Читать книгу Poezje - Tadeusz Gajcy - Страница 12

VIII. Pieśń wiosenna.

Оглавление

Kora obrasta pnie. Dźwiga się kłos i powój

ptaki prowadzą swe małe, kret wychodzi na światło,

muzyka chmur nad domem

wisi w gronach soczyście i łatwo.

Już ogrodnik zgiął się jak most,

koń paruje liczący skiby,

pęka gałąź i leje się sok

nad żywym i nieżywym.

Deszcz wywodzi roślinne kształty

z szeptu ziaren i owadów chrzęstu,

i na wietrze faluje las.

Z wody ścieka znużony statek

jest jak ręka pełna szelestu

położona ślepo na czas.

Idą dymy z kominów. W nich

drży nieśmiałe powietrze niebieskie:

grom zaszczekał wysoko nad rzeką,

błyskawice obnażyły kły

nad pobitym i nad zwycięskim.

Trawa przewierca kamień, asfalt się marszczy na placach,

korzeń roślinny unosi płytę uliczną i deskę,

krzak kartofla zakwita na ulicy świętego Łazarza —

śpij, wątła, śpij, męski.

Zwalone są mury Jerycha. Pogięta broń

jak szkło przebłyska w ruinach. Złomek księżyca w oknie

po twarzy cień nietoperzy.

Gdzie pójdziesz — ciemność cię dotknie,

daremnie wołasz znów: zstąp!

Lepiej mężnemu: śpij, mężny.

Podziemna fala też pluszcze.

Krzyż się bezradnie poruszył

i ręka wynurza się biała, palce wskazują na sąd,

a pod nocą zwierzęcą i ludzką

świecą czaszki toczone jak lustra —

kość człowiecza opada na dno.

Poezje

Подняться наверх