm nie świadczy o poczuciu własnej wartości. Kryje się za nim poczucie niższości. Właśnie dlatego Pan Wspaniały stara się poniżać innych i często wykazuje się nienasyconą ambicją. Spotkałam w życiu wielu ludzi o skłonnościach egotycznych. Absolutnym zwycięzcą w tej kategorii jest jednak moim zdaniem przełożony mojego przyjaciela, dyrektor generalny jednej z firm wymienianych na liście Fortune 500. Na podjeździe prowadzącym do jego posiadłości w Bel Air stoi trzymetrowy, blisko stuczterdziestokilogramowy posąg Juliusza Cezara, do którego ów człowiek bardzo często się porównuje. Podczas dorocznego przyjęcia świątecznego mój przyjaciel był tak zaskoczony widokiem marmurowego alter ego swojego gospodarza, że omal mu nie zasalutował. Egotyści są trochę jak starożytni centurionowie – lubią, gdy oddaje im się honory.
Mój duchowy nauczyciel porównuje osoby z przerośniętym ego do pióra, które udaje, że jest strzałą. Intuicja podpowiada mi, że jest to bardzo słuszna ocena. Kiedy wczuwam się w moich egotycznych pacjentów, ich poczucie własnej wartości wydaje mi się słabe i chwiejne. Żeby sytuacja w tym względzie mogła się zmienić, mój pacjent musi znaleźć bardziej stabilny fundament, a także nawiązać kontakt z duchem. Nie warto zaprzątać sobie głowy zewnętrznym wizerunkiem takiej osoby ani podziwem, jaki wzbudza ona u innych. Egotysta to człowiek, który do perfekcji opanował sztukę udawania i często udaje nawet przed samym sobą. W jego wnętrzu kryje się jednak w znacznym stopniu niedorozwinięte serce. Egotyści szczycą się tym, co udało im się zdobyć: przedmiotami materialnymi, statusem społecznym, a nawet osiągnięciem wyżyn duchowych, które dla nas, zwykłych śmiertelników pozostają niedostępne.
Małe ego, wielka dusza – oto kwintesencja wolności emocjonalnej. Drogę do wolności wyznacza pokora, która stanowi duchowy środek profilaktyczny zapobiegający skłonnościom egotycznym. Niestety wielu ludzi sukcesu błędnie kojarzy pokorę ze słabością, z frajerstwem i brakiem zapobiegliwości. Mężczyźni i kobiety alfa, tak wielbieni przez naszą kulturę, nie mają w sobie ani krztyny pokory. Zaciekle walczą o to, co ich interesuje, i są dumni ze swoich zdobyczy. Chciałabym w tym miejscu wyjaśnić kilka kwestii dotyczących pokory. Przedstawiam zestawienie cech, które decydują o posiadaniu związanej z nią wewnętrznej siły. Pracuj nad rozwijaniem ich w sobie, a będzie ci znaczniej łatwiej panować nad własną zazdrością i zawiścią.
Pokora to:
poszanowanie dla własnej roli jako wyłącznie pyłka w kurzu wszechświata – rezygnacja z postrzegania samego siebie jako jego centrum;
uświadomienie sobie, że wszyscy jesteśmy sobie równi i nikt nie stoi na żadnym piedestale;
dostrzeganie ducha w każdym spotkanym człowieku, nawet niebudzącym naszej sympatii;
świadomość własnych atutów (i powstrzymywanie się od afiszowania się z nimi) oraz własnych ograniczeń;
swobodne podejście do własnych słabostek;
usilne starania na rzecz przezwyciężenia powątpienia w samego siebie – nawet jeśli ktoś inny dostanie to, co nam się należy, lub osiągnie lepsze od nas rezultaty;
konsekwentne dążenie do prostoty i umiłowanie rzeczy prostych (na przykład: docenianie piękna kwiatów, życzliwości w kontaktach międzyludzkich, uroków zwykłych chwil – wyzwolenie się od przekonania, że o naszym poczuciu własnej wartości powinny decydować nadzwyczajne rzeczy materialne).
Praktykując energopsychiatrię, zachęcam moich pacjentów do kultywowania w sobie tych cech. Stanowią one tajną broń w walce o zachowanie poczucia własnej wartości – dzięki nim można tę wartość na nowo zdefiniować. Jak mówi powiedzenie zen: „Po ekstatycznych chwilach, porządki”. Chodzi tu o zdrową równowagę, którą ja sama również staram się wypracowywać podczas terapii. Tradycyjna psychiatria nie traktuje pokory jako celu terapeutycznego. Skupia się przede wszystkim na upokorzeniu będącym skutkiem gniewu – stan ten ma więcej wspólnego ze wstydem niż z pokorą. W moim przekonaniu pokora odgrywa kluczową rolę w walce z zazdrością i zawiścią, ponieważ pozwala osadzić je nie tylko w perspektywie czysto materialnej, ale również i kosmicznej. Pozostawanie w centrum wszechświata może być niezwykle wyczerpujące – wyzwolenie się z tej roli często przynosi ogromną ulgę. O wolności może być mowa dopiero wtedy, gdy człowiek zacznie rozpatrywać kwestię własnej wartości przede wszystkim przez pryzmat tożsamości, a nie zdolności do odnoszenia zwycięstw w kolejnych potyczkach.
Obok łóżka trzymam przez cały czas książkę autorstwa Brata Wawrzyńca od Zmartwychwstania, który wstąpił do zakonu Karmelitów Bosych w Paryżu w 1666 r. Pragnął tylko jednego: komunikować się z Bogiem, który towarzyszył mu w takim samym stopniu podczas wykonywania prac kuchennych, co podczas modlitwy w katedrze. O samym zakonniku stosunkowo niewiele wiadomo, poza tym że pracował w kuchni, był wielką niezdarą i nic nie wychodziło. Jego powołaniem było dostrzegać świętość w rzeczach zwyczajnych. Brat Wawrzyniec przez całe swoje życie odnajdował sens właśnie w otaczającym go świecie.
Również i ty powinieneś iść przez życie z pokorą. Wzmacniaj poczucie własnej wartości, czerpiąc ze świętości drobnych, ale rozumnych czynów oraz z miłości, którą obdarzasz świat. Nie czekaj, aż wydarzy się coś wielkiego, dzięki czemu mógłbyś się poczuć lepszy. Brat Wawrzyniec pisze, że sława i wielkość są często złudzeniem i pułapką, a najwybitniejszymi spośród ludzi są prawdopodobnie ci, którzy w ogóle nie dążą do wielkości. Ludzie pokorni też oczywiście mają ego – tyle tylko, że potrafią je kontrolować. Nie ulegają pokusie, na którą narażeni są wszyscy, nawet ludzie prawdziwie uduchowieni: są wolni od próżności, która mogłaby przybierać maskę fałszywej pokory – udawanej skromności lub negowania własnej wartości, której jedynym celem jest ukrycie własnych skłonności egotycznych. Nie ma znaczenia, czy smażysz hamburgery, czy kierujesz krajem – pokora to postawa szacunku wobec siebie samego i innych, która wszystkich ludzi czyni równymi.
Ostatnio uczestniczyłam w pewnej konferencji, w ramach której prowadziłam warsztaty z posługiwania się intuicją. Wsiadłam do windy ubrana w podkoszulkę i spodnie do jogi. Wypatrzył mnie tam jeden z uczestników konferencji. Powiedział: „Wow, jest pani zupełnie zwyczajną osobą”. Dla mnie był to komplement, przyjęłam więc słowa tego człowieka z szerokim uśmiechem. Zupełnie inaczej zareagowała kobieta stojąca obok, która usłyszała jego uwagę: „Och, nie chciałabym, że mnie ktoś nazwał zwyczajną osobą. Chcę być wyjątkowa!”. Kiedy opuszczała windę, ja poczułam, że to najwspanialsze określenie, jakiego ktokolwiek mógłby użyć w stosunku do mnie. Tak samo jak wszyscy ludzie, również i ja czasami ulegam próżności, nie przez cały czas jestem chodzącą pokorą. Ale naprawdę wysoko cenię sobie uroki zwyczajności. Dla mnie każdy kontakt z drugim człowiekiem jest cenny i przyjemny, daje mi poczucie wspólnoty. Pokora otwiera ci drogę do swobodnych zachowań, wyzwala cię od konwenansów i konieczności udowadniania czegokolwiek. W swoim życiu powinieneś się więc kierować zasadą pokory. Bądź jak kwiat pomiędzy kwiatami – albo, jak to ujmuje poetka Mary Oliver, jak chwast pomiędzy chwastami. W ten sposób możesz bardzo istotnie poszerzyć zakres własnej wolności.