Читать книгу Poezje - Tadeusz Gajcy - Страница 15

XI. Wczorajszemu.

Оглавление

Ufałeś: na niebo jak na strunę miękko złożysz dłoń,

muzykę podasz ustom, utoczysz dotknięciem,

łukiem wiersza wysokie księżycowe tło

wprowadzisz w bezmiar dolin —

Modlitwę nocnych cieni rozwiesisz jak więcierz

na słodkich oczach dziewann i szumach topolich.

Ufałeś: trzepot ptaków rozsiejesz ziarnisty,

rozległą piersią ujmiesz horyzonty, w których świat

pływa mały jak 2 dzieciństwa okręcik.

Klechda z omszałych lat —

— świty w klechdzie powiewały krwawe —

do snu kołysała dzieci.

Taką klechdą przełamał się dzień

walczącej

Warszawy.

Wtedy —

rozwiodły się nad miastem ornamenty łun

na złotych kolcach wieżyc i bełkocie Wisły,

muzyka — lecz nie nieba — krążyła jak sen,

dziś wiesz:

to skowyt strzałów na brukach się wił,

otaczał, chodził wokół jak zbłąkany zwierz.

A tobie — dni wczorajsze w oczach nie ostygły,

ufałeś...

Księżyc sierpem zmrużone rzęsy kosił,

wśród krzyży zwijał światła purpurową nitkę;

żołnierze nieśli drżące, spokorniałe oczy

na sfruwającą powietrzem

białą Nikę.

Falował spokój w ciepłej darni,

kiedy młodzi plecami wsparci o wieczność

odchodzili w głębokie posłania.

więc nakryły ich obłoki podobne kulistym mleczom

i wiatr, któremuś wierzył — składał pocałunki umarłym.

Nie wiedziałeś, że dłoń, którą uczyłeś śpiewać

potrafi nienawidzieć i pięścią grubieć pełną,

gniewu unosić żagiew —

Ufałeś. Nie ukoił twoich ust śpiew drzewa

i oczu blask nie zajął pod kopułą hełmu,

i serca nie nasycił krzyk wbity na bagnet.

Dzień rozbrój z woni siana. Sandały zielone

niech zostawi przed progiem, na którym go czekasz —

odejmij pustkę oczom, gdy w smutku zatoną

i nie daj mówić wiatrom o liliowych zmierzchach.

Bo kłamią. Po śpiewają gorejącą lawą,

że znowu dłoń na niebo jak na strunę złożysz,

muzykę podasz ustom —

Dzisiaj —

w piaskach cmentarzy

powiędły echa strzałów,

wiruje błękit niski jak wczoraj łaskawy,

jak lustro.

Każ trawie, by milczała. Jej śpiew cię zadławi,

spowije watą wzruszeń i ciśnie w niepamięć.

Nim ockniesz się już serce zagubisz w obrazie

i dłonie w przerażeniu milcząco załamiesz.

Dzisiaj

inaczej ziemię witać!

Wierzyłeś: słowiczym pieniem wierszy popłynie sława harda

i wzejdzie w barwnych tęczach, obudzi się w mitach.

Nie tak.

Nazbyt duszno jest słowom na wargach

ciosanym z łun i żalu o wadze kamienia —

Myślałeś: będzie prościej.

A tu słowa, śpiewne słowa trzeba zamieniać,

by godziły jak oszczep.

Poezje

Подняться наверх