Читать книгу Poezje - Tadeusz Gajcy - Страница 14

X. Ryby na rzekach...

Оглавление

Ryby na rzekach z fioletu wypływają brzuchami do góry,

ostatni kanarek staruszki wydał śmiertelne westchnienie,

żółto było od śpiewa jego,

teraz leży — sztywne ma pióra —

więc się módlmy: wybaw od złego.

Marszczy się skóra globu, lasami zapada i pęka,

płacze serdecznie kamień,

gwiazda się traci na wietrze:

czarne słonce zmalało do kształtu serca człowieka

więc się módlmy: daj zmiłowanie,

oddal zapowiedź złowieszczą.

Stanęły w martwym powietrzu głosy psalmistów letnich,

biskup w żałobnej kapie

kropidłem widma gasi;

skrzypią haki szubienic,

zaraz salwa w ciało zapadnie —

więc się módlmy: ześlij nam łaskę.

Przymknięte są oczy pożarów,

lasy są drżące jak rzęsy,

krew już straszy na drogach, żadne stopy jej śladów nie otrą —

kwiaty zwęglone — i kości zwierząt łąkowych i leśnych,

więc się módlmy: od lęku nadmiaru

i szatana czułego nas ochroń.

A domy łamią się lekko

i znaki ciągną po niebie;

wciąż na. wieżach ludzie w wieczór

żałosnymi językami czytają gwiazdy, a gniew

pali im włosy w nieładzie,

bo powietrze gorące od przeczuć

tuli się małe do pięt.

Rwie się niebieski bulgot,

a przecież w wirze karuzel

szatan już ogień dojrzał, łzy mu z policzków pociekły —

a są to farby żałobne, rozłożone w skrzydłach motyli

w czarnych skrzydłach albo niebieskich.

Pada śmiertelny deszcz z gromnic wysokich,

idzie ciemną niziną śpiewanie,

ślizga się most, toczy się szept i zmęczone pracują tłoki

po lesie, po wodzie, po łanie —

Nachyl twarzą się ku ziemi,

tam usłyszysz, tam odnajdziesz.

Ślepną źrenice ludzi pod cięciem puchowej lotki —

nie gałązka oliwna z nieba ściętego mrozem,

lecz podłużny opada jak kropla

spod paznogcia szatana — nietoperz.

Skłębiona puchnie darń,

więc się módlmy o słoneczny promyk,

bo wciąż noce wtulone w ogromne

skrzydła —

odpływają od rąk człowieka,

a za nimi — czy znasz?

Ten kraj.

Poezje

Подняться наверх